
„Pragnienie zmiany władzy w Warszawie jest w Brukseli tak silne, że w środku toczącej się wojny z satysfakcją doprowadzono by do ruiny graniczny kraj członkowski, byle osiągnąć cel. Stąd właśnie bierze się dzisiejszy problem Polski z Unią” – pisze w analizie na portalu Nowy Ład Jan Rokita.
Kanclerz Olaf Scholz zapowiedział, że w najbliższych latach Niemcy zwiększą napływ imigrantów spoza EU do swojego kraju. W ten sposób, jak twierdzi...
zobacz więcej
Publicysta i były polityk wychodzi od popularnego na początku naszego uczestnictwa w Unii Europejskiej przekonania, że „w Polsce zwykliśmy sądzić, iż naszym państwowym interesom najlepiej służy wspólnotowa metoda działania Unii Europejskiej”, która miała nas bronić przed zakusami europejskich mocarstw.
„Wątpliwości zaczęły się pojawiać właśnie gdzieś koło 2011 r. po tym, jak po raz pierwszy Parlament Europejski wybuchł furią ideologicznej złości wobec świeżo uchwalonej konstytucji Węgier i w ultymatywnym tonie zażądał jej zmiany. Rzecz, jak wiadomo, poszła o kwestie światopoglądowe, gdyż w Brukseli uznano, iż Węgrzy uchwalili konstytucję »wsteczną«, a ich obowiązkiem wynikającym z członkostwa w Unii było uchwalić »postępową«” – dodał Rokita.
Stało się wówczas jasne, że „nie będzie głębokiej wspólnoty politycznej bez wymuszenia jedności ideologicznej”.
Wkrótce, kontynuuje autor, ideologiczny nacisk dotknął naszego kraju – jesienią 2015 roku, gdy nowy rząd Prawa i Sprawiedliwości odmówił uczestnictwa w polityce migracyjnej Unii Europejskiej. Osią niezgody stała się też nowa polityka klimatyczna Europy, do której Polska podchodziła sceptycznie.
Zobacz także: Skandal korupcyjny w Unii. „KE nie finansowała organizacji Panzeriego”
Minister gospodarki RFN Robert Habeck (Zieloni) poinformował dzisiaj w Berlinie o zaplanowanym wycofaniu się Niemiec z energetyki jądrowej w...
zobacz więcej
Niedługo potem, jak pisze Jan Rokita, kolejne kryzysy obnażyły iluzoryczność wspólnotowego działania. Najpierw pandemia 2020 roku.
„Wyszło (...) na jaw, że instrumenty i potencjał radzenia sobie z nagłym kryzysem posiada wyłącznie tradycyjnie zorganizowane państwo, dysponujące nie tylko klasycznymi służbami publicznymi, ale również suwerennym atrybutem proklamowania stanu wyjątkowego” – pisze Rokita.
Drugie wydarzenie, przekonuje, to wojna Rosji przeciwko Ukrainie, która ukazała zależność unijnych gospodarek od wrogich krajów, a nagłe odcięcie od Moskwy poskutkowało ogromnymi perturbacjami w Europie.
„Praktycznie w niczym nie pomogło nieustanne poszerzanie władztwa Komisji przez fakty dokonane, zwłaszcza odkąd na jej czele stanęła pani Von der Leyen. Podobnie jak przy okazji epidemii, tak i tym razem okazało się, iż to błędy polityki państw członkowskich miały kluczowy wpływ na wybuch kryzysu energetycznego i tylko gwałtowna korekta ich polityki, z Niemcami na czele, stanowić może ratunek. Ani zaraza, ani wojna nie dostarczyły nawet słabych dowodów na efektywność instytucji wspólnotowych w sytuacjach granicznych dla Europy” – czytamy w analizie.
Zobacz także: Sejm przyjmie ustawę o SN wynegocjowaną z Unią? Polacy zabrali głos [SONDAŻ]
Unia Europejska latami ganiła Polskę za węgiel, a teraz inne kraje ogłosiły, że same ponownie otwierają swoje elektrownie napędzane tym surowcem. –...
zobacz więcej
Jednak w ocenie Jana Rokity jest jeden wyraźny wyjątek – uwspólnotowienie długu publicznego, do którego doprowadziły próby ratowania się przed kryzysem ekonomicznym w dobie pandemii. To wydarzenie Rokita nazwał „krokiem rewolucyjnym”.
„Umożliwił bowiem tak daleko idące rozszerzenie metody wspólnotowej, że Komisja pod kontrolą Parlamentu Europejskiego zyskała de facto (a tylko to w polityce się liczy) moc rozkazywania państwom członkowskim we wszystkich dziedzinach ich polityki, aż do określania treści konkretnych aktów prawnych, decyzji administracyjnych, wyroków sądowych, a nawet decyzji personalnych” – pisze Rokita.
W działania te, zdaniem autora, wpisuje się też polityczny koncept tzw. kamieni milowych, znany w sporze Polski z Unią Europejską w procesie uchwalania Krajowego planu Odbudowy. Dla tego konceptu „nie przewidziano żadnych ograniczeń kompetencyjnych” – dodaje.
„Raz jeszcze potwierdza się stara obserwacja Machiavellego, wedle której to zawzięte dążenie do osiągnięcia hegemonii, a nie deklarowane cele polityczne stanowi zazwyczaj prawdziwy napęd polityki i historii” – kończy Jan Rokita.
Zobacz także: Wyciekł tajny raport. Czarna seria w niemieckiej armii