RAPORT

Pogarda

Samuraj spod Krakowa nie odzyska miecza. Sąd: Sam się zhańbił

Robert żył zgodnie z kodeksem bushido. Czy aby na pewno?  (fot. Policja, zdjęcie ilustracyjne)
Robert żył zgodnie z kodeksem bushido. Czy aby na pewno? (fot. Policja, zdjęcie ilustracyjne)

Najnowsze

Popularne

Mieszkający pod Krakowem młody mężczyzna, który pasjonował się japońskimi wojownikami, zaatakował mieczem samurajskim swojego kuzyna. Po wyroku próbował odzyskać zarekwirowany przez śledczych miecz. Sąd nie przychylił się jednak do jego prośby. „Sam się zhańbił, bo prawdziwy samuraj okazuje miłosierdzie, którego oskarżony nie okazał” – uzasadniono.

Szokujące nagranie. Zuchwały przestępca zginąłby, gdyby nie policja [WIDEO]

Ukradł radiowóz i po brawurowym pościgu rozbił się na torach. Sceny jak z filmu akcji rozegrały się nocą na ulicach Atlanty, stolicy amerykańskiego...

zobacz więcej

Historię Roberta B., który mieszkał pod Krakowem, przybliżyła „Gazeta Krakowska”. Od małego pasjonował się Japonią i jej kulturą. Szczególnie interesował się tradycją samurajów, co doprowadziło do tego, że pasję dosłownie przekuł w zarobek, bo zaczął wyrabiać samurajskie miecze. 

 

Zgodnie z bushido?


B. był zafascynowany samurajami do tego stopnia, że postanowił żyć zgodnie z rygorystycznym kodeksem tzw. bushido. 

 

Pewnego dnia do części budynku, gdzie mieszkał podkrakowski samuraj, wszedł jego kuzyn Konrad, który skorzystał z toalety. Oburzony Robert zdjął ze ściany jeden ze swoich mieczy i ruszył w kierunku kuzyna. 

 

Z relacji Roberta wynika, że został popchnięty przez kuzyna Konrada, wybiegł na zewnątrz, ale tam znowu go dopadł. Robert miał wskutek przerażenia wyciągnąć miecz i uderzyć Konrada. Ostrze ugodziło kuzyna prawą rękę, przecięło mu zginacz nerwu łokciowego, ścięgna zginaczy, tętnicę łokciową i promieniową oraz uszkodziło kość śródręcza. Inną wersję zdarzeń przedstawił poszkodowany. 

Zagraniczne media piszą o zabójstwie w Polsce. Nie żyje 30-letni informatyk

Zwłoki 30–letniego informatyka z Kerali w Indiach znaleziono w mieszkaniu przy ul. Włodarzewskiej. Podejrzanym jest 40-letni Polak, który usłyszał...

zobacz więcej

20-letni Konrad trafił do szpitala, gdzie spędził siedem dni. Prokuratura postawiła Robertowi zarzut usiłowania zabójstwa. Śledczy zarekwirowali mu też miecz. 

 

Robert zaprzeczał, by chciał zabić Konrada. – Gdybym chciał to zrobić, to nic nie stało na przeszkodzie, a cios w głowę mogłem zadać zupełnie innym cięciem, które także systematycznie ćwiczę. Ja miarkowałem moje jedyne uderzenie i to w wyciągniętą w moim kierunku rękę. Uderzyłem, bo czułem się zagrożony – mówił. 

 

Działał w obronie?


W trakcie procesu Robert przyznał się do spowodowania obrażeń ciała kuzyna, ale zapewniał, że nie próbował go zabić, bo działał jedynie w warunkach obrony koniecznej. Sąd dał wiarę zeznaniom Roberta, że ten nie chciał zabić kuzyna. 

 

„Powołany biegły, specjalista od wschodnich sztuk walki, wypowiedział się, że cios zadany takim mieczem, gdyby nie był miarkowany przez Roberta, mógł bez przeszkód spowodować przecięcie całej ręki i śmiertelną ranę głowy ofiary” – opisuje „Gazeta Krakowska”. 

Austriak miesiącami trzymał żonę i dzieci w piwniczce na wino

Tom L., 54-letni Austriak, znany w środowisku tzw. Obywateli Rzeszy (Reichsbuerger), przygotowywał się na światową katastrofę. Dla swojej partnerki...

zobacz więcej

Sąd, wydając wyrok, nie zgodził się z twierdzeniem, że Robert działał w obronie koniecznej. Skazał go na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Wymierzył tysiąc zł grzywny oraz skonfiskował miecz. 

 

Młody samuraj odwołał się od wyroku, ale co zaskakujące, nie w zakresie kary, lecz w sprawie swojego miecza. Napisał, że ze względu na wyznawane wartości oraz światopogląd zabranie mu broni jest zbyt dotkliwe. 

 

„Jestem całkowicie przesiąknięty ideami kodeksu bushido, a one mówią, że utrata miecza to świętokradztwo, a miłość do oręża jest jedną z podstawowych zasad tego kodeksu. Miecz dla samuraja to świętość, skarb, istota jego duszy – i nigdy nie można się go pozbyć, bo każdemu wojownikowi grozi za to okrycie się hańbą do końca życia” – pisał w apelacji. 

 

„Jestem emocjonalnie z nim związany i odpowiedzialny za jego przeznaczenie. Zrozumiałem naganność mojego czynu, żałuję tego i nigdy go nie powtórzę, ale miecz chciałbym odzyskać lub zamienić tę karę na inną, choćby pieniężną” – apelował. 

Sąd Apelacyjny w Krakowie nie przychylił się do prośby Roberta. 

 

„Ani mężny, ani godny”


„Podkreślił, że żyjemy w porządku, który stanowi Konstytucja RP i ona powinna być wyznacznikiem wszelkich zachowań każdego Polaka niezależnie od tego, czy hołduje on kodeksowi bushido, czy też nie. Narzędzie użyte do tego przestępstwa było niebezpieczne, a szkodliwość zachowania oskarżonego bardzo poważna. Sam miecz nie miał wartości zabytkowej czy historycznej, choć należy docenić zdolności rękodzielnicze oskarżonego, ale to za mało, by mu oddać tę broń, choć sam ją zrobił. Z drugiej strony, sąd podkreślił, że to sam oskarżony złamał zasady tego kodeksu, który mówi, że samurajowi nie wolno atakować mieczem osoby bezbronnej, takiej, która nie trzyma w ręce drugiego miecza” – przywołuje gazeta decyzję sądu. 

  

„Dlatego Robert B. sam się zhańbił, bo prawdziwy samuraj okazuje miłosierdzie, którego oskarżony nie okazał, atakując kuzyna mieczem. Nie był ani mężny, ani powściągliwy, ani godny, by być prawdziwym wojownikiem i dlatego miecza z powrotem nie dostanie” – uznał sąd. 

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej