Były rzecznik KRS pozwał Sąd Okręgowy w Krakowie za rzekome molestowanie i mobbing. Byłem szykanowany, miałem wypadek w pracy, a „Gazeta Polska” śmieje się, że chcę odszkodowanie również za starte zęby – żalił się na sali sądowej sędzia Waldemar Żurek, który pozwał krakowski sąd za molestowanie i mobbing. W czasie rozprawy tłumaczył, że tak naprawdę chodzi mu o praworządność, ale odszkodowanie też się należy. – Zgrzytałem zębami ze stresu, tak że je starłem – przekonywał. Przypomnijmy – pozew jednego z liderów stowarzyszenia Themis został złożony już kilka lat temu, ale pod koniec 2021 r. „Gazeta Polska” ujawniła, że pełnomocnik sędziego złożył w procesie kilka wniosków dowodowych, by rozszerzyć roszczenia. Żurek uznał, że przez sytuację z ostatnich lat ma problemy zdrowotne i chce pieniędzy na odbudowę startego uzębienia – o czym więcej pisaliśmy TUTAJ. Między praworządnością a rekonstrukcją uzębienia W piątek w Sądzie Okręgowym w Katowicach odbyła się odprawa, na której Waldemar Żurek został dopuszczony do głosu. Sędzia wygłosił... czterogodzinne oświadczenie, którego przebieg opisuje serwis niezalezna.pl. – Byłem szykanowany. Do tego miałem wypadek w pracy, który nie został przez pracodawcę uznany, do dziś mam uszkodzone kolano. Moje zdrowie mocno ucierpiało, to skutek stresu. A teraz „Gazeta Polska” publikuje moje zdjęcie z otwartą szczęką i śmieje się, że chcę odszkodowania również za starte zęby. Starłem je, zgrzytając z powodu sytuacji w pracy – tłumaczył były rzecznik KRS. – To kuriozum. Naprawdę tu chodzi o praworządność – przekonywał dalej.Oświadczenie wygłosiła też oskarżana przez Żurka była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmara Pawełczyk-Woicka. „Zostałam przez sędziego Żurka zniesławiona i pomówiona” – Nie mobbingowałam sędziego, traktowałam podwładnych w jednakowy sposób. Poza tym nasze kontakty z sędzią Żurkiem były dość ograniczone. W 2018 r., gdy objęłam stanowisko prezesa SO Kraków, sędzia był rzecznikiem prasowym KRS. Później miał tzw. wypadek przy pracy, który zgłosił po kilku tygodniach od wydarzenia, potem przebywał pół roku na zwolnieniu lekarskim, a następnie wybuchła pandemia i sądy nie pracowały, nie przydzielano sędziom spraw, nie było wokandy. Sędzia Żurek nie mógł być zbyt przeciążony pracą, w ogóle odmówił podjęcia obowiązków w nowym miejscu – odpowiadała na zarzuty. Dodała, że jeśli mówić o prześladowaniu w miejscu pracy, to raczej ona została przez sędziego Żurka „zniesławiona i pomówiona”. – Byłam nazywana publicznie „koleżanką ministra”, „nominatem sędziowskim”, „pełniącą obowiązki”. Sędzia mówił o mnie „ona” – to dyskredytuje mnie zawodowo i jako kobietę. Przed posiedzeniami kolegiów sędziowskich byłam tak zdenerwowana, że nie mogłam w ogóle spać w nocy, było mi niedobrze – cytuje Pawełczyk-Woicką serwis niezalezna.pl. Zobacz także: Sędzia Żurek z zarzutami. „Sfałszował kilkadziesiąt orzeczeń”