
Donald Tusk od czasu swojego powrotu do polskiej polityki – co miało miejsce blisko dwa lata temu – począwszy od pierwszych godzin dokonuje ogromnych wysiłków, by narodzić się jako zbawca Polski. Poważną przeszkodą, żeby wystarczająca do zwycięstwa wyborczego liczba Polaków bezkrytycznie przyjęła jego postać samozwańczego przewodnika, który gwarantuje doprowadzenie swoich wyznawców do zbawienia, tutaj na ziemi zaraz i natychmiast, jest jego nadzwyczaj bogata przeszłość. Gdyby nazwać ją „mało korzystną”, to tak naprawdę i tak byłby to komplement.
Nie będę ukrywał. Znowu o Tusku. Jak zwykle z troski. Przyznaję, nie całkiem bezinteresownej. Usprawiedliwia mnie jednak to, że nie tylko o...
zobacz więcej
O zgrozo! W wielu wypadkach jego działania, słowa, decyzje, deklaracje, obietnice – a więc dorobek polityka - wystawiają mu kompromitujące świadectwo. Szczególnie wówczas, gdy pełnił rolę premiera. A i później na stanowisku szefa Rady Europejskiej nie zapisał się wyróżniającymi, pozytywnymi rezultatami. Zapamiętano go jako posłusznego wykonawcę, gorliwie wypełniającego polityczne zalecenia kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
- Niechaj by tę przeszłość piekielne moce pochłonęły – modli się po nocach podobno wierzący Donald Tusk. Może przy jego własnych wysiłkach tak by się stało – gdyż sam podczas swoich spotkań, konferencji i na wpisach w mediach społecznościowych nieustannie zaklina uwierająca go przeszłość, wybiela ją, a gdzie trzeba ubarwia - gdyby nie brutalna rzeczywistość. Objawiająca się w dwojakiej postaci – ludzkiej pamięci i materialnych dokumentach. Szczególnie te drugie zadają dotkliwe ciosy, gdyż są nie do obalenia. W sposób niezbity pokazują prawdę.
Czytaj także: Jak Donald Tusk wyprowadza w pole byłych esbeków
Pamięci ludzkiej można zarzucić zawodność. Albo braki, gdyż ostrość konturów z czasem u wielu się zaciera. Dokumentów – takimi słabościami obarczyć się nie da. Ujawniają więc przeszłość daleką i bliższą, chwilami do kości bolesną. Pisma urzędowe, propozycje premiera i ministrów, tajna korespondencja, zdjęcia, filmy, przemówienia, zarejestrowane wystąpienia w Sejmie. Wszystko są to świadectwa, na których pokonanie blaga nie ma szans.
Zapominamy czasami, że Donald Tusk – jak się kiedyś mówiło – ma łeb nie od parady. Wpadł na pomysł, aby swoją decyzją sąd nakazał niechlubną przeszłość lidera Platformy Obywatelskiej zakopać głęboko do ziemi. I pod groźbą kar zabronić wydobywanie tej przeszłości na światło dzienne. Przynajmniej do czasu wyborów i objęcia powtórnie stanowiska premiera. Bo wtedy Donald Tusk już sam będzie mógł zainicjować taką regulację prawną. Czy ten dzisiejszy niegodziwy manewr, godzący w wolność słowa i z gruntu antydemokratycznej uda się Donaldowi Tuskowi przeprowadzić, nie wiemy.
Zobacz także: Pan Donald Tusk, a kandydaci do nagrody
Do wyborów trochę czasu zostało. Pamiętajmy, że w odwodzie jest jeszcze TSUE.