
Nie mam nawet moralnego prawa prosić Ukraińców o przebaczenie; nie oczekuję, że oni mi wybaczą – powiedział w rozmowie z BBC były rosyjski oficer Konstantin Jefremow. Twierdzi on, że Ukraińcy byli brutalnie przesłuchiwani w niewoli i grożono im gwałtem. Przyznał, że w Rosji jest obecnie uważany za zdrajcę i dezertera.
Nasz czołg nie strzelał. Nie mieliśmy mechaników i sami nie umieliśmy go naprawić – powiedział rosyjski jeniec, który udzielił wywiadu ukraińskiemu...
zobacz więcej
Czytaj więcej w raporcie: Wojna na Ukrainie
Jefremow dostarczył BBC zdjęcia i dokumenty wojskowe, dzięki którym można było potwierdzić, że na początku wojny na Ukrainie rzeczywiście tam przebywał, a dokładniej w obwodzie zaporoskim, w tym w mieście Melitopol. Rosyjski oficer kilkukrotnie próbował opuścić armię z własnej woli, ale w końcu został zwolniony. Teraz uciekł z Rosji.
Dziennikarz BBC zapytał go o to, co myśli o tych Rosjanach, którzy popierają decyzję Władimira Putina o inwazji na Ukrainę. – Nie wiem, co oni mają w głowach, jak mogli dać się tak oszukać – odpowiedział.
– Przepraszam cały naród ukraiński, że jako nieproszony gość przyszedłem do ich domu z bronią w ręku. I dziękuję Bogu, że nikt nie ucierpiał z moich rąk, że nie pozbawiłem nikogo życia na tej ziemi. Nie mam nawet moralnego prawa prosić Ukraińców o przebaczenie. Nie mogę nawet prosić dla siebie o przebaczenie i nie oczekuję, że oni mi wybaczą. Nigdy nie chcę i nie będę uczestniczyć w takim szaleństwie – zaznacza były rosyjski oficer.
Czytaj także: Rosjanie znęcają się nad ukraińskimi jeńcami. Jest relacja rzecznika praw człowieka
Były rosyjski oficer twierdzi, że Ukraińcy byli brutalnie przesłuchiwani w niewoli, strzelano do nich i grożono im gwałtem. Według Jefremowa w jednym z miejsc na południu Ukrainy „przesłuchania i tortury trwały przez tydzień”.
Ukraińska kontrofensywa w obwodzie charkowskim załamuje oś rosyjskich wojsk. Wielu żołnierzy Władimira Putina trafiło w ostatnich dniach do...
zobacz więcej
Były rosyjski oficer zgodził się opowiedzieć dziennikarzowi BBC o zbrodniach, których był świadkiem na Ukrainie. Konstantin Jefremow w randze starszego porucznika dowodził plutonem 42. dywizji strzelców zmotoryzowanych, który stacjonował w Czeczenii.
– Wtedy wiedzieliśmy tylko, że to są ćwiczenia – wspomina Jefremow. – 10 lutego 2022 roku przybyłem na poligon na Krymie. Nikt nie wierzył, że będzie wojna. Wszyscy myśleli, że będą ćwiczenia. Jestem pewien, że nawet wyżsi oficerowie nie wiedzieli – przekonuje.
– Wszyscy byliśmy w mieście Dżankoj, to jest północ Krymu, blisko granicy z Ukrainą – wskazuje. – Wczesnym rankiem 24 lutego usłyszeliśmy huk artylerii. Wszelkie wątpliwości zniknęły: zaczęła się wojna – opowiadał.
– Zdecydowałem się odejść. Podszedłem do mojego dowódcy i wyjaśniłem mu swoje stanowisko. Na co zabrał mnie do starszego dowódcy, szefa sztabu dywizji – wspomina Jefremow, dodając: „szef sztabu skarcił mnie, nazwał zdrajcą i tchórzem. Powiedział, że strzeli mi w nogę”.
Nazywają nas „niebiańskim tysiącem”, bo z tysiąca osób, które znalazły się w naszej grupie więźniów i pojechały walczyć na Ukrainę, tylko około 20...
zobacz więcej
– Wysłuchałem go, odwróciłem się i wyszedłem. Zostawiłem broń mojemu bezpośredniemu dowódcy, wsiadłem do taksówki i odjechałem. Postanowiłem wrócić do jednostki, która znajduje się w Groznym, napisać rezygnację i przejść przez procedurę zwolnienia – kontynuował.
Jak jednak dodał, jego przełożony, pułkownik chciał umieścić go za dezercję w więzieniu, gdzie miałby spędzić od 7 do 10 lat. Jego dane zostały przekazane policji. Po czym, prawnik wojskowy poradził mu, aby wrócił i złożył raport swojemu dowódcy.
Jak wspomina były oficer, czuł się przerażony i nie wiedział, jaką podjąć decyzję. Wrócił do miasta Dżankoj i napisał list rezygnacyjny z własnej woli, ale dowódcy odmówili jego przyjęcia.
Jefremow zapewnia też, że nie brał udziału w operacji aneksji Krymu ani nie walczył na wschodniej Ukrainie. – Przez trzy lata przed tą wojną zajmowałem się rozminowywaniem ziemi czeczeńskiej, która przetrwała dwie wojny. Kochałem swoją pracę, wierzyłem, że jestem użyteczny – mówi w rozmowie z BBC.
Czytaj także: Okrutna egzekucja rosyjskiego najemnika
Konstantin Jefremow w 2022 roku został tymczasowo dowódcą plutonu strzelców w skonsolidowanym batalionie. 27 lutego on i jego jednostka otrzymali rozkaz natarcia na Ukrainę. – Wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy kolumną w kierunku granicy, przekroczyliśmy ją i bez zatrzymywania się ruszyliśmy aż do Melitopola – opowiada. Jak podaje BBC, kolejne 10 dni Rosjanin spędził na lotnisku wojskowym, które zostało zdobyte przez wojska rosyjskie.
– Tam widziałem pierwsze przypadki grabieży. Żołnierze i oficerowie zabierali wszystko po kolei. Widziałem, jak wchodzili do wszystkich pomieszczeń gospodarczych – mówi. Jak wymienia, jego koledzy kradli wiadra, siekiery, rowery.
Podczas tej strasznej wojny nikogo na Ukrainie nie wyzwalamy, lecz wyłącznie krzywdzimy ludzi i jesteśmy szabrownikami; przychodziły do mnie dzieci...
zobacz więcej
Przez około półtora miesiąca on i ośmiu innych żołnierzy pod jego dowództwem byli przydzieleni do pilnowania rosyjskiej jednostki artylerii w obwodzie zaporoskim. – Cały czas spaliśmy na ulicy . Głodowaliśmy, polowaliśmy na zające, bażanty. Oszczędzaliśmy wodę – wspomina Jefremow. .
W kwietniu 2022 roku oddział Jefremowa został przydzielony do ochrony „tylnego sztabu” na osiedlu typu miejskiego Kamjanka w obwodzie zaporoskim. Jego pułkownik prowadził tam przesłuchania pojmanych Ukraińców.
– Przyłożył pistolet do głowy mężczyzny, który miał zabandażowane oczy, i powiedział: „policzę teraz do trzech, a potem strzelę ci w głowę” – wspomina były oficer, dodając, że pułkownik strzelił w okolice uszu ukraińskiego jeńca. – Ogłuszył go, a on nie słyszał, jakie pytania zadawał pułkownik. I zaczął krzyczeć. Mówię: „towarzyszu pułkowniku, on cię nie słyszy, ogłuszyłeś go”. Odpowiada mi: „on oszukuje”. Te przesłuchania i tortury trwały tydzień. Każdego dnia i nocy, czasem dwa razy dziennie – opowiada.
Jak relacjonuje, „więźniów trzymano w garażu”. Nie mogli dostawać normalnego jedzenia; kazano podawać im tylko wodę i chleb. Dodał też, że pułkownik pewnego razu postrzelił więźnia w ramię, „nie trafiając w kości, oraz w prawą nogę, łamiąc kość”. – Moi ludzie mu pomogli, zaprowadzili do garażu – twierdził. Były oficer przekonywał, że chciał zawieźć Ukraińca do szpitala, martwiąc się, że się wykrwawi, ale pułkownik nie zgodził się na natychmiastową pomoc.
Związany z Grupą Wagnera kanał na Telegramie opublikował nagranie, które ma przedstawiać brutalną egzekucję Jewgienija Nużyna. To Rosjanin, który...
zobacz więcej
– Przebraliśmy go w rosyjski mundur i zawieźliśmy do szpitala. Powiedziałem mu: „nie mów, że jesteś ukraińskim jeńcem wojennym, bo lekarze odmówią ci pomocy, albo któryś z rannych usłyszy i zastrzeli. Nie będziemy w stanie ich powstrzymać” – powiedział Jefremow.
BBC wskazało, że nie może szczegółowo potwierdzić zarzutów Konstantina Jefremowa, ale są one spójne z innymi zarzutami o znęcanie się nad ukraińskimi więźniami.
Kilka tygodni później, już na Krymie, wrócił on do swojej jednostki rozminowującej. Jednak, jak się okazało, nie na długo.
– Sześć osób i ja podjęliśmy decyzję (o odejściu z wojska) – przekonuje były oficer. Jak dodał, wyjechali z Krymu, po czym przyjechał po niego przyjaciel z Władykaukazu, by go zabrać.
– 27 maja przybyłem do mojej jednostki wojskowej w mieście Grozny i napisałem raport. Zaczęli mnie przekonywać. Oficerowie, którzy nie byli na Ukrainie ani jednego dnia, powiedzieli mi, że jestem tchórzem i zdrajcą. Nie pozwolili mi odejść z własnej woli – przekonuje były rosyjski oficer.
Czytaj także: Rosja z rozmysłem zabiła jeńców wojennych w Ołeniwce
Dowództwo wojskowe zarzucało mu w jednym z dokumentów „uchylanie się od służby wojskowej” i niewykonanie nakazu powrotu na Ukrainę. Działanie Jefremowa określono jako „popełnienie rażącego przewinienia dyscyplinarnego”. Jedno pismo odnosi się do „przedterminowego zwolnienia ze służby wojskowej w związku z niewykonaniem warunków umowy”.
Na Ukrainie uruchomiono infolinię przeznaczoną dla rosyjskich wojskowych, którzy chcą oddać się do ukraińskiej niewoli. Zaznaczono, że rosyjskim...
zobacz więcej
– Po 10 latach służby zostałem oskarżony o zdradę, dezercję tylko dlatego, że nie chciałem zabijać ludzi – mówi Jefremow. – Ale cieszę się, że jestem teraz wolnym człowiekiem, że nie muszę nikogo zabijać lub nie muszę zostać zabitym – podkreślił.
Po tzw. „częściowej mobilizacji” ogłoszonej przez Władimira Putina we wrześniu 2022 roku setki tysięcy rosyjskich obywateli zostało powołanych do wojska i wysłanych do walki na Ukrainie. Podobnie mogło stać się z rozmówcą BBC. – Zrozumiałem, że nie zostawią mnie samego; (…) oficera, który już tam był – wskazuje.
– Pracownicy wojskowego biura meldunkowego i poborowego specjalnie przyjechali, pełnili dyżur, pilnowali mnie w moim domu. Wynajęłam mieszkanie i ukryłem się tam – opowiada.
Czytaj także: Mordowanie i okaleczanie jeńców. Wychodzą na jaw zbrodnie Rosjan
Jefremow skontaktował się z organizacją zajmującą się prawami człowieka Gulagu.net, która pomogła mu opuścić Rosję. BBC nie wyjawiło jednak, gdzie obecnie przebywa były rosyjski oficer.