Historia kulinariów właśnie poszerzyła swój zakres o 600 tys. lat, o których niewiele wiemy. Byliśmy już nazywani – i poniekąd słusznie – np. małpą nagą, mięsożerną i uśmiechniętą. W tych bowiem i wielu innych aspektach różnimy się od żyjących dziś naszych naczelnych kuzynów. Od ponad dekady natomiast zdobywa w paleontologii i antropologii popularność pojmowanie nas jako małpy gotującej. Izraelscy uczeni znaleźli właśnie dowód, iż gotującej od co najmniej 780 tys. lat. Czyli jeszcze jako Homo erectus. To nas cofa w udokumentowanej historii kontrolowanego używania ognia do przygotowywania posiłków o jakieś 600 tys. lat wstecz. Twórcą „gotującej małpy”, czyli tzw. kulinarnej hipotezy ewolucji człowieka, jest popularny autor książek o ewolucji człowieka Richard Wrangham. Opowiedzial o niej m.in. w książce wydanej w Polsce pod tytułem „Walka o ogień” (ang. Catching Fire: How Cooking Made Us Human, 2009). Nie miał na to dowodów z wykopalisk, tylko z zakresu antropologii fizycznej. Obserwuje się bowiem u naszych przodków zmiany w twarzoczaszce (mniejsza mięśniówka i mniejsze zęby, niezbędne do żucia), obecne już bez wątpienia u H. erectus, będącego – według Wranghama – „małpą gotującą” na cztery fajerki. Istotnie widać, że praludzie zaczęli odżywiać się miększym pożywieniem. Do jego uzyskania trzeba zaś albo pokarm roztłuc pieczołowicie na drobne – ryzykując, że ty tu sobie tłuczesz, a ktoś ci od tylu podchodzi i zabiera to utłuczone (z ust trudniej wyrwać jedzenie) – albo wrzucić w ogień. Wrzucenie w ogień – najlepiej celowo – kawałka pokarmu zapewnia niesamowity zysk, a zatem ewolucyjną przewagę – więcej zdrowego płodnego potomstwa. Nie trzeba bowiem żuć godzinami i tracić na to energii. Nie grożą nam drobnoustroje chorobotwórcze i pasożyty z pokarmu (a przynajmniej mniej nam grożą). Z tej zaś samej ilości pokarmu uzyskujemy więcej kalorii, bo szybciej, a zatem taniej energetycznie go strawimy. Ergo, mózg się ma z czego rozrastać, co zresztą widać już w czaszce H. habilis, wcześniejszego od H. erectus. Część paleontologów jednak nadal odrzucała „hipotezę kulinarną” Wranghama. Mikroskopijne bowiem ślady popiołu drzewnego towarzyszące skamieniałościom ludzkim nie były starsze, niż milion lat temu, a że ówczesny człowiek używał ognia celowo, czy tym bardziej do obróbki pokarmu, a nie np. do ogrzania się czy ochrony przed dzikimi zwierzętami, nie dawało się udowodnić wcale. W nauce zaś można różne hipotezy proponować, ale teorią czy częścią teorii staje się to, co się daje udowodnić.Jak piszą zatem izraelscy uczeni z The Steinhardt Museum of Natural History na Uniwersytecie Telawiwskim w swym artykule opublikowanym na łamach „Nature Ecology & Evolution”: „Chociaż gotowanie jest uważane za kluczowy element ewolucyjnego sukcesu rodzaju Homo, wpływający na różne aspekty biologiczne i społeczne, nie wiadomo, kiedy zaczęło się gotowanie celowe.” Dziś mają w rękach dowód na to dzięki dwóm rzeczom. Po pierwsze szczęściu, że stanowisko Gesher Benot Ya'aqov z wczesnego środkowego plejstocenu (780 tys, lat temu) znajduje się w Izraelu i zachowało dowody na działalność homininów związaną z paleniskiem i dużą liczbą szczątków ryb słodkowodnych (> 40 tys.). Po drugie dzięki temu, że przez ostatnie dwie dekady rozwijano niezwykle nowoczesne techniki badania skamieniałości, zwłaszcza rozmaite analizy izotopowe oraz pozostałe badania tafonomiczne. To ostatnie pojęcie oznacza zabawę w Sherlocka Holmesa pochylonego nad jakimiś sfosylizowanymi szczątkami w celu wydedukowania, jakimże to zmianom biologicznym, fizycznym i chemicznym w tym KONKRETNYM przypadku uległy one, skoro zachowały się w takiej a nie innej formie. W naszym konkretnym przypadku istotne było ustalenie, dlaczegóż to w okolicy powiązanej z tzw. paleniskami fantomowymi (skupiska mikroartefaktów krzemiennych przepalonych) znajdujemy skamieniałe szczątki jedynie dwóch gatunków ryb karpiowatych, skoro tam, gdzie było jezioro, sfosylizowały się rozmaite gatunki. Oraz dlaczego w okolicy domniemanego paleniska nie znajdujemy ości tych sporych karpiowatych, a zębów tzw. gardłowych nie brak. Wreszcie zaś, czy tym rybim zębom się coś przytrafiło niezwykłego, zanim skamieniały. Analiza wielkości i odkształcenia z wykorzystaniem (UWAGA!) rentgenowskiej dyfrakcji proszkowej dostarczyła dowodów na to, że zęby te były wystawione na działanie kontrolowanej temperatury (<500 st. C), sugerując, że ryby te zostały termicznie obrobione (prawdopodobnie upieczone) i spożywane na miejscu. To najstarszy dowód, że człowiek dawniejszy, proszę wybaczyć żart, wolał rybę pieczoną od sushi. To stanowisko archeologiczne dowodzi też, jak wielkim plusem tak w środkowym plejstocenie, jak i w czasach początków naszej cywilizacji (jak np. anatolijskie Çatalhöyük sprzed 9,5 tys. lat) były siedliska w okolicy jezior czy innych zbiorników wodnych. Zapewniały przede wszystkim niesamowitą obfitość pożywienia. Tak wielka, że można przebierać i jeść tylko to, co łatwiej złowić lub… smakuje. Już 10 lat temu międzynarodowa ekipa, której pracami kierowali naukowcy z Uniwersytetu w Toronto i Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie odkryła, że afrykański H. erectus wykorzystywał ogień w sposób kontrolowany (prawdopodobnie w postaci niewielkich ognisk u wejścia do jaskini) wspomniany wyżej milion lat temu, za czasów wczesnej kultury aszelskiej. Na łamach czasopisma „PNAS” można było wtedy przeczytać, że spopielone mikroresztki roślinne oraz leżące nieopodal kości zwierząt i kamienne narzędzia znaleziono w jaskini Wonderwerk w RPA. W okolicy domniemanych ognisk znaleziono kości zwierząt, jednak nie było solidnych dowodów, że umieszczono je w ogniu, by upiec mięso. Niezwykłe są te ciągle rozwijające się nowoczesne metody badania artefaktów paleontologicznych. Gdybyśmy wcześniej byli w ich posiadaniu, być może wcześniej udałoby się złapać „gotującą małpę”, jak parzy sobie palce, wyciagając z ogniska gorace jeszcze ryby w czasach, gdy o Homo sapiens sapiens jeszcze w ogóle mowy nie ma. We współpracy z Oranim Academic College, Izraelskim Instytutem Badań Oceanograficznych i Limnologicznych, Muzeum Historii Naturalnej w Londynie oraz Uniwersytetem Jana Gutenberga w Moguncji uczonym z Tel Avivu udało się, zastosowawszy liczne nowoczesne metody badawcze, to właśnie uczynić dziś. Nie powinno się też umniejszać wykazanego w badaniu ogromnego znaczenia ryb w życiu prehistorycznych ludzi dla ich diety i stabilności ekonomicznej. Ponadto zrekonstruowano też populację ryb starożytnego jeziora Hula i jej zmiany w czasie. Wymieranie, do którego przyczyniło się być może wyjadanie dwóch największych karpiowatych przez homininy. Aczkolwiek Pleistocen był okresem wielkich zmian klimatycznych między kolejnymi zlodowaceniami, dynamicznych zwłaszcza na tych przestrzeniach, które nie pokrywały się wielką lodową czapą na milenia.Gotowanie definiuje się jako zdolność do przetwarzania żywności poprzez kontrolowanie temperatury, w której jest podgrzewana, a obejmuje ono szeroki zakres metod. Niewątpliwie 780 tys. lat temu nasi przodkowie kontrolowali ogień i świadomie termicznie obrabiali ryby w celu ich konsumpcji. Historia kulinariów właśnie poszerzyła swój zakres o 600 tys. lat, o których niewiele wiemy. Czas szukać dalej. Mam wrażenie, że metody badań paleontologicznych i archeologicznych, pozwalające np. stwierdzić resztki chlebów w również na terenie Izraela znalezionym kamiennym piecu sprzed 14 tys. lat (zatem poprzedzającym rolnictwo), czy serów na glinianych sitach sprzed 7 tys, lat na Kujawach to dopiero początek wielkich odkryć. Historia kuchni to historia człowieka. Okazuje się mocno jeszcze kosmatego. I, choć jego nazwa gatunkowa na to nie wskazuje, niekoniecznie bezmyślnego. Bo by wymyślić obróbkę termiczną potraw, potrzebny był nie lada mózg.