Muzyk nie przyznał się do winy. Znany pianista i kompozytor jazzowy Krzysztof S. usłyszał zarzut popełnienia przestępstwa o charakterze pedofilskim – dowiedział się portal tvp.info. S. nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu do 12 lat więzienia. Informację o zarzutach dla 86-letniego Krzysztofa S. portal tvp.info potwierdził w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. – 12 grudnia zarzut popełnienia czynu z art. 200 par. 1 k.k. przedstawiony został Krzysztofowi S. Zarzut dotyczy zdarzenia z 2017 r. mającego miejsce w Puławach podczas warsztatów jazzowych organizowanych dla dzieci i młodzieży – przekazała w odpowiedzi na nasze pytania rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Aleksandra Skrzyniarz. Jak dodała, podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień w sprawie. – Aktualnie uzupełniany jest materiał dowodowy w sprawie – zaznaczyła. Zarzut dotyczy seksualnego wykorzystania osoby nieletniej: „Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”. Na początku listopada warszawska prokuratura informowała o umorzeniu ze względu na przedawnienie innego śledztwa przeciwko Krzysztofowi S. dotyczącego gwałtów i molestowania, jakich muzyk miał się dopuszczać na dzieciach w latach 90. Zgodnie z Kodeksem karnym, karalność przestępstw pedofilskich ustaje po upływie 20 lat od chwili popełnienia czynu. Kobiety, które oskarżyły pianistę o molestowanie i gwałty, jako dzieci występowały w programach „Tęczowy Music Box” i „Co Jest Grane” a także w zespole „Tęcza”. W rozmowach z dziennikarzami opowiadały o szczegółach zachowania mężczyzny. Jedna z nich twierdziła, że do molestowania i współżycia doszło, gdy miała 12 lat a jej prześladowca 61. Inna opowiadała, że muzyk zabierał ją „do kina w Warszawie na filmy dla dorosłych” i tam ją molestował. Dziennikarz Mariusz Zielke, który pisał o sprawie, twierdził, że wie o 20 ofiarach S. na przestrzeni 40 lat. – Pierwsze przypadki były z lat 70. Tych pierwszych nie jestem w stanie udowodnić, ponieważ te opisy są na tyle ogólnikowe, że nie jestem pewny, czy są prawdziwe. Natomiast wszystkie inne jestem w stanie udowodnić – przekonywał w 2019 r. S. jednak odrzucał oskarżenia, o których twierdził, że są „oparte na pomówieniach jednej osoby”. „Jest to osoba znana mi i mojej rodzinie od przeszło 20 lat i przez większość tego czasu pozostająca z nami w bliskich stosunkach. Niestety, w ubiegłym roku osoba ta poprosiła mnie o przekazanie jej dużej kwoty pieniędzy, które miały posłużyć jej ułożeniu sobie życia. Nie będąc w stanie spełnić tej prośby, ale też mając poczucie nadużycia naszej przyjaźni – odmówiłem. Wówczas, było to w czerwcu ubiegłego roku, zerwała kontakty z nami i skierowała przeciwko mnie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa” – napisał muzyk w oświadczeniu. Zdaniem dziennikarki Izy Michalewicz to kompozytor miał jednej z poszkodowanych oferować 100 tys. zł za milczenie.