Zamieszkują tereny w tajskich górach. Noszą je od piątego roku życia, choć czasem oplatają już szyje młodszych dziewczynek. Z wiekiem dokładają kolejne obręcze. Ich szyja nienaturalnie się wydłuża, przez co kobiety z ludu Karenów nazywane są smoczycami i żyrafami. Zamieszkują tereny w tajskich górach i należą do najbardziej rozpoznawalnych mniejszości etnicznych na świecie. Plemię uciekło z sąsiedniej Mjanmy przed prześladowaniami, ale w Tajlandii też nie ma łatwego życia. Kobiety stały się atrakcją turystyczną i podzieliły los przedstawicielek z innych grup etnicznych, w tym Lisu, Hmong, Lahu, Akha czy Kayaw – Wielkich Uszu. Dojeżdżamy do jednej z wielu wiosek, którą zamieszkują kobiety kilku plemion z rodzinami. Domy zbudowane są na zboczach wzgórz, ale warunki w jakich żyją wołają o pomstę do nieba. Choć lokalny kierowca tuk-tuka zapewnia, że to autentyczne miejsce, a nie ludzki żywy skansen, mam wątpliwości. Wstęp do wioski w prowincji Chiang Mai kosztuje 500 bahtów, to w przeliczeniu około 64 zł. W domach można zobaczyć prowizoryczne meble, zdarte materace do spania, naczynia. Przed jedną z chatek starsza kobieta gotuje obiad, a młoda opiekuje się dzieckiem. Ta druga ma na szyi metalowe pozłacane obręcze. Nie zwraca na nas uwagi, jest już przyzwyczajona do widoku ciekawskich turystów. Poniżej chatek zaczyna się komercja. Rzędy straganów kuszą pamiątkami i wyrobami rękodzielniczymi. Wszystko jest ręcznie robione przez kobiety mieszkające w wiosce. Ceny wyższe niż w Chiang Mai czy Bangkoku, ale to jedyne źródło utrzymania kobiet. Mężczyzn po wiosce kręci się niewielu, część podobno jest w pracy. Widać za to sporo małych dzieci. Starsze są w szkole, tak przynajmniej twierdzą mieszkanki wioski. Zobacz także: Pływające wioski w KambodżyTajski rząd dając schronienie mniejszościom etnicznym z innych krajów jednocześnie uzależnił je od swoich decyzji. Tajscy politycy wyczuli biznes i wiedzieli, że obręcze na szyjach, nienaturalnie wydłużone uszy i kolorowe stroje będą wabikiem na turystów. I tak też się stało. Politykom szczególnie zależało na kobietach z obręczami na szyjach z ludu Padaung, należącymi do grupy etnicznej Karenów, które wywodzą się z Birmy (Mjanmy). Tamtejszy reżim zabronił im kultywowania tradycji i wiele rodzin uciekło do Tajlandii w latach 80. XX wieku. Z obozów dla uchodźców trafiły do wiosek, których opuszczenie jest utrudnione. Znalazły się w pewnym sensie w pułapce.Z drugiej strony noszenie obręczy to sposób na przetrwanie i możliwość podtrzymania tradycji, której zabroniono im we własnym kraju, choć młode pokolenie może myśleć inaczej... Mimo wielu kontrowersji i ograniczeń ze strony tajskiego rządu większość Karenów nie chce wracać do Mjanmy. Kobiety dzięki turystom zarabiają więcej od mężczyzn i narodzenie dziewczynki jest wielką radością. Bo tak naprawdę to kobiety utrzymują rodzinę. Dzieci smoczycy i wiatru Metalowe obręcze zakładają dziewczynki już od piątego roku życia. Choć zdarza się, że wcześniej. Obręcze mogą ważyć nawet 10 kilogramów! Obniżają barki i przez to szyja wydaje się dłuższa. Dodatkowo wiele kobiet i dziewcząt nosi je nie tylko na szyjach, ale także na nogach.– Ile lat ma dziewczynka? – pytam młodej uśmiechniętej kobiety, której córeczka ma na szyi kilka obręczy. – Trzy lata skończone – mówi z dumą. – Czy można zrobić jej zdjęcie? – pytam, dla spokoju własnego sumienia. – Jasne, że tak. Z przyjemnością – sama też chętnie pozuje do zdjęć. – Mam 37 lat, to moje najmłodsze dziecko. Pozostałe są w szkole – zapewnia. A ja się zastanawiam, czy tak jest w rzeczywistości, czy to wyuczona pod turystów formuła… Jest tyle sprzecznych informacji w przewodnikach, na blogach turystycznych, a nawet lokalni przewodnicy często nie mówią prawdy – o czym przekonałam się wielokrotnie, na przykład w kwestii farm tygrysów czy pseudosanktuariów dla słoni. Lokalni przewodnicy robią wszystko, żeby przekonać, że życie tych kobiet toczy się normalnie, choć doniesienia niektórych organizacji pozarządowych wskazują na coś innego. Jak jest w tej wiosce? Tego nigdy się nie dowiem. Żadna z mieszkanek nie zna na tyle języka, by opowiedzieć o swoim życiu.Karenowie uważają, że im dłuższa szyja, tym bardziej atrakcyjna kobieta. Prawdą jest, że nie wszystkie kobiety noszą obręcze. Spotkałam kilka, które tego nie robiły. W niektórych przewodnikach turystycznych można przeczytać, że dziewczyny w wieku 18. lat same mogą zadecydować, czy chcą dalej nosić obręcze. Według jednej z licznych legend Padaungowie są dziećmi wiatru i smoczycy, która miała piękną, długą szyję.Nie wiadomo skąd wziął się zwyczaj noszenia obręczy na szyjach. Hipotez jest wiele. Mógł być to symbol statusu społecznego i przynależności do danego ludu, ochrona przed tygrysami, które podobno podczas ataku rzucały się na szyję, a także sposób na zniechęcenie mężczyzn z innych plemion.Wielkie Uszy, Lahu, Lisu i Akha Spoglądam na przedstawicielkę z plemienia Kayaw – Wielkich Uszu. Uśmiechnięta od ucha do ucha zachęca do kupienia jedwabnych szali. Choć słabo mówi po angielsku, to szuka kontaktu z turystami. Zachęcona podchodzę do kobiety i pytam, czy bardzo przeszkadzają jej ozdoby w uszach. Kobieta zaprzecza, ale jednocześnie pokazuje na kolana, które zdobią metalowe, pozłacane obręcze. – Z tym jest ciężko – mówi szczerze. #wieszwiecejPolub nasPlemię Kayaw także pochodzi Mjanmy. Duże uszy są oznaką atrakcyjności kobiety, dlatego panie naciągają je stosując ciężkie kolczyki, które z biegiem lat mocno naciągają uszy. W wiosce jednak nie ma wielu przedstawicielek tego plemienia. Są za to kobiety z ludu Akha i Lahu, które zamieszkują górskie tereny Mjanmy, Wietnamu, Laosu, ale pochodzą z Chin.Mają haftowane stroje i ciekawe nakrycia głowy. Nie są specjalnie zainteresowane turystami, a turyści też przechodzą obok nich raczej obojętnie, bo wszyscy chcą zobaczyć kobiety z obręczami na szyjach. A szkoda, bo zarówno Akha, jak i Lahu to jedne z najciekawszych grup etnicznych w Azji. Są mocno przywiązani do tradycji, a w swoich ojczyznach żyją w wioskach oddalonych od dużych miast. Szacuje się, że w Tajlandii może mieszkać około 80 tys. osób z plemienia Akha. Są wyznawcami animizmu i kultu przodków. Wierzą także, że bliźnięta są złym znakiem i dziećmi bestii. Z kolei lud Lahu wierzył w wielu bogów, ale teraz praktykuje buddyzm, choć zdarza się, że także chrześcijaństwo. Tereny północnej Tajlandii zamieszkuje około 100 tys. przedstawicieli tego plemienia. Próbuję dowiedzieć się czegoś więcej o kulturze tych mniejszości, ale panie nie mówią po angielsku. Wypowiadają kilka wyuczonych zdań i pytają skąd pochodzimy. Polska nic im nie mówi. W wiosce są także kobiety z ludu Lisu, który pochodzi z Chin. To wyznawcy animizmu, choć wielu z nich przeszło na chrześcijaństwo. W Tajlandii mieszka około 25 tys. przedstawicieli tej mniejszości etnicznej. Przyglądam się młodej dziewczynie, która patrzy na nas z obojętnością i spokojnie je obiad. Nie podchodzi do nas nawet wtedy, gdy stoimy przy straganie z produktami rękodzielniczymi, które sama zrobiła. Dopiero później nieśmiało się uśmiecha i zgadza się na pamiątkowe zdjęcie, a my z mieszanymi uczuciami opuszczamy wioskę.