
Autorka hitu „Toxic” po raz kolejny wprawiła swoich fanów w konfuzję. Zaraz po tym, jak do sieci trafiło nagranie dokumentujące dziwne zachowanie artystki w restauracji, konto piosenkarki zniknęło z Instagrama. Odbiorców zaniepokoiło to do tego stopnia, że postanowili interweniować, dzwoniąc pod numer alarmowy. Do sprawy odniósł się teraz rzecznik lokalnej policji.
Jamie Spears udzielił pierwszego wywiadu od ponad 10 lat. Wypowiadając się dla brytyjskiej gazety „The Mail on Sunday”, stwierdził, że Britney...
zobacz więcej
W połowie stycznia światło dzienne ujrzał niepokojący filmik z udziałem Britney Spears. O okolicznościach incydentu, który zarejestrowano na nagraniu, opowiedzieli w rozmowie z serwisem „TMZ” naoczni świadkowie zdarzenia. Jak relacjonowali, gwiazda siedziała wtedy wraz z mężem przy stoliku w jednej z popularnych kalifornijskich restauracji. Gdy Spears zauważyła, że jest nagrywana, wpadła w gniew – „zaczęła krzyczeć, bełkotać, mówić niezrozumiałym językiem”. Dziwaczne zachowanie artystki przypominało rzekomo „epizod maniakalny”.
Piosenkarka skomentowała później swój wybryk na Instagramie przyznając, że zareagowała impulsywnie, gdyż była wtedy pod wpływem alkoholu. „Tak bywa, gdy ludzie obserwują każdy twój ruch i mają cię za wariatkę. Jestem już naprawdę znudzona pisaniem takich postów” – dodała. Nieco później oznajmiła zaś, że zmienia imię na River Red. A potem całkiem zniknęła, usuwając swoje konto w serwisie. Choć w przypadku innych celebrytów można by uznać tego rodzaju ekscentryczne zachowanie za chęć wzbudzenia sensacji czy zwrócenia na siebie uwagi, jeśli chodzi o Spears sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Artystka od lat zmaga się bowiem z problemami natury psychicznej. Piosenkarka, u której zdiagnozowano niegdyś chorobę afektywną dwubiegunową, w 2007 roku przeszła poważne załamanie nerwowe. Została wówczas ubezwłasnowolniona, na 13 lat trafiając pod kuratelę ojca. Dlatego fanów Spears zaniepokoiły ostatnie doniesienia i późniejsze usunięcie jej instagramowego profilu. Postanowili interweniować, dzwoniąc pod numer alarmowy.
Głos w tej sprawie zabrał teraz przedstawiciel lokalnej policji. Potwierdził on, że funkcjonariusze otrzymali w minionych dniach wiele telefonów od zatroskanych wielbicieli gwiazdy, którzy w rozmowach z dyspozytorami wskazywali na „podejrzaną aktywność piosenkarki w Internecie”. Ich zdaniem wokalistka mogła znaleźć się w niebezpieczeństwie. Okazuje się jednak, że nie ma powodów do obaw. „Nie sądzimy, aby Britney Spears była krzywdzona lub znajdowała się w jakimkolwiek niebezpieczeństwie” – uspokaja rzecznik Biura Szeryfa Hrabstwa Ventura w Kalifornii. I dodaje, że więcej szczegółów podać nie może. „To kwestia zaufania publicznego i prawa do prywatności mieszkańców naszego hrabstwa” – skwitował.