Rosjanie stoją z założonymi rękami. Od przeszło miesiąca Górski Karabach – otoczona przez terytorium Azerbejdżanu ormiańska enklawa – odcięty jest od świata. Jedyne lądowe połączenie z Armenią blokują Azerowie. Połączenie lotnicze jest niemożliwe. Rosyjskie „siły rozjemcze” stoją z założonymi rękami, choć powinny zabezpieczać tzw. korytarz laczyński. Rosja była sygnatariuszem trójstronego porozumienia, które zakończyło tzw. drugą wojnę karabaską w listopadzie 2020 roku. Porozumienie to oddało szeroki na 5 km tzw. korytarz laczyński, którego osią jest górska droga łącząca Armenię z Górskim Karabachem pod kontrolę rosyjskich „sił pokojowych”, co miało zapewnić bezpieczną komunikację poprzez terytorium należące de iure do Azerbejdżanu. Pierwotnie droga biegła przez miasto Laczyn. Ustalono że Azerbejdżan i Armenia zbudują odcinki drogi omijającej stolicę rejonu. W sierpniu 2022, wskazując, że Armenia nie wypełnia swych zobowiązań, Baku wymusiło opuszczenie przez Ormian kilku wsi leżących na terenie korytarza. Od września zaś, po kolejnym ataku azerbejdżańskim na pogranicze, komunikacja między Armenią a Górskim Karabachem była poważnie utrudniona. Brak reakcji „gwaranta” Rosji i bezsilność Armenii zachęciła Azerbejdżan do kolejnych kroków. Baku chce bowiem skorzystać z koniunktury (zaangażowanie Rosji w wojnę z Ukrainą, samotność Armenii, poparcie Turcji) i ostatecznie zlikwidować polityczną samodzielność Górskiego Karabachu. Przeczytaj więcej: Bitwa w korytarzu Laczyn, czyli „siły pokojowe” z Rosji prowokują wojnę „Ekologiczna” blokada Od 12 grudnia dziesiątki Azerów z powiązanych z rządem organizacji ekologicznych blokują drogę niedaleko Szuszy, najważniejszego karabaskiego miasta kontrolowanego od ostatniej wojny przez Azerbejdżan. Twierdzą, że chcą zwrócić uwagę na nielegalne górnictwo w ormiańskiej enklawie, a jedyna droga łączącą ją z Armenią jest wykorzystywana do wywozu minerałów. Azerowie żądają prawa do kontroli miejsc, w których rzekomo Ormianie wydobywają nielegalnie złoto, zanieczyszczając przy tym środowisko naturalne. Armenia i Górski Karabach twierdzą, że demonstranci skutecznie odcięli region od reszty świata, co doprowadziło do niedoborów leków i żywności, a także do tego, że niektórzy mieszkańcy utknęli w Armenii. Stany Zjednoczone, Unia Europejska i inne zagraniczne instytucje wezwały Baku do przywrócenia ruchu w korytarzu. Bez efektu. Rada Bezpieczeństwa ONZ dyskutowała o blokadzie 20 grudnia podczas sesji nadzwyczajnej zainicjowanej przez Armenię. Stany Zjednoczone, Rosja, Francja i inni członkowie Rady wezwali Baku do ponownego otwarcia kluczowej drogi. Do sprawy odniósł się, dopiero 10 stycznia, prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew. Stwierdził, że… nie ma żadnej blokady. No bo – jak wskazał – od 12 grudnia drogą przejechało nawet 400 ciężarówek należących do rosyjskich żołnierzy. – Zapewne przewożą żywność i ważne rzeczy dla ludzi tam żyjących. Nie protestujemy – mówił Alijew. Jedyne produkty, jakie docierają do Karabachu od ponad miesiąca, są przewożone przez rosyjskie wojsko i MCK. Ale to dużo mniej, niż dostawy sprzed blokady (ok. 12 tys. ton miesięcznie). Kryzys w Górskim Karabachu Tak się też złożyło, że wraz z transportową blokadą ormiańskiej enklawy pojawiły się problemy z innego rodzaju łącznością tego regionu z Armenią. Tuż po wejściu „aktywistów” na drogę, Azerbejdżan odciął dostawy gazu do Karabachu. Pod presją międzynarodową przywrócono je po trzech dniach.Z kolei 10 stycznia lokalne władze karabaskie ogłosiły okresowe blackouty tłumacząc to uszkodzeniami kabli doprowadzającym energię elektryczną z Armenii do eksklawy przez miasto Laczyn, od sierpnia 2022 pod kontrolą Azerbejdżanu. Do tego dochodzą cykliczne problemy z Internetem… #wieszwiecejPolub nasPołożenie mieszkańców Górskiego Karabachu jest z każdym dniem trudniejsze. Azerbejdżan mówi o 25-30 tys. Ormian w enklawie. W rzeczywistości jest ich znacznie więcej, blisko 120 tys. Już kilkanaście procent małych i średnich firm musiało zawiesić działalność. Kilka tysięcy ludzi straciło pracę. Od 9 stycznia zamknięte są wszystkie przedszkola i wiele szkół. Wprowadzono ograniczenia w wypłatach z bankomatów i w zakupie paliwa. Sztab Operacyjny, który zarządza sytuacją kryzysową, wprowadził też 9 stycznia system kartek, aby regulować dystrybucję sprowadzanej żywności. Kartki są na podstawowe produkty, takie jak: makaron, ryż, kasza gryczana, cukier oraz olej słonecznikowy. Mieszkańcy Karabachu mogę teraz kupić po jednym kilogramie/litrze tych produktów miesięcznie. Na czele Sztabu Operacyjnego stoi niedawno mianowany minister stanu (szef „rządu” samozwańczej republiki) Ruben Wardanian. Podczas niedawnej wideokonferencji władz w Stepanakercie z Erywaniem podsumował sytuację tak: „Mamy trzy możliwości: zostać obywatelami Azerbejdżanu, wyemigrować, lub poradzić sobie z tą sytuacją. To walka o życie, musimy zrobić wszystko co w naszej mocy”. Transfer z Rosji Przez dekady tzw. klan karabaski rządził nie tylko Górskim Karabachem, ale też dominował w polityce Armenii. To się zmieniło po rewolucji 2018 roku i przejęciu władzy w Erywaniu przez Nikola Paszyniana. Później była klęska w starciu z Azerbejdżanem (2020). Nic dziwnego, że zmęczeni kolejnymi porażkami Ormianie karabascy z otwartymi ramionami przyjęli „zbawcę” z Rosji. To Ruben Wardanian. Miliarder, ale nie do końca „czysty”. W 2019 roku międzynarodowa organizacja dziennikarzy śledczych OCCRP ogłosiła, że kontrolowany przez Ormianina największy prywatny rosyjski bank inwestycyjny Troika Dialog stworzył sieć spółek w rajach podatkowych, w których w latach 2006-2013 wyprano blisko pięć miliardów dolarów z Rosji.We wrześniu 2022 miliarder zrezygnował z obywatelstwa rosyjskiego i przeprowadził się do Karabachu. Miesiąc później dostał propozycję kierowania „rządem” samozwańczej republiki i oczywiście przyjął ją. Szybko przejął pełnię władzy. Wyrzucił niemal wszystkich członków rządu, w tym wpływowego Witalija Bałasaniana, którego jeszcze niedawno typowano na następnego przywódcę Arcachu, jak Ormianie nazywają region. Dominację Wardaniana uznał też „prezydent” Arajik Harutiunian. Dla Baku pojawienie się Wardaniana w Stepanakercie było bardzo podejrzane, śmierdziało rosyjskim spiskiem i próbą storpedowania procesu pokojowego. – Jesteśmy gotowi rozmawiać z Ormianami żyjącymi w Karabachu, a nie z tymi, którzy zostali wysłani z Moskwy ukrywając w portfelu miliardy skradzione Rosjanom, jak osoba o nazwisku Wardanian, który został przetransferowany z Moskwy z bardzo jasną agendą – mówił w listopadzie 2022 prezydent Alijew. Wardanianowi nie ufa też Paszynian. Choćby dlatego, że miliarder był w dobrych relacjach z poprzednimi władzami Armenii. Dlaczego więc karabascy Ormianie mu zawierzyli? Bo myśleli że jego majątek i kontakty zagraniczne (głównie w Rosji) pomogą. Nie okazał się on jednak dla Górskiego Karabachu tym, kim stał się dla Gruzji inny miliarder, który też majątek zbił w Rosji, a więc Bidzina Iwaniszwili. Blokada korytarza laczyńskiego obnażyła słabość Wardaniana. Wardanian vs Erywań Krytycy Wardaniana wskazują, że nie tylko nie potrafi przekonać Rosjan do usunięcia blokady, ale nawet broni rosyjskich żołnierzy i twierdzi, że należy rozszerzyć mandat ich misji i liczebność kontyngentu. - Dlaczego ONZ nie robi więcej? Dlaczego Francja i USA nie robią więcej? – pyta lider Karabachu, zapominając, że porozumienie z 2020 dotyczy tylko Moskwy, Baku i Erywania. Rządy Wardaniana w Stepanakercie na pewno nie sprzyjają relacjom enklawy z Armenią. Być może zresztą taka jest misja biznesmena-polityka. Skoro Paszynian jest w coraz większym konflikcie z Rosją i szuka innych opcji na arenie międzynarodowej, to kontrola nad Karabachem może okazać się dla Moskwy ostatnią opcją by wciąż destabilizować region. 11 stycznia Paszynian stwierdził, że „to nie rząd Armenii powinien decydować o losie i stosunkach Górskiego Karabachu. Ludzie z Karabachu powinni decydować za siebie i powinni mieć komunikację, w tym z władzami Azerbejdżanu”.Erywań zdaje się umywać ręce w tej historii. Spiker parlamentu powiedział, że Armenia nie jest stroną w sporze związanym z blokadą korytarza laczyńskiego. Simonian stwierdził, że w pierwszych dwóch tygodniach blokady Karabach prowadził bezpośredni dialog z Baku, więc powinien wrócić do rozmów.Z kolei Rada Bezpieczeństwa samozwańczej republiki Karabachu oświadczyła, że wypowiedzi Paszyniana są sprzeczne ze stanowiskiem „narodu i władz Karabachu”. Należy jednak zwrócić uwagę, że w samym Karabachu też są wewnętrzne spory. 14 stycznia spiker Narodowego Zgromadzenia Górskiego Karabachu („parlamentu”) Artur Towmasjan nie wykluczył przedterminowych wyborów prezydenckich w „republice”. Już następnego dnia Wardanian zdecydowanie odrzucił możliwość wszelkich zmian personalnych w kierownictwie Arcachu. Rosja zawiodła Armenię Erywań miał mnóstwo pretensji do rosyjskiego sojusznika już od czasu wojny 2020 roku. Potem doszły pograniczne operacje wojskowe Azerbejdżanu. O ile w przypadku walk o Górski Karabach Moskwa i Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym miały podstawy formalne by odmówić pomocy Armenii, to już w przypadku ataków Azerów na terytorium samej Armenii powinny to zrobić zgodnie z podjętymi zobowiązaniami. Tymczasem Rosja i OUBZ pozostawiły Ormian samych sobie. Nic dziwnego, że Paszynian w listopadzie 2022 r. odmówił podpisania deklaracji końcowej szczytu organizacji. Brak reakcji Rosjan na blokadę korytarza laczyńskiego przelał czarę goryczy. Kilka dni temu Armenia poinformowała Organizację Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, że uważa za niewskazane prowadzenie w Armenii ćwiczeń wojskowych OUBZ. Paszynian oskarża też rosyjskie siły rozjemcze o niewykonywanie swych zadań. Zgodnie z porozumieniami z 2020 roku oddziały te powinny zapewniać bezpieczeństwo korytarza laczyńskiego. Premier posunął się nawet do tak mocnych stwierdzeń, jak choćby to, że wojskowa obecność Rosji w Armenii jest bardziej „zagrożeniem” niż ochroną dla jego kraju. Ogłoszeniu ws. ćwiczeń OUBZ towarzyszyła ostra krytyka rosyjskiej obecności wojskowej w Armenii. W bazie w Giumri, przy granicy z Turcją, stacjonuje kilka tysięcy rosyjskich żołnierzy. 15 stycznia jedna z prozachodnich partii zorganizowała tam drugą już w ostatnim czasie demonstrację. 26 grudnia sekretarz rady bezpieczeństwa Armenii Armen Grigorjan powiedział w telewizji, że bezczynność Rosjan ws. blokady korytarza laczyńskiego to zemsta za to, że Erywań nie chce ulec presji Kremla i zgłosić akces do Państwa Związkowego Rosji i Białorusi. Władze Armenii już konsekwentnie mówią, że skoro Rosjanie sobie nie radzą z zabezpieczeniem połączenia Górskiego Karabachu z Armenią, to trzeba wprowadzić tam siły międzynarodowe. Problem w tym, że musiałaby na to być zgoda nie tylko Moskwy, ale i Baku. A Azerbejdżanowi obecna sytuacja odpowiada. Po pierwsze, relacje Armenii z Rosją się psują coraz bardziej. Po drugie, narasta konflikt Armenii z Ormianami karabaskimi. Po trzecie, im dłużej blokada będzie trwała, tym większa szansa na emigrację mieszkańców enklawy lub ich zgodę na rezygnację z politycznych ambicji i co najwyżej autonomia kulturalna w ramach Azerbejdżanu.