
Politycy PO oceniają dziś, że Polska musi wzmocnić swoją obronę powietrzną. Tymczasem to jej liderzy (m.in. były premier Donald Tusk i szef MSZ Radosław Sikorski) przyczynili się do zaprzepaszczenia projektu tarczy antyrakietowej. Za rządów PO-PSL Sikorski w programie Tomasza Lisa śmiał się z prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że jest „największym entuzjastą” budowy tarczy.
– Zawsze ostrzegaliśmy przed Rosją i Putinem – mówi obecnie w polskich i zagranicznych mediach Radosław Sikorski, prawa ręka Tuska ds. polityki...
zobacz więcej
Po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę, a teraz na terytorium Polski spadła rakieta rosyjskiej produkcji, politycy Platformy Obywatelskiej apelują o wzmacnianie bezpieczeństwa kraju - m.in. poprzez rozbudowę obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej.
Tymczasem już w 2008 roku Polska mogła zostać objęta amerykańską tarczą antyrakietową, ale na przeszkodzie stanęli… politycy PO.
Internauci przypomnieli teraz, co o sprawie mówił wówczas szef ministerstwa spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Przekonywał on, że politycy PiS mieli w tej sprawie „złudzenia”. – No chyba wszyscy pamiętamy, jak bardzo do tej decyzji parł ośrodek prezydencki. Był największym entuzjastą tego projektu – podkreślał, wskazując na Lecha Kaczyńskiego.
– Przypomnę, że pan prezydent groził mi wręcz Trybunałem Stanu, gdybym nie podpisał tej umowy – dodawał rozbawiony współpracownik Tuska. Wskazywał, że on traktował tę sprawę z „realistycznym dystansem”. Słowa te padły u Tomasza Lisa w TVP (w tym samym programie, w którym Donaldowi Tuskowi klaskano, śpiewając „Sto lat").
Kolejne deklaracje Sikorskiego zaskakiwały, a media oceniały, że robi on wszystko, aby projekt tarczy antyrakietowej upadł.
Sam polityk chwalił się z kolei m.in.: „Z własnej nieprzymuszonej woli zaoferowaliśmy Rosji możliwość wglądu w monitoring przemysłowy i stały dostęp do terenu tarczy antyrakietowej”. Takie stawianie sprawy przez Warszawę zniechęcało Waszyngton.