
Ponad 100 tysięcy osób protestowało w sobotę wieczorem na ulicach izraelskich miast przeciwko rządowym planom reformy wymiaru sprawiedliwości – poinformował portal dziennika „Jerusalem Post”. To już piąta sobota z rzędu takich protestów.
W wieku 87 lat zmarł Szewach Weiss, były przewodniczący Knesetu i były ambasador Izraela w Polsce, kawaler Orderu Orła Białego, zasłużony na rzecz...
zobacz więcej
Tłumy ludzi wyszły m.in. na ulice Tel Awiwu, Hajfy, Jerozolimy i Beer Szewy. Protesty odbyły się także w Paryżu przed hotelem, w którym przebywał premier Izraela Benjamin Netanjahu oraz w Londynie przed ambasadą izraelską. W Hajfie w demonstracji uczestniczył lider opozycji, były szef rządu Jair Lapid.
Czytaj także: Przemycali migrantów z Algierii do Hiszpanii, a w drugą stronę narkotyki
– Protestujący w Hajfie, Beer Szewie, Jerozolimie i Tel Awiwie przyszli, aby powiedzieć, że nie chcą żyć w kraju, w którym pracujący ludzie są mniej ważni niż ci, którzy nie pracują (...), a nieprzestrzegający prawa są ważniejsi niż ci, którzy go przestrzegają – powiedział Lapid. – Oni próbują uratować swój kraj, a my przychodzimy protestować razem z nimi. (...) Będziemy walczyć na ulicach, będziemy walczyć w Knesecie (parlamencie), będziemy walczyć w sądach. Ocalimy nasz kraj, ponieważ nie chcemy żyć w niedemokratycznym państwie – dodał były premier.
Premier Netanjahu, który po wyborach z listopada ubiegłego roku stanął na czele jednego z najbardziej prawicowych rządów w historii Izraela, uważa, że protestujący nie pogodzili się z wynikiem wyborów. Demonstranci twierdzą natomiast, że izraelska demokracja zostanie osłabiona, jeśli rządowi uda się przeforsować plany, które wzmocnią polityczną kontrolę nad nominacjami sędziowskimi i ograniczą uprawnienia Sądu Najwyższego do uchylania decyzji rządu lub ustaw Knesetu – podał Reuters.