Wszystko, co trzeba wiedzieć o reprezentacji Japonii przed mundialem. Japonia, uważana obok Korei Południowej za najlepszą drużynę Azji, wystąpi na mistrzostwach świata po raz siódmy z rzędu. Na mundialu w Katarze będą chcieli pokonać demony przeszłości i zdjąć kilka osobliwych klątw. Jakie to klątwy? O tym pisze Adam Błoński z AzjaGola.com. Przedmiotem kolejnej klątwy jest lokalizacja - Doha. Prawdopodobnie najbardziej bolesne piłkarskie wspomnienie Japończyków w historii wiąże się z utratą wymarzonego debiutu na mundialu 1994 w ostatnich minutach meczu w stolicy Kataru. W ostatnim meczu eliminacji, z Irakiem (mecz był rozgrywany na neutralnym terenie w Dosze), Japonia straciła bramkę na 2-2 na ledwie dwie minuty przed końcowym gwizdkiem, co wykluczyło ich z mistrzostw w USA. Wydarzenie to znane jest jako „Agonia z Doha. <br><br> Ostatnią klątwą to heroiczne, acz przegrane boje w decydujących spotkaniach. Japończycy chcą móc w końcu powiedzieć coś innego niż „walczyliśmy jak nigdy, przegraliśmy jak zawsze”. Na poprzednim mundialu otarli się o ćwierćfinał - przegrali 2:3 z Belgią, mimo że prowadzili już 2:0 (znów bramka w ostatnich sekundach meczu). W 2010 przegrali w 1/16 z Paragwajem w rzutach karnych, a w 2002 ulegli nieznacznie późniejszym brązowym medalistom - Turcji.<br><br> Fani tzw. Samurai Blues liczą na odwrócenie powyższych trendów, niezależnie od klasy rywali.<h2>Słowo o trenerze…</h2><br> Hajime Moriyasu. Selekcjoner, równie utalentowany co pechowy. Jako reprezentant Japonii rozegrał 35 spotkań i był jednym z uczestników wspomnianej „Agonii w Doha”. Po zakończeniu kariery został asystentem trenera Mihailo Petrovicia w Sanfrecce Hiroshima. Serb z austriackim paszportem jest autorem ubóstwianej w Kraju Kwitnącej Wiśni taktyki 3-6-1, dzięki której zawodnicy J.League grają futbol totalny. Choć pionierski styl gry Petrovica, gdzie nawet trójka środkowych obrońców grała ofensywnie, idealnie wpisywał się w lubujących się tiki-taką Japończyków, to przez sześć lat jego kadencji nie przyniósł on sukcesów. Legenda Sanfrecce odeszła do większego klubu, a Moriyasu otrzymał propozycję samodzielnego prowadzenia klubu. <br><br> Ten postanowił nic nie zmieniać i doszlifować 3-6-1 i tym samym, pozostawionym przez Petrovica składem, zdobył 3 mistrzostwa J.League oraz 2 superpuchary ligi. Moriyasu odwrócił obowiązujący w lidze japońskiej trend stawiania na trenerów zagranicznych niezależnie od ich poziomu - w jej miejsce wprowadzono zasadę kontraktowania na podstawie wyników. Wybrany trzykrotnie najlepszym trenerem ligi przywrócił wiarę w rodzimych trenerów co nie mogło ujść uwadze japońskiej federacji. Moriyasu został mianowany selekcjonerem w 2018 roku. Przed przyjęciem tego stanowiska, w swoich 265 meczach jako trener Sanfrecce nigdy nie grał inną taktyką niż 3-6-1. Otworzenie się na inne ustawienia dla Moriyasu było koniecznością, jednak ewidentnie został wyciągnięty ze swojej strefy komfortu. Brak odpowiedniego reagowania podczas meczów był powodem, dla którego Japończyk nigdy nie potrafił postawić „kropki nad i”. <br><br> Jego zespół zajmował drugie miejsce w Pucharze Azji 2019, wywalczył srebro Igrzysk Azjatyckich 2018 oraz półfinał Igrzysk Olimpijskich w Tokio (przegrana 1-0 z Hiszpanią po dogrywce). Drugie miejsce w eliminacjach do mistrzostw świata o mało co nie pozbawiło Moriyasu stołka, Jednak w Katarze, gdyby Japonia zajęła w tak trudnej grupie drugie miejsce, to Moriyasu za swoją „standaryzację” w byciu wiecznie drugim zostałby w kraju bohaterem.<h2>Powody do optymizmu…</h2><br> Największą niespodzianką przy powołaniach na mundial było pominięcie dwukrotnego uczestnika mistrzostw świata Yuya Osako, najlepszego strzelca Japonii w eliminacjach. Autor dziesięciu trafień w pierwszej oraz drugiej rundzie kwalifikacji został pominięty przy ustalaniu składu wskutek słabej formy w rodzimej lidze. Z kolei powołani na mistrzostwa napastnicy (Ueda, Machino, Asano, Maeda) do najskuteczniejszych snajperów nie należą.<br><br> Nie jest to jednak problem, ponieważ tylko 2 z 12 goli Japończyków w końcowej fazie kwalifikacji były autorstwa środkowego napastnika (właśnie Osako). Japonia ma spory wybór wśród utalentowanych ofensywnych pomocników, każdego z nich można określić potencjalną gwiazdą katarskich boisk.<br><br> Drybler Brighton & Hove Albion Karo Mitoma w kluczowym dla eliminacji meczu z Australią wszedł na boisko w 84 minucie przy stanie 0-0 i strzelił dwa gole zapewniając zwycięstwo. Takumi Minamino, skrzydłowy AS Monaco w eliminacjach był ex aequo z Osako najlepszym strzelcem ekipy w eliminacjach. Były zawodnik Liverpoolu może stanowić zagrożenie dla bramki rywali grając praktycznie na każdej pozycji w drugiej linii. Najlepszy zawodnik eliminacji, który brał na siebie ciężar gry w trudnych meczach – skrzydłowy Junya Ito z francuskiego Reims to rzadkie połączenie sprintera ze świetnym technikiem. Wyżej wymienieni będą chcieli wdrażać w życie japońską wersję Tiki-Taki, mając u boku takich partnerów w pomocy jak gwiazda Eintrachtu Frankfurt Daichi Kamada (7 goli i 4 asysty w obecnym sezonie Bundesligi), Ritsu Doan z Freiburgu (2 gole, 3 asysty) czy Takefusa Kubo z Realu Sociedad (2 gole, 2 asysty). Japonia ma w pomocy jakość pozwalającą na zniwelowanie braku napastników i podjęcie rękawicy w walce z najlepszymi w grupie.<h2>Co może pójść nie tak?</h2><br> Jeśli Japonia straci bramkę w meczu jako pierwsza, to możemy być pewni, że Hajime Moriyasu nie pomoże zbytnio drużynie wyjść z tarapatów. Kiedy tracili bramki z Arabią Saudyjską, czy Omanem, nie byli w stanie odwrócić losów meczu (oba mecze przegrane 0:1). Jedyna sytuacja, kiedy podnieśli się po straconej bramce to mecz z najsłabszym w grupie Wietnamem, którego obrona straciła 19 bramek w 10 spotkaniach. Mimo to, Japończycy ledwo zdołali wyszarpali remis 1:1.<br><br> Japonia Moriyasu jest zbudowana z wybitnych kreatorów, lecz tragicznych egzekutorów. W eliminacjach do mistrzostw świata Japonia pomimo swojej klasy i zdecydowanej wyższości nad rywalami nie potrafiła udokumentować swojej przewagi. Tworząc najwięcej szans strzeleckich ze wszystkich drużyn walczących o awans do Kataru (147) strzelili najmniej bramek spośród tych, które zakwalifikowały się na mundial (11+jedno trafienie samobójcze).<h2>Uwaga, talent!</h2><br> Takefusa Kubo i Ritsu Doan. Pierwszy to zawodnik, który mimo ledwie 21 lat na karku ma już w CV dwa największe hiszpańskie kluby - Barcelonę i Real Madryt. Po powrocie z Barcelony do Japonii, mając ledwie 15 lat, Kubo stał się najmłodszym debiutantem i strzelcem w J.League. Po transferze do Realu Madryt w 2019 roku młody talent przechodził męczarnie na wypożyczeniach w klubach, do których pasował jak kwiatek do kożucha (Mallorca, Getafe, Levante, Villarreal). Przed obecnym sezonem w końcu trafił do klubu, w którym dobrze się odnalazł - do Realu Sociedad. Mając za mentora Davida Silvę, Kubo zarówno w LaLiga, jak i Lidze Europy często zgarniał nagrody dla piłkarza meczu. Jego umiejętność tworzenia przewagi nieszablonowym dryblingiem, niesygnalizowanym strzałem czy precyzyjnym podaniem czyni go jednym z liderów baskijskiej drużyny. Mankamentem Kubo jest jego chimeryczność - w jednym spotkaniu potrafi psuć wszystko, co możliwe, w innym zagrać tak, że żegnany jest owacjami na stojąco. Fani w Japonii mają nadzieję, że na mundialu zobaczą tę lepszą odsłonę Kubo.<br><br> Drugą postacią o której warto wspomnieć jest Ritsu Doan. Pracuś, który przeszedł ciężką drogę, by być jasnym punktem w drużynie sensacji obecnego sezonu Bundesligi – Freiburgu. Doan zaczynał w japońskim klubie Gamba Osaka jako boczny obrońca lub defensywny pomocnik, dopiero trenerzy reprezentacji młodzieżowych zaczęli systematycznie przesuwać defensora wyżej. Szkolony na „wybijacza piłki” Doan stał się dość nieoczekiwanie gwiazdą zespołów U18 i U20. Zdobył mistrzostwo Azji do lat 19 i udanie zaprezentował się na Mistrzostwach Świata U20 w Korei Południowej. Mimo to, że niósł w pojedynkę zespół na swoich plecach, media poświęcały całą uwagę 15-letniemu Kubo, rezerwowemu wówczas w kadrze U20, który miał zerowy wpływ na wyjście z grupy Samurajów. <br><br> Jego świetna forma nie pozostała niezauważona przez wszystkich. Show przeciwko Włochom, gdzie strzelił im dublet (w tym jedna bramka po rajdzie à la Leo Messi) oraz zwycięska bramka z RPA zapewniły mu zainteresowanie skautów z całego świata. Jego kariera nabrała przyspieszenia i trafił do Groningen, gdzie został wybrany MVP drużyny w sezonie 2017-18. Szybko zainteresował się, nim holenderski gigant PSV, gdzie mógł uczyć się od najlepszych talentów w kraju. Doan, nie chcąc jednak być ledwie statystą w ekipie z Eindhoven, chciał znów spróbować sił jako pierwszoplanowa postać. Najpierw zaznaczył swoją obecność w Bundeslidze, będąc jednym z niewielu jasnych punktów beniaminka – Arminii Bielefeld (5 bramek 3 asysty). Tuż po spadku z ligi po Japończyka zgłosił się Freiburg i obecnie jest to współpraca idealna. Niemiecki klubu korzysta z przebojowości obunożnego skrzydłowego, który co mecz tworzy mnóstwo zamieszania w szeregach rywali. Jego doświadczenie z gry praktycznie na każdej pozycji pozwala mu doskonale czuć każdą strefę boiska co przydaje się w ataku pozycyjnym reprezentacji.<br><br> Duet Doan/Kubo powinien zamieszać w fazie grupowej pod warunkiem…,że Moriyasu stroniący od zmian w swojej skostniałej jedenastce da im szansę wykazania się.<h2>Dokończ zdanie…</h2><br> <strong>Najbardziej w tej reprezentacji nie lubię…</strong> zmarnowanych szans na własne życzenie. Co mundial, Japonia marnuje świetne pokolenie piłkarzy, wykazując się brakiem instynktu zabójcy czy piłkarskiej perfidii. W 2010 od ćwierćfinału dzielił ich jeden rzut karny z Paragwajem, w 2002 nieskuteczność pod bramką Turcji, a w 2018 wypuścili z rąk dwubramkową przewagę z Belgami. W 2006 byli kamieniem węgielnym pod historyczne, pierwsze mundialowe zwycięstwo Australii. Japończykom, prowadząc 1:0 do 84 minuty, udało się przegrać mecz otwarcia 1:3 co zdeterminowało ich los w grupie i ostatecznie najbardziej utalentowane pokolenie Japonii zostało upokorzone. Fani Japonii wiecznie przeżywają drogę z nieba do piekła, a nadzieja na to, że rok 2022 zmieni ich traumatyczną historię wydaje się płonna.<br><br> <strong>Cały kraj czeka na…</strong> mecz z Niemcami, ponieważ liczba Japończyków związanych z Bundesligą – teraz lub w przeszłości – jest imponująca. Nawet Maya Yoshida, kapitan reprezentacji, mający pewny plac w Sampdorii, specjalnie na ten sezon przeniósł się z Bundesligi do Schalke 04, by móc lepiej przygotować się na spotkanie z europejskim gigantem. Mecz ten ustawi sytuację Japonii w grupie i będzie wyznacznikiem dalszych szans Błękitnych Samurajów na pozytywny wynik. <br><br> <strong>Najlepsze jest to, że… Japończycy zawsze grają na przekór oczekiwaniom. Kiedy przed mundialem w 2014 roku wykręcali rekordowe passy meczów bez porażki, a w meczach towarzyskich bili kogo popadnie (1:0 z Francją, 3:2 z Belgią, 2:2 z Holandią, 1:0 z Argentyną) to z grupy nie wyszli. W 2010 Takeshi Okada był bliski zwolnienia przed mundialem ponieważ jego kadra grała tragicznie i nie było ani atmosfery w zespole ani wyników. Na samym turnieju piłkarze grali jednak skutecznie i stali się gratką dla europejskich skautów. Nikt również nie przewidział ich wygranej z Hiszpanią na igrzyskach w Londynie czy z Brazylią w Atlancie.<h2>Przewidywany skład:</h2>