
Perwomajske to duża osada w obwodzie mikołajowskim , jedna z tych, które w Ukrainie określa się jako osiedle typu miejskiego . 80-letnia pani Raisa z białą reklamówką, wypełnioną ubraniami i mokrymi papierami, patrzy na ruiny jednopiętrowego domu, w którym miała mieszkanie. – Przez wojnę straciłam wszystko: mieszkanie, meble, pamiątki rodzinne. Dziś tułam się po wynajmowanych mieszkaniach – mówi kobieta.
W wyniku działań wojennych 120 tys. domów i mieszkań oraz 20 tys. bloków mieszkalnych na Ukrainie zostało zniszczonych – powiedział minister ds....
zobacz więcej
– To, co nie spłonęło, zgniło. Wynoszę to, co się uratowało. Jakieś szmaty, stare dokumenty, wszystko, co zdołałam stamtąd wyciągnąć – opowiada.
Z mieszkania Raisy pozostała kupa gruzu. Pociski rozbiły balkon i ścianę frontową. We wnętrzu widać roztrzaskane regały i postrzępioną wersalkę.
– Balkonu nie ma, okien nie ma, dachu nad mieszkaniem nie ma. Jakby był dach, to może dałabym radę. O Boże, wszystko cieknie, wszystkie dywany mi pogniły – narzeka.
Kobieta na początku otwartej wojny Rosji przeciw Ukrainie nie miała zamiaru opuszczać swojego domu. – Jeszcze jest spokojnie, jeszcze nic mi nie grozi, myślałam. No i tak czekałam, aż zaczęły spadać na nas bomby – wspomina.
– Przez miesiąc chowaliśmy się za ścianami w korytarzu. Nie było światła, gazu ani wody. Jak Rosjanie strzelali, to całym domem trzęsło jak kartonowym pudełkiem. Myślałam, że ten korytarz będzie moją mogiłą – mówi.
Teraz Raisa mieszka w wynajmowanym, jednopokojowym mieszkaniu w Mikołajowie. Wciąż ma nadzieję, że władze pomogą jej odbudować mieszkanie w Perwomajskiem i marzy, że kiedyś do niego powróci.
– Kiedyś było tutaj tak pięknie. Na podwórku, przed klatką schodową, sadziliśmy wysokie róże, krzewy. Nie zostało po nich nic, sterczą tylko kikuty. Może władze nam pomogą, może chociaż wyremontują dach, a syn pomoże i postawi mi ściany? Nie chcę umierać w obcym miejscu, chcę dożyć końca we własnym domu – wyznaje.