– Ponad 10 tys. policjantów i żandarmów, w tym 3,5 tys. funkcjonariuszy w samym Paryżu zostanie zmobilizowanych w czwartek w celu nadzorowania strajków przeciwko reformie emerytalnej – ogłosił minister spraw wewnętrznych Francji Gerald Darmanin w radiu RTL. Minister transportu Clement Beaune przewiduje „piekielny czwartek”.
Francuska centrala związkowa CGT wezwała w czwartek do strajku rafinerie, które mają stanąć 26 stycznia na 48 godzin i 6 lutego na 72 godziny....
zobacz więcej
Według danych francuskiego wywiadu, cytowanego przez serwis informacyjny France Inter, kilkaset tysięcy demonstrantów planuje przemarsze w całym kraju, w tym kilkadziesiąt tysięcy osób ma się zebrać w samym Paryżu. Wywiad uważa, że wśród protestujących znajdą „radykalne elementy” głównie z ultralewicy, w takich miastach jak Paryż, Rennes, Nantes, Limoges czy Brest.
Lider związku zawodowego CGT Philippe Martinez wezwał w środę do kontynuowania akcji strajkowej po czwartkowych demonstracjach "gdziekolwiek będzie to możliwe". To francuski rząd wywołał strajki, ponieważ zapowiedział reformę, „która sprawi, że każdy będzie pracować dwa lata dłużej” – powiedział we francuskim kanale telewizji publicznej France 2.
Wcześniej Martinez zapowiadał, że „jeśli związki tak postanowią, kraj zostanie sparaliżowany”.
Akcja protestacyjna przedstawicieli różnych sektorów gospodarki będzie pierwszą we Francji od 12 lat. Wówczas w efekcie podniesienia wieku emerytalnego z 60 do 62 lat wszystkie związki zawodowe w kraju wspólnie postanowiły sprzeciwić się rządowej reformie.
Obecnie przedstawiony przez premier Elisabeth Borne plan ponownego podniesienia wieku emerytalnego, tym razem do 64 lat, spotkał się z ogromną krytyką związkowców. Według statystyk nie ma poparcia około dwóch trzecich Francuzów.
Plan reformy ma być jeszcze przedmiotem debaty w parlamencie.