
Zauważmy jedną rzecz. Zwolennicy Donalda Tuska zarzucają prawicowym dziennikarzom, że nie ma dnia, żeby w ich publikacjach nie pojawiło się nazwisko lidera Platformy Obywatelskiej. Jego obrońcy powołują się na potoczne powiedzenie, że dla mediów publicznych oraz prawicowych „dzień bez Tuska jest dniem straconym”.
Ja uważam, że Pan Donald Tusk to powinien iść na prezydenta, a nie na premiera, jak sobie życzyła niedawno Ursula von der Leyen. Weźmy pod uwagę...
zobacz więcej
Nie przeczę, że Donald Tusk jest najczęściej wymienianym – pośród negatywnych bohaterów – politykiem przez konserwatywno-centrowe media. Jednakże wyborcy, internauci ale także media sprzyjające Platformie Obywatelskiej, nie przyjmują do wiadomości rzeczy oczywistej, która jest główną i najczęściej jedyną przyczyną – jak to często określają – „nagonki” na Donalda Tuska. Pomijają całkowicie rzecz oto taką: praktycznie nie ma dnia, żeby przywódca Platformy nie przypuścił ataku na PiS. Nie wytaczał fałszywych oskarżeń. Nierzadko odwracając całkowicie oceny w stosunku do podobnych albo wręcz tożsamych faktów. Co zatem pozostaje? Stulić po sobie uszy i udawać, że oczywistego kłamstwa nie było? I tak w swoich fałszywych oświadczeniach jest zuchwały, spodziewając się, że największe i najbardziej bezczelne kłamstwa są przez jego zwolenników przyjmowane jak prawdy objawione.
Znamiennym przykładem przykładania skrajnie różnej miary do podobnych decyzji i przedsięwzięć są jego słowa wypowiedziane kilka godzin temu, a odnoszące się do wprowadzonych zmian w Kodeksie wyborczym. Oto, co powiedział: „Kto zmienia reguły gry, wprowadza nowe zasady w Kodeksie wyborczym tuż przed wyborami, tak naprawdę gwałci podstawowe zasady demokracji”.
Czytaj także: Donaldowi Tuskowi musi wystarczyć pojedynkowanie przy harataniu w gałę
Czyżby zapomniał, że w 2011 roku, również jak dziś, „tuż przed wyborami”, które odbyły się w pierwszej dekadzie października, na początku stycznia wprowadzono ważne i nowe przepisy do Kodeksu wyborczego. W stosunku do tegorocznych wyborów planowanych na ostatnie dni października lub pierwszy tydzień listopada, różnica w czasie w stosunku do 2011 roku może wynieść nie więcej niż miesiąc. Wtedy jednak nie „dokonano gwałtu na podstawowych zasadach demokracji”.
Nie będę ukrywał. Znowu o Tusku. Jak zwykle z troski. Przyznaję, nie całkiem bezinteresownej. Usprawiedliwia mnie jednak to, że nie tylko o...
zobacz więcej
Obecna nowelizacja stała się też dla Donalda Tuska natchnieniem do postawienia dodatkowego oskarżenia: „Coraz bardziej uzasadnione są obawy, że PiS może sfałszować wybory”. Na jakiej podstawie rzuca, na tyle poważne oskarżenie polityczne, które w istocie otwiera drogę do podjęcia działań prawnych o unieważnienie wyników wyborów – on jeden wie.
Ta wiedza jest tego samego rodzaju, jak wielokrotne wcześniej wysuwane pod adresem PiS zarzuty, że w swojej polityce partia ta realizuje scenariusz napisany na Kremlu przez Putina. Pomówienie o zamiar sfałszowania wyborów przypomina oficjalnie głoszoną denuncjację również autorstwa Donalda Tuska, że PiS zamierza opuścić Unię Europejską. – Chce to zrobić, by bezkarnie gwałcić prawa obywateli i zasady demokracji – ujawniał podczas słynnej manifestacji na Placu Zamkowym w Warszawie, przerażające intencje partii Jarosława Kaczyńskiego.
Warto zauważyć, że w październiku tego roku minie dokładnie druga rocznica proroctwa Donalda Tuska. Czy się sprawdzi?