Rosja będzie chciała wykorzystać tragedię w Przewodowie do szerzenia nienawiści do Ukrainy. Po tragicznym uderzeniu rakiety w Przewodów i śmierci dwóch Polaków, mamy prawo czuć niepokój. Wojna na Ukrainie znów przypomniała o sobie. Przypomniała, że nie jest to jedynie wojna wydana przez Putina temu krajowi, ale całej Europie, a my należymy do państw szczególnie narażonych na rosyjską agresję. Porażki sił Kremla na froncie ukraińskim i kompromitacja całej „operacji specjalnej”, która pokazała słabość „ruskiego miru”, nie spowodują jednak, że Putin się wycofa. Wprost przeciwnie. Nie mogąc pokonać ukraińskiej armii ani zastraszyć Zachodu, w dalszym ciągu będzie on koncentrował się na tym, co potrafi najlepiej – zabijaniu cywilów i sianiu dezinformacji. Rakieta, która uderzyła w Przewodów została wystrzelona najprawdopodobniej przez ukraińską obronę przeciwlotniczą, w celu zniszczenia pocisków wystrzeliwanych przez Rosjan. Premier Mateusz Morawiecki zaznaczył, że nie można jednak wykluczyć, że ostrzał przy granicy z Polską to zamierzona prowokacja Rosji przeprowadzona z nadzieją, że właśnie do takich sytuacji jak w Przewodowie może dochodzić.Pomimo tego, że – jak wskazują polskie władze – nie ma dowodów na to, że to Kreml wycelował rakietę w Polskę – to pełna odpowiedzialność za tę tragedię spada na Rosję, która atakuje terytorium całej Ukrainy, w szczególności obierając za cel cywilów i infrastrukturę krytyczną.Jest to nie tylko stanowisko Polski, ale wszystkich krajów UE i NATO – które, w momencie kryzysowym, zaraz po uderzeniu rakiety na terytorium Polski – zdały egzamin – nasz kraj został zapewniony o pełnym wsparciu, a przy tym pochwalony za spokój i rozsądne podejście.Rakietowa nienawiść PutinaTo, co jest kluczowe w analizie wydarzeń, które miały miejsce po uderzeniu pocisku na terytorium Polski jest fakt, że zbiegło się to w czasie z najintensywniejszym ostrzałem rakietowym Ukrainy przez Rosję od początku inwazji.Czytaj także: Szef Pentagonu potwierdza polskie ustalenia nt. eksplozji w Przewodowie Nie był to przypadek – była to jasna deklaracja Rosji, po tym, jak jej delegacja opuściła wyspę Bali, na której odbywa się szczyt G20. Opuszczała ją pod pręgieżem krytyki i pogardy – na jaką Rosja zasłużyła sobie po inwazji na Ukrainę i po licznych zbrodniach dokonywanych tam przez 9 miesięcy.Podczas szczytu G20 padało wiele apeli domagający się zakończenia przez Putina wojny i wycofania się z ukraińskich terytoriów. Podczas zdalnego połącznia ze zgromadzonymi ukraiński prezydent Wołodymyr Zełeński zapewniał, że jego kraj nie godzi się na jakiekolwiek ustępstwa wobec okupanta.- Nie warto proponować Ukrainie kompromisów dotyczących sumienia, suwerenności, terytorium i niepodległości – przekonywał ukraiński prezydent. To, co ważne, to fakt, że myśli tak zdecydowana większość Ukraińców.Putin „odpowiedział” na propozycje pokojowe ZełenskiegoZełenski zapewniał przy tym, że jego kraj nie pozwoli na to, by "Rosja przeczekała, wzmocniła siły i później rozpoczęła nową serię terroru i globalnej destabilizacji" i że nie zgodzi się na powtórkę z wcześniejszych porozumień, które miały za zadanie uregulowanie konfliktu w Donbasie.Był to jasny sygnał dla tych wszystkich sił i polityków na Zachodzie – przede wszystkim z Niemiec i Francji – które mają nadzieję na wymuszenie na Kijowie zgody na rozmowy pokojowe, które polegałyby na przyjęciu dyktatu Kremla.Pokój, ale nie na rosyjskich warunkachPrezydent Ukrainy przedstawił przy tym plan "ukraińskiej formuły pokoju" i propozycje rozwiązań, które mają go gwarantować, wśród których wymienił m.in. uwolnienie wszystkich jeńców i deportowanych, przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy, wycofanie rosyjskich wojsk i zakończenie działań bojowych.Z wypowiedzi polityków zachodnich wynikało, że rozumieją to stanowisko i je akceptują i że w dalszym ciągu będą wspierać Ukrainę.Rosja też odpowiedziała na taką postawę Zełenskiego i Ukrainy. Odpowiedziała tak, jak, niestety, można się po niej spodziewać. Odpowiedziała brutalnym atakiem rakietowym, najsilniejszym od czasu inwazji – koncentrując się przede wszystkim na uderzeniach w budynki cywilne i infrastrukturę krytyczną. Były ofiary śmiertelne, były zniszczenia, około 10 milionów mieszkańców straciło dostęp do prądu.Po rosyjskim ataku prezydent Zełenski powiedział, że jest to prawdziwe przemówienie Rosji na szczycie G20. Wymusić ucieczkęTo prawda. Taki dziś jest właśnie cel Putina - wywołanie kryzysu humanitarnego na Ukrainie, zmuszenie jej mieszkańców do ucieczki z kraju, uniemożliwienie im tam życia. Jak poinformował amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW), Kreml zaplanował przeprowadzenie zmasowanego ataku rakietowego przed wystąpieniem prezydenta Ukrainy na forum G20. Eksperci ISW zaznaczają, że rosyjskie środowisko internautów, którzy opowiadają się za wojną oceniali we swoich wpisach, że zmasowany ostrzał Ukrainy to odpowiedź Moskwy na "rusofobiczne" słowa Zełenskiego.#wieszwiecejPolub nasPo tym, jak Kremlowi nie udało się zastraszyć Zachodu wizją użycia broni nuklearnej i szantażem energetycznym, pozostało mu właśnie to – popełnianie kolejnych zbrodni. To zaś powoduje, że trzeba sobie zadać pytanie – co jeszcze musi zrobić Rosja, by Zachód uznał ją za państwo terrorystyczne? Kremlowscy terroryści specjalizują się przy tym – podobnie jak to robiło ISIS w stosunku do Zachodu - w szerzeniu swojej dezinformacji i szczuciu na Ukraińców, co ma na celu zniechęcenie zachodnich społeczeństw, w tym Polski, do pomagania jej.Manipulatorzy z Kremla już zacierają ręceNie można mieć żadnych wątpliwości, że tragedia w Przewodowie zostanie przez speców z Moskwy wykorzystana w ten sposób - niesprawdzone, fałszywe, manipulatorskie informacje są stałym elementem działań hybrydowych, destabilizujących, które Rosja od dawna prowadzi wobec naszego kraju.Jednym z nich – szczególnie niebezpiecznym – jest próba wywołania niechęci Polaków do Ukraińców, czemu służą takie akcje jak „stop ukrainizacji Polski”, czy wpisywanie Ukrainy w „banderyzm”, „faszyzm”, a także konsekwencje wojny, jak inflacja, rosnące ceny energii i poczucie zagrożenia bezpieczeństwa.Tak jakby to ofiara była winna tego, że zaatakował ją napastnik. Tak jakby ofiara była winna tego, że się broni.Problemy w zimęRosyjska propaganda ponownie chce skłócić nas z Ukrainą – w szczególności w kontekście tego, że musimy się liczyć z rosnącą liczbę uchodźców z tego kraju w okresie zimowym. Wszystko zapowiada bowiem, że Kreml będzie w dalszym ciągu chciał pozbawić ten kraj energii i utrudnić w miarę normalne życie jego mieszkańcom.To zaś powoduje, że Zachód musi jeszcze mocniej odpowiedzieć na te akty agresji niż do tej pory. Musi być też gotowy na ponoszenie kosztów wojny na Ukrainie. Winą za to zaś obciążać tylko i wyłącznie Moskwę. To zaś oznacza, że potrzebne jest bardziej zdecydowane niż do tej pory zwalczanie rosyjskiej propagandy. Trolle „ruskiego miru” muszą w końcu zamilknąć. Tak żeby nie zarażały swoją nienawiścią innych.Petar PetrovićAutor jest dziennikarzem Polskiego Radia