Wszystkie te sprawy łączy jedno. Komentując decyzję sądu o areszcie dla kolejnego ministra w rządzie Donalda Tuska, prokurator Tomasz Tadla opisał najnowszą aferę korupcyjną PO jako „dość osobliwy mechanizm polegający na wystawianiu kilkudziesięciu faktur poświadczających nieprawdę”. Faktury te „umożliwiły generowanie środków, które w części trafiły również do Włodzimierza Karpińskiego”. I tak lewe faktury stają się symbolem PO. Były początkiem afery Brejzów w Inowrocławiu, a Paweł Graś jako rzecznik rządu Donalda Tuska o panującym wówczas klimacie mówił wprost: „Absolutnie nie opłaca się już produkcja narkotyków, tylko VAT”. Wrzesień 2013 r. Od dwóch lat funkcjonuje podwyższony VAT, a mimo to wpływy podatkowe maleją. Na nagraniu, które ujawnił portal tvp.info, Paweł Graś, ówczesny rzecznik rządu i najbliższy współpracownik Donalda Tuska, mówi o tym, jak szaleje w Polsce VAT-owska mafia, opisuje sposób jej działania i przyznaje, że przestępcy są bezkarni. Żartuje też, że może udzielić rad koledze, którego nęka skarbówka. Produkcja faktur za rządów PO-PSL lepsza od sprzedaży narkotyków Nagranie z restauracji Sowa i Przyjaciele nie pozostawia złudzeń. Rządzący doskonale zdawali sobie sprawę nie tylko ze skali nielegalnego procederu wykradania pieniędzy, ale wiedzieli jak to działa. – To jest problem, bo to się, wiesz, to jak stonka się przerzuca, wiesz, z obszaru na obszar [Tomasz Misiak: Tworzysz sieć stu spółek...] Jakich stu??? Nie musisz stu tworzyć, no co ty! Problem jest tylko znalezienie... dzisiaj to jest złoto, jutro pręty stalowe, pojutrze wapno, potem olej rzepakowy, potem wiesz, ku**a, każdy towar, absolutnie wszystko możesz...” – mówi Paweł Graś.– Gdziekolwiek słyszę o temacie zorganizowanej przestępczości w Polsce, to już właściwie nie narkotyki. Produkcja faktur jest lepsza – zauważa jego rozmówca. Prawa ręka Tuska to potwierdza, mówiąc, że „absolutnie nie opłaca się już produkcji narkotyków, tylko VAT. Lewe faktury na urząd miasta Inowrocław Październik 2017 r. „Magazyn Śledczy Anity Gargas” ujawnia informacje dotyczące afery – później określonej mianem „fakturowej” – w wydziale kultury, promocji i komunikacji społecznej urzędu miasta, podległego Ryszardowi Brejzie, prezydentowi miasta i ojcu prominentnego polityka PO – Krzysztofa. „Lewe” dokumenty produkowali urzędnicy miejscy – jak mówiła Anita Gargas – taśmowo metodą „kopiuj-wklej”. Prezydent Ryszard Brejza twierdził, że o niczym nie wiedział i odcinał się od podwładnych. Dziennikarze TVP dotarli wtedy do kilkunastu faktur, wystawionych na kwoty od 800 zł do 5500 zł. Razem opiewały one na kwotę prawie 50 tys. zł. Jeżdżąc niemal po całej Polsce dziennikarze sprawdzili, że żaden z rzekomych zleceniobiorców nie miał nic wspólnego z rzekomymi fakturami ani z oficjalnymi zleceniami.Po nagłośnieniu sprawy w mediach Centralne Biuro Antykorupcyjne wszczęło w październiku 2017 r. kontrolę w Urzędzie Miasta Inowrocławia w wydziale kultury, promocji i komunikacji społecznej ratusza. W wyniku kontroli ujawniono szereg nieprawidłowości związanych z opłacaniem przez urząd faktur. 16 osobom – w tym naczelnik wydziału Agnieszce Ch. – postawiono zarzuty karne. Prokuratura ustaliła, iż od 2015 do 2017 r. podejrzani, posługując się podrobionymi fakturami wystawionymi na rzecz Urzędu Miasta Inowrocławia przez współpracujących z urzędem przedsiębiorców, wypłacali z budżetu gminy pieniądze za usługi, które nie miały miejsca lub nie były świadczone na rzecz Urzędu, ale innego podmiotu. Afera Karpińskiego i Baniaka - „kilkudziesiąt faktur poświadczających nieprawdę” 1 marca prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podejmuje decyzję o zawieszeniu w pełnieniu obowiązków sekretarza miasta Włodzimierza Karpińskiego. Robi to dopiero dzień po tym jak sąd zdecydował o jego aresztowaniu w związku z podejrzeniami o korupcję, przy przetargach na zagospodarowanie odpadów w Warszawie. Informując o swojej decyzji Trzaskowski broni kumpla, mówiąc, że walczy o Polskę gdzie „obowiązuje zasada domniemania niewinności” i zarzuca, że w Polsce zamiast niej obowiązuje „zasada domniemania winy”. Dzień wcześniej Sąd Rejonowy Katowice-Wschód zdecydował, że Karpiński trafi na 90 dni do aresztu. Prokuratura postawiła mu zarzut korupcyjny w śledztwie dotyczącym podejrzeń nieprawidłowości przy przetargach na zagospodarowanie odpadów w Warszawie, a konkretnie zarzut przyjęcia korzyści majątkowej w kwocie blisko 5 mln zł.Sąd w pełni zaakceptował wniosek prokuratora o tymczasowe aresztowanie, podzielił wszystkie nasze argumenty i zastosował tymczasowe aresztowanie na okres 90 dni, poinformował naczelnik śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej w Katowicach prokurator Tomasz Tadla. Śledczy opowiedział jak miał wyglądać proceder. – Sprawcy, aby móc popełniać te przestępstwa o charakterze korupcyjnym, wymyślili dość osobliwy mechanizm, który polegał na wystawianiu kilkudziesięciu faktur poświadczających nieprawdę pomiędzy kilkunastoma podmiotami zlokalizowanymi na terenie całego kraju. Te fikcyjne faktury umożliwiły generowanie środków, które w części trafiły również do Włodzimierza Karpińskiego – mówił prokurator. Faktury, jak wyjaśnia Prokuratura Krajowa, wystawiano na fikcyjne usługi gotowości do wynajmu maszyn przeznaczonych do utylizacji śmieci. Na podstawie tych dokumentów spółki z grupy kapitałowej zarządzanej przez podejrzanych Artura P. i Wojciecha S. przelewały pieniądze, które były następnie wypłacane w gotówce przez przedstawicieli tych firm. Pieniądze te, jak wyjaśniają śledczy, miały trafiać do Karpińskiego i zatrzymanego na początku lutego Rafała Baniaka. Gwiazdor TVN bezkarnyW czerwcu 2022 r. portal tvp.info ujawnił, że aż przez cztery lata Piotr Kraśko, prezenter „Faktów” TVN, a wcześniej twarz „Wiadomości” TVP z czasów Platformy Obywatelskiej, nie płacił podatków. A pieszczoszek Donalda Tuska zarabiał wówczas miliony. Należności uiścił dopiero, kiedy odkryła to skarbówka w ramach sprawdzania szczelności systemu podatkowego. Gwiazdor TVN na kilka miesięcy się „schował”, po czym jak gdyby nigdy nic, wrócił na antenę stacji i dalej moralizuje na prawo i lewo. „Żeby było jak było” Obserwując tylko tych kilka spraw, ale i skalę wyprowadzania pieniędzy z budżetu, a więc de facto okradanie obywateli – ciężko nie podejrzewać, że właśnie o to toczyć się będzie najbliższa gra wyborcza. O to, by „było jak było”, czyli żeby premier ogłaszał z uśmiechem, że „nie ma zakopanych pieniędzy”, a w tym czasie panowie w białych kołnierzykach i z legitymacjami partyjnymi PO wynosili w walizkach mamonę z lewych faktur, a w kasie państwa świeciły pustki.Gdy ktoś będzie pytał o jakiekolwiek programy, minister finansów powie, że „pieniędzy nie ma i nie będzie”, a w restauracji z kolegą Radosławem Sikorskim będą się śmiali, że „dwa razy obiecać to jak raz spełnić”, a „obietnice polityczne wiążą tych, co w nie wierzą”.