
Podczas gdy siły podległe Kremlowi dokonują kolejnych zbrodni na Ukrainie, a Władimir Putin w dalszym ciągu dąży do zniszczenia tego kraju, MKOI zastanawia się, jak dopuścić Rosjan na olimpiadę. Organizacja ta wpisuje się we wciąż silną za Zachodzie tendencję, by relatywizować ludobójczą politykę Moskwy i osłabiać nałożone na nią sankcje. Działania te spotykają się jednak ze zdecydowanym sprzeciwem Polski, która nie godzi się na powrót polityki „business as usual” z Rosją.
Wojna z Ukrainą to okres kadrowych rotacji w dowództwie Sił Zbrojnych FR na skalę dotąd nieznaną. Ciągłe zmiany na najważniejszych stanowiskach w...
zobacz więcej
Pomysł MKOl, który rozważa możliwość startu w igrzyskach w Paryżu w 2024 roku wybranych sportowców z Rosji i Białorusi, jeśli zadeklarują, że przeciwstawiają się wojnie i nie mają dopingowej przeszłości – szokuje. I nawet jeśli poparty jest on obostrzeniami, by mieli oni kwalifikować się m.in. z zawodów w Azji, a na olimpiadzie występować pod flagą neutralną, to jest to kolejny przykład na obchodzenie sankcji i wykorzystywanie górnolotnie brzmiącego hasła, by „nie mieszać sportu z polityką”, do umniejszania rosyjskich zbrodni na Ukrainie.
Nie ma się więc co dziwić, że pomysł ten spotkał się ze zdecydowaną krytyką ze strony Kijowa i jego sojuszników, wśród których najostrzej wypowiedziały się Polska i kraje bałtyckie.
Ukraińcy postawili sprawę jasno: jeśli MKOl myśli, że w ten sposób wymusi na całym świecie przymykanie oczu na działania Kremla, to oni nie będą brać w tym udziału i po prostu zbojkotują to sportowe święto. Zastrzegli jednak, że będzie to ostateczność i na razie będą dążyć do tego, by Komitet Olimpijski zmienił w tej sprawie zdanie.
Rosyjscy okupanci konfiskują na tymczasowo kontrolowanych terenach Ukrainy książki w języku ukraińskim i spalają je w kotłowniach; jest to praktyka...
zobacz więcej
Jak podkreślał minister ds. młodzieży i sportu Ukrainy, przewodniczący UKOl Wadym Hutcajt, do 10 lutego będzie wysyłał pisemne apele do podmiotów ruchu olimpijskiego, w tym do narodowych komitetów olimpijskich i międzynarodowych federacji sportowych sportów olimpijskich, z apelem o wywarcie presji i jasne postawienie sprawy – wyrażenie sprzeciwu dla obecności Rosjan i Białorusinów na olimpiadzie.
W stanowisku władz Kijowa nie zabrakło też słów rozczarowania.
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba zaznaczył, że na igrzyskach olimpijskich w Tokio 45 z 71 medali dla Rosji zdobyli sportowcy, którzy byli jednocześnie członkami Centralnego Klubu Sportowego Armii Rosyjskiej.
„Armia ta dopuszcza się okrucieństw, zabija, gwałci i grabi. To właśnie ją ignoranci z MKOl chcą umieścić pod białą flagą, która pozwala Rosjanom na rywalizację” – napisał w mediach społecznościowych Kułeba. W innym wpisie poinformował, że od początku rosyjskiej inwazji zginęło 231 ukraińskich sportowców i trenerów.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przyznał w sobotę wieczorem w nagraniu wideo, że sytuacja na froncie robi się coraz cięższa. Wyjaśnił, że...
zobacz więcej
Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak określił MKOl jako organizację „promującą rosyjską antyludzką politykę” i ocenił, że rosyjska obecność na igrzyskach będzie stanowić dla Kremla „platformę do promowania ludobójstwa”.
Nie można być łatwowiernym – ulegać zapewnieniom, że na olimpiadzie wystartują jedynie „dobrzy Rosjanie” – pewne jest, że Moskwa dla swoich dezinformacyjnych celów wykorzysta nawet tych rosyjskich sportowców, którzy spełnią kryteria MKOl.
Stąd też list prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, w którym wzywa on międzynarodowe federacje sportowe do zajęcia stanowiska w sprawie udziału sportowców z Rosji i Białorusi w najbliższych igrzyskach olimpijskich, podkreślając, że należy powrócić do „prawdziwych zasad olimpijskich”.
Jego zdaniem jest jedynie kwestią czasu, że rosyjscy sportowcy, którzy otrzymają szansę na międzynarodowe występy, zaczną używać symboli „ruskiego miru” i wpisywać się w dezinformacyjną machinę Kremla.
Zełenski oskarżył przy tym przedstawicieli MKOl o hipokryzję i zaprosił jej szefa Thomasa Bacha do Bachmutu, w którym toczą się krwawe walki z Rosją.
MKOl jak na razie wydaje się nie rozumieć, jak wielki błąd popełnia i jak kompromituje się jako organizacja, która powinna kierować się duchem olimpijskim, który jest czymś o wiele większym niż jedynie rywalizacją sportową.
Deputowany do rosyjskiej Dumy Sargis Mirzachanjan utworzył siatkę europejskich polityków, którzy mieli pracować w charakterze agentów wpływu...
zobacz więcej
Jego przedstawiciele skrytykowali ukraińską groźbę zbojkotowania olimpiady podkreślając, że jest to „ekstremalnie niefortunna sytuacja” i że grożenie bojkotem jest „bezzasadne”. Co więcej, w urzędowym tonie MKOl poinformował Kijów, że sam bojkot jest „naruszeniem Karty Olimpijskiej” i że „wszystkie Narodowe Komitety Olimpijskie są zobowiązane do udziału w igrzyskach”.
Podkreślił on przy tym, że poprzednie bojkoty nie odnosiły swoich politycznych celów, a stratni byli na nich jedynie sportowcy – warto nadmienić, że to tłumaczenie z miejsca przejęła też strona rosyjska, która wykorzystała ten argument do tego, by poniżyć Ukraińców.
Rosjanie jednak bynajmniej nie przyklasnęli decyzji MKOl, choć i tak jest ona dla nich korzystna, gdyż osłabia wizerunek państwa ludobójczego, jakim stała się Rosja po dokonaniu licznych zbrodni wojennych w ciągu 11 miesięcy inwazji. Oficjalnie – są oburzeni. Jak przekonuje prezes Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Stanisław Pozdniakow, Rosjanie powinni startować „bez żadnych ograniczeń i warunków".
Z kolei rosyjski minister sportu Oleg Matycin powiedział, że jest czymś niedopuszczalnym, by ustanawiać „specjalne warunki dla sportowców, które nie odpowiadają Karcie Olimpijskiej, zasadom równości i sprawiedliwości”. Co więcej, przekonywał on, że „polityki nie można i nie należy mieszać ze sportem" oraz że „nie ma miejsca na spekulacje na temat specjalnej operacji wojskowej".
Czy MKOl w podobnym tonie co Kijowowi odpowie Moskwie?
Wątpię.
Kupiańsk w obwodzie charkowskim to kolejny przykład rosyjskiego bestialstwa na Ukrainie. Agresorzy atakują infrastrukturę cywilną, zmuszając...
zobacz więcej
Jeśli jednak MKOl myślał, że jego planom sprzeciwi się jedynie Kijów, to bardzo się pomylił. Rośnie bowiem grono państw, które decyzja ta oburza. Ministrowie sportu Polski, Estonii, Litwy i Łotwy skrytykowali te plany i zaapelowali o wycofanie się z nich. Jak podkreślał szef MSZ Zbigniew Rau, Polska jest na tyle zdeterminowana w tej sprawie, że jeśli nie dojdzie do porozumienia z MKOl, to nasz kraj również rozważy bojkot. Wcześniej taką formę sprzeciwu uznała za możliwą, oprócz Ukrainy, także Łotwa.
Zbigniew Rau tłumaczył, że wspólna inicjatywa z państwami bałtyckimi wynika z tego, że po inwazji relacje z Rosją i Białorusią „nie mogą być takie, jak do tej pory, jak poprzednio”.
Z kolei wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński przypominał, że już wcześniej trzeba było wywierać silną presję na środowiska sportowe, by nie dopuszczały do międzynarodowych rozgrywek przedstawicieli tych krajów.
– Putin używa sportu, Łukaszenka zresztą też, do tego, żeby budować sobie poparcie, więc ograniczenie możliwości startu rosyjskich i białoruskich sportowców na zawodach sportowych globalnych przeciwdziała tej rosyjskiej propagandzie – mówił wiceminister.
Jak poinformował minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk, po zaplanowanym na 10 lutego spotkaniu około 40 ministrów sportu z Europy i innych części świata zostanie przedstawione wspólne stanowisko, sprzeciwiające się możliwości występowania Rosjan i Białorusinów na olimpiadzie.
Dmytro Łubiniec, ukraiński rzecznik praw człowieka, oskarżył w piątek Rosjan o sprzedawanie porwanych ukraińskich dzieci do produkcji...
zobacz więcej
Minister ocenił, że organizacja ta grzeszy w tej sprawie naiwnością i poprzez taką decyzję daje Rosji możliwość, by ta „zakpiła sobie z całego wolnego cywilizowanego świata”. Wyraził przy tym przekonanie, że należy dać MKOl-owi „szansę na autorefleksję, jeszcze nie stawiając ich pod murem tak mocnych alternatyw”.
Polscy politycy działają również w PE, by i tam zwrócić uwagę na niebezpieczne konsekwencje braku wykluczenia sportowców z Rosji i Białorusi z udziału w igrzyskach olimpijskich. W liście skierowanym do Rady Europejskiej 83 eurodeputowanych z różnych frakcji, w tym 26 z Polski, podkreśla, że decyzja MKOl jest „sprzeczna z naszymi wartości demokratycznymi, które opierają się na pokoju i poszanowaniu prawa międzynarodowego”, a także „zmniejsza międzynarodowe uznanie i potępienie zbrodni wojennych oraz ludobójstwa na Ukrainie”. Zaznaczono w nim, że tą decyzją MKOl „dystansuje się od naszych wspólnych wartości i przymyka oko na dziesiątki tysięcy ukraińskich ofiar, z których wiele to cywile".
Eurodeputowani zwrócili przy tym uwagę, że w listopadzie zeszłego roku PE przyjął rezolucję uznającą Rosję za państwo wspierające terroryzm oraz że Putin wykorzystuje sport jako „narzędzie rozszerzania swoich wpływów”, a Rosja posiada państwowy program dopingowy.
Zobacz też: Rosyjscy zbrodniarze będą ścigani międzynarodowymi listami gończymi
MKOl musi teraz wypić piwo, które nawarzył. Jeśli nie wycofa się ze swojego kompromitującego pomysłu, będzie musiał się liczyć z tym, że protest będzie przybierać na sile. Mówienie, że sport i polityka to dwie różne rzeczy, podczas gdy Rosja nadal realizuje ludobójczą politykę wobec Ukraińców, a Putinowi i jego towarzyszom grozi nowa Norymberga, to kpina z ofiar, ale również z moralności i zwykłej przyzwoitości. Działacze mają jeszcze trochę czasu, by wycofać się z tej sprawy rakiem. Warto, żeby skorzystali z tej szansy.
Petar Petrović
Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia.