Działania te znacząco odbiegały od powszechnych wtedy – w 1971 r. – praktyk pobłażliwości dla sprawców. „Zaniechanie wymiaru kary przez trybunał kościelny ani nie przekreśla przestępstwa, ani nie zmazuje winy” – pisał we wrześniu 1971 r. ówczesny metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła do ks. Józefa Loranca, skazanego za seksualne wykorzystanie kilku dziewczynek, który opuścił już mury więzienia. List dziennikarze „Rzeczpospolitej” znaleźli w archiwach IPN. Wraz z innymi materiałami do jakich dotarli rzuca on światło na sposób postępowania przyszłego papieża z przestępcami seksualnymi w czasie, gdy pracował w Krakowie. Gazeta wskazuje, że według opinii specjalistów od kościelnego prawa karnego działanie kard. Wojtyły znacząco odbiegało od „powszechnych wtedy praktyk pobłażliwości dla sprawców”. We wcześniejszych publikacjach dziennikarze opisali historię ks. Eugeniusza Surgenta oraz decyzje kilku biskupów, którzy „wiedzieli lub mogli wiedzieć o jego przestępczych działaniach”. Przypadek opisany teraz dotyczy księdza Józefa Loranca (rocznik 1932), który od święceń kapłańskich w 1958 roku aż do śmierci w roku 1992 był duchownym archidiecezji krakowskiej. „Z materiałów archiwalnych, do których dotarliśmy, wynika, że w jego przypadku kard. Wojtyła podjął błyskawiczne, zgodne z kodeksem prawa kanonicznego (KPK), decyzje. I choć potem stopniowo uchylał ciążące na nim kary kościelne i okazywał mu daleko idące miłosierdzie, to jednak zachowywał czujność” – podają dziennikarze „Rz”. Ksiądz pedofil skazany: 500 zł grzywny i dwa lata więzienia Wymieniają kolejne parafie w których pracował duchowny nauczając dzieci religii. Zbierał tam pozytywne recenzje, także Służby Bezpieczeństwa – do czasu, gdy został przeniesiony w 1968 r. do parafii w Jeleśni. 5 marca 1970 roku do Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Krakowie trafiła notatka z żywieckiej bezpieki, której konkluzja sprowadzała się do stwierdzenia, że „nauczający religii we wsi Mutne ks. wikary z par. Jeleśnia podczas nauki religii w tamtejszej kaplicy parafialnej deprawuje dzieci oraz wyżywa się lubieżnie z nieletnimi dziewczynkami”. Dziennikarze przedstawiają szczegółowe relacje na ten temat; piszą o rozpoczętym 12 marca śledztwie Prokuratury Wojewódzkiej w Krakowie; aresztowaniu ks. Loranca w klasztorze cystersów w Mogile; jego przyznaniu się do winy „już na pierwszym przesłuchaniu”; obserwacji psychiatrycznej, z której wynikało, że w chwili popełniania przestępstw miał „pełną zdolność rozpoznania znaczenia tych czynów” oraz że cechuje go „wysoki poziom intelektualny”. „Akt oskarżenia do Wydziału IV Karnego Sądu Wojewódzkiego w Krakowie trafił 12 czerwca 1970 r. Wyłania się z niego obraz bezwzględnego dorosłego mężczyzny, który wykorzystując swoją pozycję i autorytet, krzywdził dzieci przez wiele miesięcy. Dziewczynki, które przed nim uciekały do ostatnich ławek, przesadzał z powrotem do ławki pierwszej, a gdy nie chciały się »bawić w chowanego«, karał obniżeniem stopnia z zachowania” – czytamy. Podczas rozprawy, która „miała charakter niejawny” duchownego skazano 10 września 1970 r. na dwa lata pozbawienia wolności oraz grzywnę 500 złotych. „Wojtyła wstrząśnięty” Dalej dziennikarze koncentrują uwagę na kościelnej ścieżce sprawy ks. Loranca. 2 marca pierwszy do gabinetu metropolity wszedł proboszcz i zdał relację ze wszystkiego, co sam ustalił na temat ks. Loranca. „Kardynał Wojtyła był wstrząśnięty tym wszystkim, »nie dając wiary, aby ks. Loranc mógł posunąć się tak daleko«”. Następnie do pokoju poproszono winowajcę. Proboszcz: „Kiedy kard. zorientował się, że moja relacja polega na prawdzie, bo potwierdził ją sam ks. Loranc, stwierdził, że w takim razie ks. Loranc nie może pełnić swych obowiązków w parafii Jeleśnia i na jego miejsce ma przyjść inny ksiądz. Polecił ks. Lorancowi udać się do swojej matki w Łodygowicach i tu czekać na decyzję Kurii”. Kilka dni później proboszcz Jura dostał z kurii list. Wynikało z niego, że ks. Loranc „jest suspendowany tzn. nie może wykonywać żadnych funkcji kapłańskich”, poza tym „będzie musiał jakiś czas przebywać w klasztorze i odbyć rekolekcje, a ponadto poddać się leczeniu”. „Jak się wydaje – piszą dziennikarze – w tamtym momencie Wojtyła podjął wszystkie niezbędne decyzje: szybkie usunięcie księdza z parafii, zawieszenie i do czasu wyjaśnienia sprawy nakaz zamieszkania w klasztorze”. Loranc podporządkował się przełożonemu i przeniósł do opactwa cystersów w Mogile, gdzie został aresztowany. Wyszedł na wolność po roku Wyszedł na wolność warunkowo po odbyciu połowy kary, najprawdopodobniej w połowie 1971 r. (brak na ten temat dokumentów). Jesienią 1971 r. duchowny osiadł w Zakopanem. 27 września tego roku kard. Karol Wojtyła wysłał do niego list (który przechwyciła i skopiowała bezpieka dzięki czemu znamy jego treść). Metropolita krakowski wyraził zgodę na pobyt ks. Loranca „przy parafii Najświętszej Rodziny w Zakopanem”. Ale oddał też jego sprawę pod osąd Trybunału Metropolitalnego w Krakowie (sprawy karne dotyczące przestępstw seksualnych zostały zarezerwowane dla Kongregacji Nauki Wiary dopiero w 2001 roku), a ten skorzystał z przysługującego mu prawa łaski i powstrzymał się od wymierzenia kary. Wojtyła – czytamy w „Rz” – wyjaśniał to Lorancowi tak: „Zaniechanie wymiaru kary przez trybunał kościelny ani nie przekreśla przestępstwa, ani nie zmazuje winy. Każde przestępstwo winno być ukarane. Jeżeli więc w wypadku Księdza do wymiaru kary nie doszło, to ze względu na specjalne okoliczności, przewidziane przez Ustawodawcę kościelnego w kan. 2223 par. 3 n.2. Okolicznością specjalną, która skłoniła sędziów Trybunału Metropolitalnego w Krakowie do zaniechania kary, był wyrok trybunału państwowego, a więc ukaranie Księdza przez władzę świecką”. #wieszwiecejPolub nasDalej podkreślił, że uwzględniając zachowanie się Loranca „świadczące o chęci naprawienia zła, oraz szczerą poprawę”, będzie stopniowo przywracał duchownego do pracy. Uchylił ciążącą na nim od marca 1970 r. karę suspensy i zezwolił na odprawianie mszy. Decyzję o powierzaniu kolejnych funkcji kapłańskich zostawił do decyzji proboszcza zakopiańskiej parafii, ale nie przywrócił Lorancowi „misji kanonicznej do katechizacji dzieci i młodzieży” oraz jurysdykcji do spowiadania. Tą miał otrzymać „w terminie późniejszym”. Ksiądz Loranc zamieszkał w Zakopanem. Ale nie razem z innymi księżmi parafii Najświętszej Rodziny, lecz w klasztorze albertynów przy ul. Kościeliskiej (kanon 2298 ówczesnego KPK wprost stanowił, że dla poprawy duchownego lub w celu naprawy zgorszenia ordynariusz mógł umieścić go w ,,domu zakonnym lub poprawczym”). Siedząc w klasztorze Lorenc przepisywał dla wydziału duszpasterskiego kurii teksty liturgiczne. We wrześniu 1973 r. ks. Władysław Curzydło, proboszcz zakopiańskiej parafii, napisał list do kard. Wojtyły, w którym prosił o to, by „zajęty wyłącznie przepisywaniem” ks. Loranc mógł spełniać „wszystkie obowiązki duszpasterskie z wyjątkiem katechizacji”. Prośbę wysłuchano, ale ks. Loranc nie został wikariuszem parafii – w listopadzie 1973 r. otrzymał w niej jedynie status rezydenta. Po kilku latach prowokacja bezpieki?W lipcu 1974 r. bezpieka spreparowała anonimowy donos. Autor, podający się za wiernego zakopiańskiej parafii, pisał do kard. Wojtyły „z zażenowaniem”, że „autorytet Kościoła Świętego nie jest godnie reprezentowany przez księży naszej parafii”. I „krążą coraz głośniejsze wypowiedzi na temat postawy księdza Loranca, który niedwuznacznie zachowuje się wobec dziewczynek wychodzących z religii, bądź przebywających czasami na wikarówce”. „Nie można wykluczyć – uważają dziennikarze gazety – że ksiądz faktycznie »niedwuznacznie« zachowywał się wobec dziewczynek. Bardziej prawdopodobnym jest jednak, że była to prowokacja bezpieki”. Nie wiadomo – czytamy dalej – czy ten anonim dotarł na biurko kard. Wojtyły ani czy kuria sprawdziła sygnał. Wiadomo za to, że w kolejnym roku ks. Loranc został przeniesiony do parafii Chrzanów-Kościelec, gdzie został kapelanem miejscowego szpitala. Czy były na niego jakieś skargi – nie wiemy. Odpowiedź mógłby przynieść przegląd jego teczki personalnej, która znajduje się w Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie, ale do roku 2042 jest ona niedostępna. W Chrzanowie duchowny mieszkał na plebanii, a posługę w szpitalu pełnił do roku 1983. Od tamtego czasu w spisach duchowieństwa występuje już jako rezydent chrzanowskiej parafii. Zmarł 1 października 1992 r. Zobacz także: Chcieli od dzieci zdjęcia pornograficzne. Pedofile zatrzymani [WIDEO]