Wszystko, co warto wiedzieć o reprezentacji Polski przed mundialem. Po latach upokorzeń, Saudyjczycy wierzą, że tym razem przynajmniej powalczą o wyjście z grupy. Mając na ławce takiego fachowca jak Herve Renard, mają prawo mierzyć wysoko. O ich szansach pisze twórca strony AzjaGola.com, Adam Błoński. W Arabii Saudyjskiej wciąż żywe jest wspomnienie mundialu z 1994 roku. Sensacyjni debiutanci wyszli wówczas z bardzo mocnej grupy (z Holandią, Belgią i Marokiem), stając się nadzieją arabskiej części Azji na to, że ktoś z regionu wreszcie namiesza w światowym futbolu. Wszyscy wzdychali do saudyjskiego snajpera, Saeeda Al-Owairana, który golem w stylu Maradony rozbudził ciekawość dotyczącą przyszłości “Zielonych Sokołów”. Jak się okazało – niepotrzebnie. <center><br> <iframe width="100%" height="400" src="https://www.youtube.com/embed/7mNE3Cj4V8c" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe> </center> Władze krajowej federacji zablokowały transfery wyróżniających się zawodników, chcąc “chronić lokalny futbol”, a zamiast Arabii w Europie – sprowadzić Europę do Arabii. Przepłacono kilka podstarzałych gwiazd, sprowadzono uznanych trenerów, w efekcie czego na derby Rijadu przychodziło nawet 70 tysięcy widzów. Rozwój piłki ligowej skutecznie zahamował jednak rozwój reprezentacji, która poniosła klęskę na trzech kolejnych mundialach: w 1998, 2002 i 2006 roku. Chwilę później zakaz co prawda zniesiono, ale w rzeczywistości zawodnicy wciąż potrzebują zgód rozmaitych instytucji i wysoko postawionych oficjeli, by grać poza Arabią. <br><br> To jednak nie koniec głupich pomysłów. Przed mistrzostwami w Rosji, tamtejsze władze wysłały największe gwiazdy reprezentacji… na półroczne “staże” do hiszpańskich klubów. Zespoły z La Liga otrzymały stosowne gratyfikacje, ale przy zawieraniu umów nie zagwarantowano piłkarzom występów. Efekt? Cała kadra “Zielonych Sokołów” leciała na mundial do Rosji bez formy, po sześciomiesięcznej przerwie od grania. Kompromitacja w meczu otwarcia (0:5) nie wzięła się tylko z dobrej dyspozycji gospodarzy…<br><br> Niepowodzenie karkołomnej akcji tylko utwierdziło władze arabskiej federacji, że “wyjazdy zagraniczne to zło wcielone”. Wrócono więc do dawnych ustaleń…<br><br> Pracy z piłkarzami, których za dobre występy nie czekają propozycje z czołowych europejskich lig, podjął się francuski trener polskiego pochodzenia – Herve Renard. Dwukrotny mistrz Afryki miał zerwać z Arabii łatkę światowego pośmiewiska, tworząc zespół, który jest w stanie konkurować z najlepszymi.<br><br> Saudyjczycy nie mieli wielkich trudności z przejściem azjatyckich kwalifikacji: po drodze wyprzedzili m.in. Japonię, a Australię zmusili do gry w barażach. Co ważne, w siłę rośnie też tamtejsza liga. W czterech ostatnich sezonach kluby z Arabii dwukrotnie sięgały po Azjatycką Ligę Mistrzów. A że zespół złożony jest wyłącznie z graczy z ligi saudyjskiej, Renard może zacierać ręce…<h2>Słowo o trenerze…</h2><br> Zdaje się, że Herve Renard, uczeń słynnego Claude’a Le Roy, przerósł mistrza, wygrywając – jako jedyny trener w historii – Puchar Narodów Afryki z dwiema różnymi reprezentacjami. Na pewno zna się na swoim fachu, wbrew temu co sugerować mogłyby choćby wyniki meczów towarzyskich. <br><br> Dość powiedzieć, że Francuz jest już najdłużej pracującym selekcjonerem w dziejach reprezentacji Arabii Saudyjskiej – by to osiągnąć, potrzebował zaledwie… trzech lat. “Gorący stołek”, dzięki osiąganym przez niego wynikom (awans z 70. na 51. pozycję w rankingu FIFA; rekordowe 18 zwycięstw w eliminacjach do mundialu) nagle przestał być taki gorący. <br><br> Drużyna (wreszcie!) cieszy się ze stabilizacji, która doprowadziła do płynnej zmiany pokoleniowej. Miejsce starych weteranów coraz śmielej zajmują młodzi, a zespół, który latami grał radosną, acz niezbyt skuteczną piłkę, zyskał niemal na każdym polu – zwłaszcza taktycznym. <br><br> Pod wodzą Renarda, Arabia gra systemem 4-2-3-1 ze schodzącymi do środka skrzydłowymi i szeroko ustawionymi, zachodzącymi na siebie bocznymi obrońcami. Defensywna czwórka nierzadko decyduje się na posłanie długich piłek do czyhających z przodu kolegów. W najlepszej wersji, tzw. saudyjska tiki-taka opiera się na grze kombinacyjnej “trójkątów” formowanych w bocznych częściach boiska. <br><br> Fakt, że w eliminacjach Arabia uporała się z Japonią czy Australią każe wierzyć, że Renard to nie lada fachowiec, którego warsztatu na pewno nie wolno lekceważyć.<h2>Powody do optymizmu…</h2><br> Na własnym terenie Saudyjczycy są wręcz mocarzami. Wspierani przez rozentuzjazmowanych fanów, wspinają się na wyżyny możliwości. To w domowych meczach zdarzało im się pokonywać Japonię, Australię czy Chiny. Gdy przychodzi rywalizować gdzie indziej, bardziej niż groźnego sokoła przypominają przestraszonego gołębia. Ale że w Katarze mają się czuć jak w domu…<br><br> Saudyjczycy liczą też na tzw. zaczarowane pole. W eliminacjach byli bowiem najlepsi w polach karnych po obu stronach boiskach: mieli najwyższy współczynnik wykorzystywania poważnych okazji (41,2 proc.), a ich przeciwnicy najniższy (14,2 proc.) – wszelkie defensywne niedociągnięcia i braki przeszły więc bez konsekwencji.<br><br> Kolejny powód do optymizmu to powrót wielkich gwiazd: lidera Salema Al-Dawsariego, najlepszego strzelca eliminacji Al-Shehriego oraz zarządców środka pola: Mohammeda Kanno i Salmana Al-Faraja. To m.in. ze względu na ich brak (lub nie najlepszą dyspozycję) wyniki sparingów były takie, a nie inne.<h2>Co może pójść nie tak?</h2><br> Pod względem wyszkolenia technicznego i umiejętności gry z piłką przy nodze, Saudyjczycy mogą bez kompleksów stawać w szranki z najlepszymi. Zupełnie odwrotnie jest w nieco mniej “wdzięcznych” elementach piłkarskiego rzemiosła: odbudową pozycji po stracie piłki czy – ogólnie rzecz ujmując – świadomością taktyczną. Renard wykonał w tej materii kawał świetnej roboty, ale to wciąż za mało, by zespół mógł liczyć się w starciach z potęgami. przeciwnikiem, ale nie by móc myśleć o jego znokautowaniu. <br><br> Cztery czyste konta i tylko pięć straconych bramek w ośmiu meczach w tym roku kalendarzowym sugerują solidną siłę defensywy. Duża w tym jednak zasługa wyczynów między słupkami Mohammeda Al-Owaisa oraz niewytłumaczalnego wręcz marnotrawienia szans przez przeciwników. Żelazna obrona – w mniejszym, znacznie mniejszym stopniu. <br><br> Znany jest również problem tzw. przetrąconej lewej strony Arabii Saudyjskiej. Lewy obrońca Al-Shahrani gra trochę jak Marcelo z czasów Realu Madryt: efektownie w ataku i nieodpowiedzialnie z tyłu. Po tej samej stronie mamy wyłączonego z zadań defensywnych lewego skrzydłowego – Salema Al-Dawsariego. W akcjach ofensywnych obaj zawodnicy często dublują się pozycjami w grze kombinacyjnej w bocznych strefach boiska (wspomniane wcześniej trójkąty), stanowiąc podstawę ataku pozycyjnego drużyny. Takie zachowanie powoduje jednak, że środkowi pomocnicy muszą dwoić się i troić, by pokryć wolne strefy powstałe w wyniku poczynań ofensywnej trójki. Lepsze drużyny, jak Japonia, Oman czy Australia, w eliminacjach notorycznie wykorzystywały tę słabość. Gdy tylko udało im się przejąć piłkę, po lewej stronie Saudyjczyków mieli wręcz autostradę dla swoich skrzydłowych. <br><br> Zespół Renarda nie jest też najlepszy w graniu pressingiem – zdecydowanie lepiej wychodzi im archaiczne cofnięcie się pod własne pole karne. Gdy jednak próbują, często przesadną liczbą zawodników pressują strefę z piłką, dzięki czemu jednym przerzutem rywal może zgubić pięciu czy sześciu zawodników. Odbudowa formacji po takim podaniu wywołuje popłoch w szeregach Arabii. Jeśli nic się w tej kwestii nie zmieni, powrócą demony przeszłości – 0:8 z Niemcami czy 0:5 z Rosją.<h2>Uwaga, talent!</h2><br> Nie tyle “talent” co “magik”. Salem Al-Dawsari ma już 31 lat, ale nie można było w tej rubryce umieścić nikogo innego. Gra obiema nogami, dysponuje niekonwencjonalnym dryblingiem i atomowym strzałem z dystansu. Od lat ozdabia azjatyckie boiska, będąc chyba jedynym piłkarzem z Arabii Saudyjskiej, dla którego występów przychodzą na stadiony neutralni kibice – każdy chce zobaczyć, co tym razem przygotuje dla nich najlepszy skrzydłowy kontynentu. Przewrotki, bramki z trzydziestu metrów, siatki zakładane w pełnym biegu, ruleta w stylu Zidane’a… Repertuar efektownych akcji jest ogromny i prezentuje go niezależnie od tego, kto stoi naprzeciwko. <br><br> Ktokolwiek uważa, że Al-Dawsari imponuje tylko na tle słabeuszy, czym prędzej powinien obejrzeć jego popisy ze starć z Niemcami, Brazylijczykami czy podczas klubowych mistrzostwa świata. To on na ostatnim mundialu strzelił dla Arabii zwycięskiego gola w starciu z Egiptem Mo Salaha. W drużynie Renarda jest absolutnie kluczową, najważniejszą postacią, mającą udział w największej liczbie bramek. <br><br> Na szczęście dla rywali, w tym m.in. reprezentacji Polski, Al-Dawsari wraca po kontuzji, po której – przynajmniej w meczach towarzyskich – wyglądał niezbyt ciekawie. Oby formę odzyskał dopiero po meczu z Biało-Czerwonymi…<h2>Dokończ zdanie…</h2><br> <strong>Najgorsze jest to, że…</strong> największych szans na zwycięstwo upatruje się w meczu z Polską. W Arabii przypominają o długiej liście rywali, których w przeszłości mieliśmy pokonać, a skończyło się… wiadomo jak. Korea w 2002 roku, potem Ekwador (2006), ostatnio Słowacja (2021), gdy myślami rywalizowaliśmy już z Hiszpanią. Jeśli “sielankowo” podejdziemy również do starcia z Saudyjczykami, mają wszelkie narzędzia, by bezlitośnie wykorzystać nasze potencjalne zamyślenie nad Argentyną.<br><br> <strong>Sukcesem będzie, jeśli…</strong> Arabia Saudyjska zdobędzie więcej niż punkt. W przeciwieństwie do Kataru, Saudyjczycy nie są drużyną turniejową. Z jednej strony stać ich na nawiązanie walki z Polską czy Meksykiem, z drugiej: co cztery lata ma być dobrze, a wychodzi źle lub bardzo źle. Juan Antonio Pizzi miał za sobą doskonałe eliminacje, ale 0:5 podczas meczu otwarcia rozwiało nadzieję na sukces w Rosji. W 2006 roku Marcos Paqueta dał powiew świeżości, brazylijską myśl taktyczną, trochę nadziei, że uda się powalczyć z najlepszymi… Nic z tego.<br><br> <strong>Wszystko w rękach…</strong> Herve’a Renarda. Kto, jeśli nie Francuz, miałby odmienić mundialowy los Arabii Saudyjskiej i nawiązać do 1994 roku? Dwukrotny zdobywca Pucharu Narodów Afryki to specjalista od wielkich turniejów, a kogoś takiego “Zielone Sokoły” potrzebowały: po klęskach w Pucharze Azji, Pucharze Narodów Arabskich czy Pucharze Zatoki Perskiej, czas pokazać, że nie tylko w eliminacjach mogą radzić sobie naprawdę przyzwoicie.<h2>Przewidywany skład:</h2>