
Po tym, jak na terytorium Polski spadła rakieta, rząd czekał z oficjalnymi komunikatami aż do wyjaśnienia sprawy. W tym czasie jeden z dziennikarzy agencji Associated Press napisał, że to pocisk Rosjan uderzył w terytorium państwa członkowskiego NATO. „W poniedziałek reportera zwolniono” – czytamy.
Trudno sobie wyobrazić, by odpowiedzialność za tzw. obozy filtracyjne nie miała sięgać samego szczytu rosyjskiego łańcucha dowodzenia – powiedziała...
zobacz więcej
„Od wtorku sojusznicy Polski: 1. Potwierdzają pełną gotowość do obrony naszego terytorium. 2. Gratulują powściągliwej reakcji i komunikacji ws. Przewodowa” – przekazał na Twitterze wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
Według wiceministra w UE i NATO wszyscy rozumieją, że nie można podawać niesprawdzonych informacji – „i że czasem trzeba nieco więcej cierpliwości”. Takpostąpił polski rząd: nie powielał medialnych plotek i uspokoił, gdy okazało się, że doszło do niezamierzonego incydentu.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu we wsi Przewodów w powiecie hrubieszowskim doszło do eksplozji. Agencja AP przekazała, że „dwie rosyjskie rakiety spadły na terytorium Polski, zabijając dwie osoby”.
Rosjanie poinformowali Polskę, że na Radę Ministerialną OBWE w Łodzi chcą wysłać ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. – Dobrze...
zobacz więcej
Później okazało się, że mogła to być rakieta rosyjskiej produkcji, ale pocisk został wystrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą.
Teraz AP przyznaje, że w zeszły wtorek przestraszyła większość świata, gdy wskazała na rosyjski atak na państwo będące członkiem NATO. Reporter powoływał się wówczas na przedstawicieli administracji USA. Teraz odmówił komentarza.
Redakcja uważa z kolei, że w tak ważnej sprawie i cytując anonimowe źródła, dziennikarz powinien mieć więcej niż jednego informatora.