Szokujące tezy polityków Platformy. Rosyjska propaganda od początku wojny powiela tezę, jakoby Polska chciała zająć zachodnią Ukrainę. W Platformie Obywatelskiej już nie tylko Radosław Sikorski powiela tę tezę. Bronią go m.in. rzecznik PO Jan Grabiec czy bliscy współpracownicy Donalda Tuska (Bartłomiej Sienkiewicz, Jan Rostowski). Śmielej wypowiadają się także szeregowi posłowie Platformy. Robert Kropiwnicki stwierdził np., że przez pierwszych 10 dni wojny rząd PiS nie robił nic, by wesprzeć Kijów. Radosław Sikorski (minister spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska) stwierdził, że polski rząd wahał się ws. rozbioru Ukrainy.Sprawę bagatelizuje Bartłomiej Sienkiewicz (minister spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska i były szef UOP) zaznaczając, że „kamieniem może rzucić ten”, kto nigdy nie powiedział paru słów za dużo w studiu telewizyjnym lub nie napisał czegoś takiego na Twitterze.Zobacz także: Zacharowa zachwycona Sikorskim. Mówi o „oficjalnym potwierdzeniu” tez Kremla – Radosław Sikorski jest człowiekiem o ogromnym autorytecie – podkreśla rzecznik PO Jan Grabiec w TVN24. Zaznacza, że są eksperci, dla których propozycje PiS wysłania misji NATO na Ukrainę „brzmiały dziwnie”.Z kolei Robert Kropiwnicki z Platformy stwierdził na antenie Telewizji Polskiej, że po wybuchu wojny, „przez pierwszych 10 dni wszyscy się zastanawiali, co robi Polski rząd, bo na pewno nie pomagał”. Ocenił, że Ukrainie pomagali Polacy, ale nie rząd Zjednoczonej Prawicy. #wieszwiecejPolub nasPoseł PO Artur Łącki w TVP Info dodał, że w wypowiedzi Sikorskiego „nie doczytał się jakiś strasznych rzeczy”, a Polska jako główny sąsiad Ukrainy „musiała rozpatrywać różne scenariusze”. Dopytywany, czy ma na myśli również rozbiór Ukrainy, dodał: „Wszystkie scenariusze”.Jan Rostowski (minister finansów w rządzie Donalda Tuska) przekonywał z kolei, że rząd PiS wahał się, czy wspierać Ukrainę „na maksa”. „Myślę tak samo jak Radosław Sikorski. Wzywam Mateusza Morawieckiego do powiedzenia nam prawdy” – apelował.A jakie są fakty?Już 24 lutego (w dniu rozpoczęcia rosyjskiej ofensywy) największe redakcje w Polsce pisały: „Polska broń dla Ukrainy. Pierwsze transporty dotarły, kolejne w drodze”. Jeszcze przed wojną premier RP Mateusz Morawiecki latał po świecie apelując o wsparcie rządu w Kijowie – w sześć dni odwiedził 11 państw.Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki byli w pierwszej delegacji (z całego świata), która wyruszyła do stolicy Ukrainy po rozpoczęciu wojny. To szef polskiego rządu mówił w Berlinie, że „5 tys. hełmów to chyba jakiś żart” i wywarł presję na Niemcy, by zaangażowali się w pomoc Ukrainie. Światowe media przyznają również, że to dzięki naszej inicjatywie (m.in. prezydenta Andrzeja Dudy) w ostatnich dniach zawiązano koalicję państw ws. wysłania czołgów – co konsekwentnie opóźniał Berlin.Zobacz także: Rzecznik rządu: Oczekuję od Tuska, że odetnie się od słów Sikorskiego [WIDEO] Politycy Platformy zapewniają, że Polska przez 10 dni od inwazji nie robiła nic. Tymczasem na portalu tvp.info opisywaliśmy, że już czwartego dnia wojny na Ukrainie pojawił się specjalny pociąg, który zabierał uchodźców i rannych żołnierzy, dostarczał sprzęt medyczny oraz pożywienie. Podobnych inicjatyw rządu – na różnych polach – były setki.W efekcie to liderzy Polski są dziś na Ukrainie najlepiej ocenianymi przywódcami świata. Zaatakowani przez agresora sąsiedzi darzą naszych przywódców największym zaufaniem, a Polskę stawiają na pierwszym miejscu rankingu „przyjaznych państw”.Zaangażowanie Polski podsumował w ostatnich dniach minister obrony USA Lloyd Austin, który stwierdził: „Polska jest liderem w dostarczaniu pojazdów opancerzonych Ukrainie, szkoleniu ukraińskich sił zbrojnych oraz udzielaniu schronienia ukraińskim uchodźcom”.