
Na kanwie zamieszek w stolicy Brazylii szef klubu Koalicji Obywatelskiej Borys Budka postanowił zaatakować... rządzących w Polsce. Wspominając o ataku na Kapitol w USA, skrytykował „prawych populistów” za brak szacunku dla instytucji publicznych i nieuznawanie demokratycznych wyników wyborów. Sam najwyraźniej zapomniał, co on i jego partnerzy z opozycji robili po przegranych wyborach w 2016 r. Internauci przypominają też, że to Donald Tusk niedawno zapowiadał „rozliczenia” z obecną władzą na ulicach.
Borys Budka ocenił, że do tragedii w USA doszło dlatego, że ktoś „nie umie pogodzić się z demokratycznym wynikiem wyborów”. Mówi to jako lider...
zobacz więcej
W niedzielę zwolennicy byłego prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro wdarli się do budynków rządowych w stolicy kraju. Obecny prezydent Luiz Inacio Lula da Silva nazwał demonstrantów „faszystami” dopuszczającymi się w Brasilii czynów „barbarzyńskich”.
Głosy krytyki płynął zresztą z całego świata. Wypowiedział się także m.in. prezydent Andrzej Duda o czym pisaliśmy TUTAJ.
Borys Budka z Platformy Obywatelskiej uznał najwyraźniej za stosowne, by zamieszki w Brasilii wykorzystać do ataku na politycznych przeciwników w kraju.
„Atak na Kapitol, zamieszki w Brazylii. Brak szacunku dla instytucji publicznych, nieuznawanie demokratycznych rozstrzygnięć, strach przed wyborczą porażką to wspólny mianownik dla »prawych« populistów. Oni nie zasługują, by rządzić jakimkolwiek krajem” – czytamy w twitterowym wpisie szefa klubu parlamentarnego KO.
Pod wpisem polityka zawrzało. Powód? Internauci znacznie bardziej podważanie wyników demokratycznych wyborów czy okupowanie instytucji państwa kojarzą... z ugrupowaniem Borysa Budki.
„Nieuznawanie demokratycznych rozstrzygnięć, mówisz?” – pyta jeden z internautów, przypominając zdjęcia z sejmowego „puczu” inspirowanego przez polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej.
Przypomnijmy – w połowie grudnia 2016 r. posłowie „opozycji totalnej” opanowali mównicę sejmową. Nieco ponad rok po wyborach doszło do próby obalenia legalnie wybranego rządu. Wydarzenie to doprowadziło do jednego z najpoważniejszych kryzysów parlamentarnych ostatnich lat.
Szerzej o „puczu” pisaliśmy w 2021 r., przy okazji 5. rocznicy wydarzeń, pisaliśmy w tym artykule.
To także wtedy sympatyzujące z opozycją media i ich pracownicy mówili o momencie przełomu, wzywając do obalenia rządu Prawa i Sprawiedliwości. Tomasz Lis pisał wprost: „Trwa zamach stanu!”.
To Borys Budka po wygranej prezydenta Andrzeja Dudy w kolejnych wyborach mówił, że nie poda głowie państwa ręki i nie pogratuluje, zarzucając mu, że wygrał „w niesportowej walce”. Domagał się także stwierdzenia... nieważności wyborów.
Samokrytyka w obozie Koalicji Obywatelskiej? Tak można odbierać wpis Borysa Budki. Tym bardziej, jeśli pod uwagę weźmie się coraz ostrzejszy język, który do debaty publicznej wprowadził nowy-stary szef PO Donald Tusk po powrocie do kraju.
Były premier regularnie powtarza o konieczności likwidacji nielubianych przez PO instytucji publicznych czy „silnych ludziach”, którzy będą siłą usuwać państwowych urzędników. To również Tusk w ubiegłym roku zapowiadał uliczne porachunki z rządzącymi.
– Przyjdzie taki moment, że na ulicy też się wszyscy zorganizujemy, jeśli ta władza nie zniknie – stwierdził w jednym z wystąpień.
Czytaj więcej: Kopacz zmiażdżyła Tuska: Władzy w Polsce nie można przejąć na ulicy [WIDEO]