
Strażnik aresztu śledczego w Kijowie współpracował z osadzonymi tam przestępstwami przy handlu narkotykami, dostarczaniu do cel telefonów komórkowych czy innych zakazanych przedmiotów. Kontrabandę miał przenosić za więzienne mury jeden z funkcjonariuszy, będący łącznikiem między aresztantami a ich wspólnikami z wolności.
Nie udało się rozpocząć procesu w sprawie jednego z największych skandali w polskim więziennictwie. Chodzi o przejęcie przez gangsterów z grupy...
zobacz więcej
Z ustaleń państwowego Biura Śledczego Ukrainy (DBR) oraz policji wynika, że od wielu miesięcy na terenie aresztu w Kijowie działał prężny gang handlarzy zakazanymi substancjami odurzającymi. Narkotyki, takie jak: marihuana, haszysz czy dopalacze, trafiały do więziennego gangu najczęściej w jedzeniu czy produktach higienicznych.
Dostawcy nie obawiali się wpadki, ponieważ na swojej liście płac mieli pracującego tam strażnika. Ten zaś przenosił do osadzonych narkotyki, ale także telefony komórkowe, karty telefoniczne (bardzo cenny środek płatniczy za kratami) oraz inne zakazane przedmioty. Według funkcjonariuszy DBR funkcjonariusz miał otrzymywać solidny procent zysku ze sprzedaży kontrabandy. Grupa składała się aresztantów oraz ich wspólników przebywających na wolności.
Podczas operacji wymierzonej we wspomniana grupę przeszukano m.in. areszt w Kijowe i zabezpieczono znaczne ilości narkotyków. Do tej pory zatrzymano sześciu członków gangu, którzy odpowiedzą za udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz obrót narkotykami. Skorumpowany strażnik na razie jest podejrzany o przyjmowanie łapówek. Śledczy nie kryją, że to dopiero początek sprawy i można się spodziewać kolejnych zatrzymań. Zarówno osób z półświatka, jak i służby więziennej.