Wyrok nie jest prawomocny. Krakowski sąd skazał w środę znanego aktora Jerzego S. za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Wymierzył celebrycie karę zakazu prowadzenia pojazdów przez trzy lata oraz zobowiązał do zapłaty grzywny. Sędzia uzasadniał, że wysokość kar finansowych ustalona została na podstawie dochodów skazanego. Ujawnił też, ile ma zarabiać Jerzy S. Wyrok dotyczy zdarzenia, do którego doszło w połowie października 2022 r na al. Mickiewicza w Krakowie. Aktor potrącił wtedy 44-letniego motocyklistę. Jechał dalej, bo – jak tłumaczył potem na miejscu policji – nie zauważył kolizji. Kiedy został zatrzymany, badanie wykazało, że ma 0,7 promila alkoholu w organizmie. Z końcem listopada aktor usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. W Prokuraturze Rejonowej Kraków-Krowodrza Jerzy S. został przesłuchany w charakterze podejrzanego i złożył wyjaśnienia. Jaka kara dla Jerzego S.?W środę podczas pierwszej rozprawy, na której nie stawił się Jerzy S., zapadł nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Sędzia orzekł wobec celebryty karę zakazu prowadzenia pojazdów przez trzy lata, grzywny w wysokości 12 tys. zł oraz 6 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Aktor ma też zapłacić prawie 4,3 tys. zł tytułem postępowania kosztów sądowych. Jak uzasadniał wyrok sędzia Tomasz Rutkowski, materiał dowody pozwala jedynie na postawienie zarzutu prowadzenia w stanie nietrzeźwości; aktor nie był sądzony za ucieczkę z miejsca wypadku. Wysokość kary sąd ustalił na podstawie średniego stopnia szkodliwości czynu społecznego oraz na podstawie stanu majątkowego oskarżonego wysokości miesięcznego dochodu aktora (6 tys. zł), a także uwzględniając podeszły wiek oskarżonego. Zarówno prokurator jak i obrona wnioskowali o trzy lata zakazu prowadzenia pojazdu. Prokurator Bartłomiej Legutko domagał się kary w wysokości 45 tys. stawka oraz wpłaty 25 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Obrońca Jakub Dzwoniarski chciał niższej kary finansowej – wysokość 12 tys. zł i 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. W sądzie pojawił się w środę poszkodowany 44-latek, który występował jako świadek. W rozmowie z mediami twierdził, że nagranie z kamerki umieszczonej na motocyklu przekazane śledczym zostało zmanipulowane i nie ma na nim samego momentu kolizji. Twierdził też, że wycięta została ścieżka dźwiękowa, na której słychać moment uderzenia. Dodał, że tuż po zdarzeniu otrzymał także pogróżki: „Dwóch mężczyzn powiedziało, że jeśli udostępnię nagranie z wypadku, będę miał kłopoty. Mieli ze sobą broń”.