Wszystko, co trzeba wiedzieć o reprezentacji Serbii przed mundialem. Potrafią napsuć krwi każdemu, nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu, na każdym turnieju są co najmniej solidni. Niewielki potencjał na błysk, jeszcze mniejszy na rozczarowanie. Czego tym razem dokonają Szwajcarzy? Zastanawia się Marcin Borzęcki, dziennikarz Viaplay. Od lat Szwajcaria jest na wielkich turniejach obecna, a na dodatek jest na ich starcie w... najlepszym możliwym położeniu. Czy ktoś wymaga od niej walki o medale? Nie. Czy celem jest wyjście z grupy? Tak, ale jak się nie uda, to świat się nie zawali. Czy ma przy tym wyrównany zespół z mocnymi osobistościami i potencjałem, by namieszać jako czarny koń? Pewnie. Czy gra do tego nieprzyjemny - zwłaszcza dla mocniejszych zespołów - futbol? Zapytajcie Francuzów.<br><br> Ostatnia dekada była dla tej drużyny bardzo udana. W dwóch kolejnych mundialach dotarli do 1/8 finału, w międzyczasie osiągnęli też tę fazę na europejskim czempionacie we Francji, a na ubiegłorocznym Euro zagrali w ćwierćfinale, uprzednio eliminując właśnie Trójkolorowych. Piłkarze tej kadry grają w najlepszych ligach Starego Kontynentu, ale - poza małymi wyjątkami - nie są tam wiodącymi postaciami. Są ligowymi solidniakami z marginesem do poprawy. I ta kombinacja sprawia, że przez lata Szwajcaria systematycznie się rozwijała, osiągała podobny pułap na arenie międzynarodowej i zawsze trzeba było na nią uważać. A jednocześnie na piłkarzy nie jest wrzucana wielka presja, a poprzedni i aktualny selekcjoner próbują tak budować ekipę, by jej gra sprawiała radość kibicom.<br><br> Na papierze - kombinacja idealna, by zrobić coś, czego nie spodziewa się nikt.<h2>Słowo o trenerze…</h2><br> Przez lata Szwajcaria miała opaloną - choć kontrastującą z gęstą siwizną - twarz Vladimira Petkovicia. Po ubiegłorocznych mistrzostwach Europy zasłużony Bośniak opuścił jednak drużynę narodową i przekazał ją w ręce Murata Yakina. Trenera, który niemal całą karierę trenerską spędził w ojczyźnie. Pracował w wielu klubach i konsekwentnie przygotowywał się do misji życia. Ofertę przyjął bez cienia wątpliwości, choć wyzwanie postawione przed nim było duże - niespełna miesiąc po parafowaniu umowy w siedzibie szwajcarskiego związku miał rozpocząć kluczowy etap walki o awans na katarski mundial.<br><br> Yakin nie zburzył jednak fundamentów postawionych przez Petkovicia, tylko zwyczajnie kontynuował budowę zgodnie z uprzednio obranym scenariuszem. Przez eliminacje przeszedł jak burza i szybko udowodnił, że powierzenie mu drużyny było dobrym wyjściem. Nie jest jednak kopią Bośniaka, bo różni się od niego znacznie. Najbardziej odczuwają to zwłaszcza piłkarze. Szwajcar - w stosunku do swojego poprzednika - ma znacznie luźniejsze podejście do dyscypliny. Pozwala zawodnikom na więcej, poluzował im smycz. Nie kręci nosem, gdy ci chcą do hotelu zaprosić swoje rodziny, by spędzić z nimi trochę czasu, nie unika dziennikarzy i nie ma problemu z tym, by wyskoczyć z nimi na piwo i pogadać o swojej wizji na prowadzenie zespołu. To też przekłada się na atmosferę w kadrze. Piłkarze szybko kupili nowego szkoleniowca - również z uwagi na jego szczerość, kontaktowość i bezpośredniość. Jeśli nie widzi kogoś w składzie - bierze go na rozmowę i tłumaczy mu dlaczego. Jeśli coś mu nie odpowiada - również mówi to otwarcie. I to spotyka się z uznaniem zawodników.<h2>Powody do optymizmu…</h2><br> Wśród reprezentacji Szwajcaria jest jednym z najstabilniej rozwijanych projektów. To nie przypadek, że w tym stuleciu ten zespół prowadziło tylko 5 szkoleniowców, z czego tym piątym jest Murat Yakin, a pierwszym był Enzo Trossero, którego kadencja trwała wyjątkowo krótko - od lipca 2000 roku do czerwca roku kolejnego. Wspominany wcześniej Petković prowadził zespół przez 7 lat i stały rozwój tej drużyny widać było właściwie z każdym turniejem. Siłą tej drużyny jest też równowaga w kadrze. Nie ma w niej tak dużych dysproporcji jakościowych, jak choćby w drużynie polskiej, gdzie w jedenastce mieszczą się i jeden z najlepszych piłkarzy świata, i zawodnicy z drugich lig europejskich, a nierzadko też ci, którym rytm meczowy jest obcy. Szwajcaria jest właściwie stabilna w każdej formacji i w każdym sektorze boiska. W bramce ma czołowych bramkarzy w Bundeslidze, w obronie piłkarzy grających regularnie w Bundeslidze, Serie A i Premier League, podobnie jest w pomocy i w ataku. Trudno uczepić się wyraźnej pięty achillesowej.<h2>Co może pójść nie tak?</h2><br> Kadra szwajcarskiej drużyny narodowej jest zbalansowana, co nie oznacza jednak, że jest to zespół pozbawiony wad, bo właściwie u każdego piłkarza wskażemy jakieś deficyty - inaczej graliby w Realach, Barcelonach i Manchesterach. Najbardziej obawiać można się chyba tego, że lewą nogą będą wstawali Breel Embolo i Haris Seferović. Są dni, gdy ci napastnicy czują się świetnie. Robią użytek z własnych warunków fizycznych, wykorzystują przyzwoitą technikę, piłka spada im pod nogi, a oni kierują ją do bramki. Ale są też dni, gdy ktoś ich podmienia. Potykają się o własne nogi, przewracają, nie potrafią opanować prostych piłek, a ponad 14 metrów kwadratowych powierzchni bramek okazuje się zbyt skromnym metrażem, by w niego trafić. W dni meczowe coś musi po prostu rano przeskakiwać w tę dobrą stronę.<h2>Uwaga, talent!</h2><br> Może i nie jest już najmłodszy, natomiast wchodzi w swój najlepszy wiek, ma wszystko, by trafić do czołowego klubu europejskiego i warto na niego zwrócić uwagę. To 25-letni Djibril Sow. Nie wyróżnia się na boisku muskulaturą, bo typem mięśniaka na pewno nie jest, ale już inteligencją w grze i wachlarzem umiejętności technicznych - z pewnością. Jest piłkarzem zdecydowanie wyróżniającym się na swojej pozycji w Bundeslidze. Świetnie spisuje się w destrukcji, znakomicie czyta grę, ale też bez problemu operuje piłką. To sprawia, że gdy tylko przechwyci piłkę, od razu podnosi głowę i szuka okazji do ruszenia z kontrą. Ma niezwykle precyzyjne długie podanie, a i od razu po nim uwielbia ruszyć pod pole karne rywala, by właśnie gdzieś na skraju szesnastki zbierać drugą piłkę i szukać okazji do strzału. Zatrzymanie go na dłużej w Eintrachcie Frankfurt, z którym ma kontrakt do 2024 roku, będzie wielką sztuką.<h2>Dokończ zdanie…</h2><br> <strong>Największe obawy mam wobec…</strong> Granita Xhaki. Potrafi się zagotować szybciej niż woda na herbatę.<br><br> <strong>Wszystko w rękach…</strong> Yanna Sommera. Człowiek wielkich meczów i wielkich turniejów.<br><br> <strong>Trudno się nie ekscytować, gdy…</strong> widzi się szwajcarskie jeziora, góry i wszechobecną zieleń.<h2>Przewidywany skład:</h2><h2>Przewidywania na turniej:</h2><br> Intuicja mówi, że... pójdzie nielogicznie. Problemy na starcie z Kamerunem, ale jednak remis, zwycięstwo dzięki defensywnej taktyce z Serbią i remis z Brazylią. Ćwierćfinał jest w zasięgu, choć w takiej grupie i awans z niej będzie trzeba docenić.