
W nowosybirskiej Wyższej Szkole Dowodzenia Wojskowego jeden z poborowych postrzelił się w nogę. Zrobił to, by uniknąć wysłania na ukraiński front – donosi należący do Radia Swoboda portal Sibir.Realii.
Trwająca od ponad dziewięciu miesięcy wojna nie osłabiła znacząco potencjału militarnego Rosji, jej siły zbrojne odbudują się raczej prędzej niż...
zobacz więcej
– Jego kolega z namiotu powiedział, że chłopak został dosłownie złapany w domu, sam nie chciał iść na wojnę, ale nie miał możliwości ukrycia się przed wojskową komendą uzupełnień. W końcu rozwiązał problem w ten sposób – mówi portalowi Roman, jeden ze zmobilizowanych mężczyzn.
W jego ocenie „być może wynikało to również z tego, że wśród zmobilizowanych dużo mówi się o rodakach, którzy już zostali wysłani w strefę wojny”. – Jako cywil nigdy nie słyszał za wiele o panujących tam warunkach. Tutaj nie da się uniknąć tych rozmów, więc zwariował – dodał Roman.
Według źródeł dziennikarzy poszkodowany trafił do szpitala. Szkoła wojskowa nie skomentowała tej sytuacji. Oficer dyżurny szkoły dowódczej nie mógł ani potwierdzić, ani zaprzeczyć doniesieniom o incydencie.
Od początku mobilizacji, jeszcze przed dotarciem na front zginęło w Rosji wielu poborowych, m.in. przez problemy zdrowotne, samobójstwa i w wypadkach. Krewni Aleksandra Kołtuna, który zmarł w Wyższej Szkole Dowodzenia w Nowosybirsku, przekazali, że na jego ciele było wiele siniaków i innych „śladów nagłej śmierci”, ale lekarze oświadczyli, że przyczyną śmierci był atak serca.