
Dwujęzyczność to wyzwanie, ale dwujęzyczny jest nawet co 10. z nas, chociażby ze względów geopolitycznych. Istnieją jednak osoby wielojęzyczne, mówiące nawet więcej niż 10 językami, tzw. hiperpoligloci. Naukowcy odkryli, że język ojczysty jest przez takie osoby traktowany inaczej niż pozostałe.
Można cofnąć zegar starzejącego się ciała, pod warunkiem wpuszczenia w jego żyły młodej krwi. Czy udałoby się kosztowną i niekoniecznie etyczną...
zobacz więcej
Komunikacja przy użyciu wokalizacji nie jest właściwa jedynie nam i przejawia ją wiele zwierząt. Język jednak i posługiwanie się mową, to, jak się wydaje, przywilej naszego gatunku.
Wśród antrolopogów trwają spory, czy w podobny do nas artykułowalny sposób mówił już neandertalczyk. Komunikacja werbalna i wynikły z niej, znacznie późniejszy jej zapis to najważniejszy sposób, w jaki ludzie porozumiewają się miedzy sobą, dokonują transmisji własnej kultury na następne pokolenia i na wielkie odległości w przestrzeni.
Jest dla nas oczywiste, że rodzimy się niemi i uczymy się języka od dorosłych, którzy towarzyszą naszemu niemowlęctwu. Mamy jakiś rok na to, by zacząć artykułować dźwięki w sposób celowy, kolejny – by zacząć budować proste zdania i wreszcie zdania złożone w okolicach trzeciego roku życia. Wszelkie opóźnienia w tym procesie wymagają nie tylko jak najszybszej diagnozy co do przyczyn (mogą tkwić w aparacie słuchu aparacie mowy oraz mózgu), ale również interwencji terapeuty mowy.
Podobnie dwujęzyczność (choć wydaje się naturalna, gdy jedno z rodziców mówi innym językiem ojczystym, a drugie innym lub gdy dziecko wyemigrowało wraz z jednym czy obojgiem rodziców do kraju innojęzycznego) wymaga niejednokrotnie wsparcia specjalistów. Jeszcze innym zagadnieniem jest wielojęzyczność nabywana w wyniku decyzji dotyczącej edukacji, gdy uczymy się drugiego i kolejnych języków, uzyskując niejednokrotnie niemałą w nich biegłość, w warunkach niewspartych przebywaniem w kolejnych obcojęzycznych krajach czy pod opieką kolejnych innojęzycznych dorosłych.
W każdym jednak przypadku mózg nasz doskonale wie, bo rozpoznaje to już wstępna analiza w narządzie słuchu i korze mózgowej pierwszorzędowej odpowiedzialnej za wrażenia dźwiękowe, że mamy do czynienia z mową, a nie np. z muzyką czy z dźwiękami natury. Stąd wiadomo, które regiony mózgu w ogóle zajmują się obróbką mowy.
„Płeć może być decydującym czynnikiem skuteczności leków przeciwstarzeniowych” – informują na łamach najnowszego numeru „Nature aging”....
zobacz więcej
Dziś dzięki grupie badawczej neurokognitywitów, neuroanatomów i neurofizjologów z MIT i Pittsburgha, której wyniki nie są jeszcze opublikowane oficjalnie, a jedynie na serwisie preprintowym, dowiadujemy się, że język ojczysty rozpoznajemy nawet bardziej specjalnie i w szczególnej neurolokalizacji, nawet gdy mówimy dobrze nawet ponad 20 językami. Mimo swojego statusu „przed oficjalną publikacją” wzbudziły wielkie zainteresowanie, stąd omawiane są na łamach prestiżowego „Science”.
W badaniu tym neurobiolodzy przeskanowali fMRI, która to technika mierzy przepływ krwi w mózgu, a zatem aktywność konkretnych jego obszarów, mózgi 25 poliglotów, z których 16 było hiperpoliglotami, w tym jeden mówił ponad 50 różnymi językami. Podczas rejestracji aktywności mózgu poligloci wysłuchali serii 16-sekundowych nagrań w jednym z ośmiu różnych języków. Były to losowe fragmenty Biblii (w 25 możliwych wariantach językowych) lub „Alicji w Krainie Czarów” (46 tłumaczeń).
Każdorazowo wykorzystane osiem języków obejmowało: język ojczysty danego uczestnika, trzy inne, których nauczył się w późniejszym życiu i cztery języki mu nieznane. Dwa nieznane języki były blisko spokrewnione z językiem ojczystym uczestnika, a pozostałe dwa pochodziły z niepowiązanych rodzin językowych.
Wyniki wskazały, że znane języki wywołują silniejszą reakcję (sugerujące ciężką pracę stosownego regionu w mózgu) niż zupełnie nieznane. Nimi mózg się nie przejmował: skoro nie umie ich pojąć, po cóż się wysilać? Najbardziej napracowały się mózgi nad językami podobnymi do znanych – próbowały jednak coś zrozumieć, analizując naprędce możliwe analogie do przyswojonego języka.
Od tych ustalonych właśnie reguł był jednak przedziwny wyjątek. Język ojczysty (przyjmujemy, że wyuczony na najwcześniejszym etapie życia), zamiast być potraktowany jako najbardziej znany, czyli prowokować silniejsze „świecenie” w zastosowanej tomografii, wzbudzał, podobnie jak języki całkiem obce, stosunkowo niewielką aktywność mózgu. „To sugeruje, że języki, których uczymy się na wczesnym etapie życia, mają w sobie coś wyjątkowego” – podsumowują autorzy.
Jak, jako gatunek Homo sapiens zmienialiśmy się na naszej ewolucyjnej drodze ku naszej dzisiejszej wrażliwości na choroby? Czy istotnie plagi takie...
zobacz więcej
„Sieć językowa” to zestaw wyspecjalizowanych obszarów mózgu zlokalizowanych w lewym płacie czołowym i skroniowym. Jest odpowiedzialna za łączenie dźwięków mowy z ich znaczeniem. Ją właśnie miała śledzić tomografia funkcjonalna.
Zamiast używać różnych części mózgu, mózgi poliglotów zdawały się wykorzystywać tę samą podstawową sieć, co osoby jednojęzyczne, próbując nadać sens dźwiękom. Aktywność sieci językowych mózgu zmieniała się jednak w zależności od tego, jak dobrze uczestnicy rozumieli dany język.
Ów przedziwny fenomen, że gdy uczestnicy badania słyszeli swój język ojczysty, ich sieci językowe były w rzeczywistości mniej aktywne niż wtedy, gdy słyszeli inne znajome języki, jest tym ciekawszy, że występował nawet wtedy, gdy wyjątkowo biegle, czyli na tym samym poziomie co językiem ojczystym, posługiwali się oni innymi znanymi sobie językami. Zatem chyba da się powiedzieć, choć recenzenci jeszcze nie dopuścili tych badań do druku, więc trzeba zachować wobec nich ostrożność, że do przetwarzania języków, których nauczyliśmy się na wczesnym etapie życia, potrzeba mniej „mocy” mózgowej.
Ewelina Fedorenko, kierująca tym badaniem neurobiolog kognitywna z MIT, zauważa dla służb prasowych swojej uczelni, że znacznie częściej badamy dysfunkcje systemu językowego (np. dysleksję etc.) niż zaawansowane i wszechstronne zdolności językowe. Nawet, jeśli takich ludzi jest 1 proc. populacji, możemy się dzięki funkcjonowaniu ich mózgu nauczyć czegoś istotnego o podstawowych procesach kognitywnych człowieka, jak np. nabywanie języka.
Warto tu zwrócić uwagę, że rzecz sama nie musi dotyczyć tylko języków. Każda wiedza specjalistyczna nabyta na wczesnych etapach życia zmniejsza ilość mocy mózgu potrzebnej do wykonania zadania. Mózg znajduje najwygodniejsze, najszybsze ścieżki dla kojarzenia faktów niezależnie od ich natury: czy to będą obserwacje ptaków, rozpoznawanie dzikich roślin, wiedza o dinozaurach czy o starych samochodach, a wreszcie gra na instrumencie.
Osiągnięcie szczytowej sprawności poznawczej, także w zakresie języka, jak poucza to najnowsze badanie, może być bardziej prawdopodobne, gdy uczymy się w jak najmłodszym wieku. Plastyczność wtedy jest najwyższa, a neuronów jeszcze nie ubywa, a przeciwnie, podobnie jak synaps, przybywa.
Oczywiście są sytuacje, jak udar mózgu, gdy tak neurony, jak synapsy giną. Badania dzisiejsze mogą mieć zatem w przyszłości wcale niemały aspekt praktyczny. „Zrozumienie, czego potrzebuje mózg do nauki języków, może pewnego dnia doprowadzić do lepszych narzędzi, które pomogą ludziom łatwiej uczyć się języków po udarze lub uszkodzeniu mózgu” – podsumowuje swój komentarz magazyn „Science”.
Mówimy: talent językowy, talent matematyczny, talent muzyczny, talent plastyczny… Może nie ma żadnych tego typu talentów, jakiś neurologicznych preformacji obszarów mózgu, a tylko bardzo wczesne specjalizowanie mózgu w określonych zagadnieniach? Gdy niedawno zwiedzałam Galerię Paleontologii i Anatomii Porównawczej w Paryżu, gdzie na drugim piętrze znajdują się skamieniałości m.in. ryb pancernych z okresu dewońskiego, dinozaurów czy jak najbardziej czworonożnych ssaków dających początek wielorybom i innym waleniom, za rękę ciągnęły rodziców i dziadków pięcio-, siedmioletnie maluchy, które tym zdziwionym dorosłym mówiły: popatrz, popatrz: to triceratops! A to pakicetus! A to dunkleosteus!
Pewnie, że nie wszystkie zostaną paleontologami, ale niewątpliwie już rozumieją z ewolucji zwierząt więcej niż poprzednie pokolenia. Nie urodziły się takie. Nauczyły się tego z kreskówek, książeczek i filmików przyrodniczych, których dawniej nie było.
Zobacz także: Nano wykrywa raka mózgu w… moczu