
Kilka dni temu również nasze media i komentatorów rozgrzały mocno niepokojące wiadomości z Niemiec. Oto sprawne służby Republiki Federalnej Niemiec zatrzymały grupę groźnych spiskowców mających szykować wielki przewrót służący obaleniu obecnych władz i zbudowaniu nowych Niemiec, co więcej, w porozumieniu z Rosją. Trochę w duchu memów, w których zadowolony Polak – nosacz pyta „Jak tam, sąsiedzie?” polski Twitter pochylił się nad niemiecką demokracją i praworządnością, a i nazwa grupy – „Obywatele Rzeszy” dolała trochę oliwy do tego ognia. Czy jednak powinniśmy się bać lub odetchnąć z ulga, czy też to wszystko należy potraktować jedynie jako ciekawostkę i grę służb?
Jednym z tematów dnia są dziś ślady na szyi Dawida Kosteckiego, boksera, który najprawdopodobniej powiesił się w celi aresztu na warszawskiej...
zobacz więcej
Zanim odpowiemy na to pytanie, przypomnijmy sobie postać doktora Brunona Kwietnia, nieżyjącego już polskiego naukowca, chemika, skazanego w 2015 roku za przygotowywanie trzy lata wcześniej zamachu terrorystycznego.
Według aktu oskarżenia, będącego owocem pracy służb specjalnych, Kwiecień chciał zdetonować ładunek wybuchowy podczas posiedzenia Sejmu, w którym udział braliby również przedstawiciele najwyższych władz państwowych z prezydentem włącznie.
Śledztwo i same zarzuty budziły spore kontrowersje. Kluczowa wydaje się być rola służb od początku prowokujących Kwietnia do kolejnych działań i planów, których to nie on sam był pomysłodawcą, choć finalnie za nie odpowiedział. Wiele osób uważało, że przekroczono tu granice prowokacji policyjnej, a zagrożenie, zwalczone przez funkcjonariuszy, de facto zostało wcześniej wygenerowane przez nich samych.
Brunon Kwiecień, skazany prawomocnie w 2017 r. na 9 lat więzienia za przygotowywanie zamachu terrorystycznego na Sejm, zmarł w Zakładzie Karnym nr...
zobacz więcej
Wyraźne echa tej teorii, znajdziemy w nagranym z zespołem Kult tekście Kazika Staszewskiego „Bomba na parlament”, w którym autor wprost sugeruje, że cała operacja miała na celu wykazanie rządzącym, że tylko służby w ówczesnym kształcie i z dużym finansowaniem są w stanie zapewnić im bezpieczeństwo.
Jak było naprawdę, pewnie nie dowiemy się nigdy. Sąd Kwietnia skazał, choć proces nie był w stanie potwierdzić części zarzutów funkcjonariuszy. W zrozumieniu tego, co się stało, nie pomaga też fakt, że ewidentnie sprowokowany naukowiec był postacią mocno specyficzną.
Swą tajemnicę Brunon Kwiecień zabrał w 2019 roku do grobu i być może spoczywa w nim również sprawiedliwość. Są jednak spore przesłanki, by wraz z Kazikiem sądzić, że sprawa Kwietnia była dęta i w tym miejscu pojawia się pytanie, czy podobnie nie dzieje się właśnie w przypadku wielkiego sukcesu służb naszego zachodniego sąsiada.
Co ciekawe, twierdzą tak nawet niektóre, całkiem poważne przecież niemieckie dzienniki, które nie palą się do wzięcia udziału w czymś, co najwyraźniej uznały za cyrk.
Prokuratura Federalna Niemiec poinformowała o zatrzymaniu 25 osób, podejrzanych o członkostwo i sympatyzowanie ze skrajnie prawicową grupą...
zobacz więcej
We wtorek 3 tysiące funkcjonariuszy kilku niemieckich służb weszło do ok. 100 mieszkań (wypada więc po 30 na jeden lokal), a w ramach akcji zatrzymano pierwszego dnia 25 osób (120 funkcjonariuszy na jednego zatrzymanego).
Sprawa wygląda więc poważnie, a i nazwa „Obywatele Rzeszy” brzmi groźnie i rozpala wyobraźnię. Jej oczyma od razu widzimy paramilitarnych spadkobierców Adolfa Hitlera z kart powieści Ludluma czy Forsytha, tyle, że w tym przypadku wyobraźnia wywodzi nas na manowce.
Tym „obywatelom” chodzi bowiem o państwo istniejące przed pierwszą wojną światową, żadnych późniejszych Niemiec, z dzisiejszymi włącznie, nie przyjmują do wiadomości.
Domniemana grupa terrorystyczna Obywatele Rzeszy zabiegała o werbowanie żołnierzy i policjantów. Podczas przeszukań śledczy znaleźli przy...
zobacz więcej
Dla nas może być to zabawna egzotyka, tak samo zresztą dotąd patrzyło się na tę grupę w samych Niemczech.
Oczywiście nie brak tu elementów dla nas groźnych, ponieważ w granicach wymarzonego przez nich kraju znajduje się całkiem pokaźny procent dzisiejszej Polski. Tyle, że Obywatele Rzeszy nie mieli ani wcześniej, ani też obecnie, możliwości, by dokonać planowanego jakoby przewrotu, o rewizji granicy nie wspominając.
To zbiór, może nawet zbieranina, egzotycznych, skłóconych ze światem arystokratów, rozmaitych ekscentryków i rozsianych po Niemczech grupek bez żadnego kierownictwa i znaczenia.
Trochę to zmieniła pandemia, ponieważ również u naszych sąsiadów pewną popularność zdobyły środowiska negujące (tam dużo bardziej uciążliwy i wciąż w pewnym stopniu panujący) reżim sanitarny. To jednak wciąż za mało, by ogłoszone wyniki i skala całej akcji nie budziły zdziwienia znających temat lepiej komentatorów.
Czy więc nie strzelono z armaty do kilku skłóconych ze sobą stad wróbli? Nawet jeśli chwilowo istnieje możliwość zjednoczenia się podobnego towarzystwa, w samych cechach charakterologicznych uczestników tkwi potencjał nieuchronnych sporów i konfliktów ambicjonalnych.
Oczywiście tego typu towarzystwo wymaga pewnej uwagi, czy jednak zdziwaczały arystokrata czy kucharz, który ogłosił się królem, zagrażają państwu do tego stopnia, by deklarować wojnę z udziałem wszystkich jego instytucji? Gdy słuchać nawet najszczerzej przejętych ekspertów, opowiadających o poszczególnych figurach tego spisku, z księciem Henrykiem XII na czele, chwilami trudno zachować pełną powagę.
Inaczej wygląda jednak wątek obecności w spisku byłych wojskowych i obecnych policjantów, a więc osób posiadających broń i odpowiednie zdolności organizacyjne. I tu najprędzej znajdziemy uzasadnienie dla „realnego zagrożenia”, o którym mówią władze Niemiec.
Niemieckie władze bezpieczeństwa są przekonane, że z planów zamachu stanu grupy tzw. Obywateli Rzeszy wynikało „realne zagrożenie”. Po środowej...
zobacz więcej
Cała operacja przeprowadzona została w momencie, w którym służby RFN mają bardzo złą prasę, a rząd coraz gorzej wypada w sondażach. To również nakazywałoby pewną ostrożność. W Niemczech istnieje długa tradycja głębokiej inwigilacji politycznej ekstremy.
Wystarczy przypomnieć, że nie udało się w swoim, nie tak odległym czasie, zdelegalizować skrajnej partii NPD, ponieważ okazało się, że więcej jest w niej agentów niż szczerych neonazistów (jeśli oczywiście założymy, że jedno wyklucza drugie). Można więc być pewnym, że i dziś pośród skłóconych i nie mających jednej organizacji „Obywateli” tajnych funkcjonariuszy nie brak, tym bardziej – w ich militarnych, czy też paramilitarnym skrzydle.
Oczywiście jest możliwe, że ekipa kanclerza Scholza właśnie uratowała kraj przed groźnym przewrotem, zorganizowanym przez garstkę szaleńców, jednak sporo zdaje się też przeciw tej tezie przemawiać i traktować ją raczej jako działanie propagandowe, tak samo, jak przywołaną wcześniej historię z Polski.
Co by to jednak nie było, przynajmniej tym razem można założyć, że nie trafiło na osoby przypadkowe i niewinne, i z tą świadomością warto śledzić dalszy rozwój wypadków.