Wszystko, co warto wiedzieć o reprezentacji Meksyku przed mundialem. Siedem razy z rzędu odpadali w 1/8 finału mistrzostw świata. Choć marzą o ćwierćfinale, może się okazać, że nie wyjdą z grupy. Atmosfera wokół reprezentacji Meksyku jest nie najlepsza, ale czy na tyle zła, by przegrali z Polską? Między innymi o tym pisze entuzjasta latynoamerykańskiego futbolu - Szymon Urbaniak. Najsłabszy Meksyk od lat? To wcale nie jest kontrowersyjna opinia. Winą za taki stan rzeczy obarcza się przede wszystkim działaczy, którzy swoimi niepopularnymi decyzjami rzucają złe światło na cały krajowy futbol – w tym, rzecz jasna, reprezentację. <br><br> Problemy są też w samej kadrze. Jedni borykają się z kontuzjami: mniej lub bardziej poważnymi. Lider z poprzedniego mundialu ani myśli dla niej grać, a najlepszy strzelec w historii popadł w konflikt z selekcjonerem. Temu ostatniemu też się zresztą obrywa właściwie przy każdej okazji. Nie bez powodu, bo wyniki reprezentacji Meksyku już dawno nie były tak złe. <br><br> Pomimo tego, niepoprawnych optymistów nie brakuje. W kraju wciąż znajdziemy takich, którzy uważają, że Meksyk - po siedmiu kolejnych porażkach w 1/8 finału – tym razem wreszcie awansuje do najlepszej “ósemki”.<h2>Słowo o trenerze…</h2><br> Okoliczności przejęcia meksykańskiej kadry przez Gerardo Martino, jak na standardy tamtejszej reprezentacji, nie były burzliwe. Niedosyt po poprzednim mundialu sprawił, iż odpowiedniego kandydata poszukiwano możliwie najbardziej starannie. <br><br> Po kilku miesiącach, wybór padł na wspomnianego Martino: postać bardzo znaną, kojarzącą się przede wszystkim z pracą dla Argentyny, Barceloną i Messim, ale również trofeami zdobytymi dla nieco mniej rozpoznawalnych zespołów. Nie było to bynajmniej nazwisko “zakurzone” – dla nowej posady porzucił amerykańską Atlantę United i to świeżo po zdobyciu mistrzostwa kraju. <br><br> Przygodę z "El Tri" Martino zaczął nieźle, bo od wywalczenia Złotego Pucharu CONCACAF. Później było jednak tylko gorzej, a kolejne klęski sprawiały, że stopniowo tracił poparcie kibiców. Dziś chyba już tylko jego bezpośredni przełożeni wierzą w powodzenie projektu z 59-latkiem u steru. Dość powiedzieć, że sam zainteresowany zdążył jakiś czas temu podać się do dymisji – ostatecznie przekonano go jednak do pozostania na stanowisku. <br><br> Niech nikogo nie zmyli niepozorny przydomek "Tata". Urodzony w Rosario trener prowadzi zespół twardą ręką. Przekonał się o tym Javier “Chicharito” Hernandez – pozaboiskowy wybryk sprzed lat przypłacił miejscem w składzie. Czego jak czego, ale skandali obyczajowych – tak “popularnych” przy okazji poprzednich turniejów – tym razem w Meksyku pewnie nie uświadczymy. <br><br> Pretensje do Martino pojawiają się natomiast w kontekście rozsyłanych powołań. Selekcjonerowi od dawna zarzuca się poleganie na raz wybranych piłkarzach, co częściowo ogranicza dopływ do zespołu dopiero wchodzących na piłkarskie salony talentów. Efekt? Meksykanie wysyłają do Kataru jedną z najstarszych ekip. <br><br> Martino jest wierny ustawieniu 4-3-3 z jednym klasycznym napastnikiem. Tak często grały prowadzone przez niego w przeszłości reprezentacje, tak na boisko wychodzi również Meksyk i trudno spodziewać się wielkiej rewolucji w przededniu turnieju. Pomimo wyboistej drogi na mundial, CV szkoleniowca pozwala mieć pewną nadzieję na końcowy sukces. Argentyńczyk o strefę medalową mistrzostw świata w 2010 roku otarł się przecież z niedocenianym Paragwajem (porażka w ćwierćfinale z późniejszymi mistrzami – Hiszpanią). Na chwilę obecną to jednak wciąż myślenie bardziej życzeniowe.<h2>Powody do optymizmu…</h2><br> Na pewno wyróżnić trzeba dobrze funkcjonujący środek pola. "Tata" Martino ma do dyspozycji zarówno weteranów z przeszło setką międzynarodowych występów, jak Guardado oraz Herrera, jak i znacznie młodszych zawodników – wszyscy w pełni zdrowia, cieszący się zaufaniem klubowych szkoleniowców. <br><br> Poza wspomnianymi Guardado oraz Herrerą, wyróżnić trzeba jeszcze kilku graczy. Spokój w tyłach wprowadza Edson Álvarez z Ajaksu Amsterdam, o dość nietypowym jak na Meksykanina profilu gry. Jest jeszcze rewelacja sezonu ligi meksykańskiej, fantastyczny w odbiorze piłki Luis Chávez. Do tego choćby mający smykałkę do gry ofensywnej: Érick Gutiérrez, Carlos Rodríguez i Luis Romo. W zależności od charakterystyki rywali, na placu może się pojawić i pozytywnie wpłynąć na postawę drużyny właściwie każdy z nich. <br><br> Nic więc dziwnego, że to formacja absolutnie kluczowa dla strategii trenera z Argentyny. Wysoki, agresywny pressing i błyskawiczne dostarczenie piłki w boczne sektory już po jej przejęciu – z tych zadań meksykańscy pomocnicy wywiązują się zazwyczaj świetnie, co daje pole do popisu bocznym obrońcom. Gdy przeciwnik wyraźnie wycofuje się w okolice swojego pola karnego, Edson i spółka czuwają, by gasić w zarodku potencjalne kontrataki. Jeżeli ich koledzy osiągną podobny poziom, szanse całej drużyny na pewno wzrosną. <br><br> Tym bardziej, że mundial jest w Meksyku traktowany absolutnie priorytetowo. Co cztery lata krajowa federacja próbuje robić wiele, by klątwa 1/8 finału - etapu, na którym Meksyk od dekad żegna się z turniejem, została wreszcie przełamana. <br><br> I w tym roku uciekła się do oryginalnych środków. Nietypowy termin katarskich mistrzostw wymusił duże zmiany w ligowym kalendarzu. Meksykanie zdecydowali się na upakowanie Torneo Apertura, czyli pierwszej części sezonu, w zaledwie czterech miesiącach. Gracze z lokalnej ligi, stanowiący ponad połowę składu drużyny, mają więc za sobą bardzo intensywną rundę. Tempo rozgrywek było ekstremalne, ale wcześniejszy finisz pozwolił selekcjonerowi na duży komfort pracy. Liga MX to jedyne tak cenione krajowe rozgrywki na świecie, których zawodnicy mają wolne już od wielu tygodni. Oczywiście nie wszyscy - kadrowiczów trener Martino natychmiast zebrał na zgrupowaniu, by jak najbardziej wydłużyć okres przygotowawczy do mistrzostw świata. Tradycją są również mini-obozy oraz spotkania poza terminami wyznaczonymi przez FIFA. Skupieni w zaledwie kilku czołowych lokalnych klubach, najlepsi meksykańscy ligowcy grają więc ze sobą nieustannie. Częste wspólne treningi, w porównaniu do większości przeciwników, ściągających do Kataru na ostatnią chwilę, jawią się jako spory atut.<h2>Co może pójść nie tak?</h2><br> Im dalej w las, tym więcej drzew. Eliminacyjna rywalizacja obnażyła słabe strony Meksykanów, a jedną z nich był najczęściej… brak planu B. Zadomowienie się na połowie przeciwnika i zdominowanie go to bowiem jedno, a przedarcie się przez formacje defensywne i zmuszenie do wyciągania piłki z siatki drugie. Nawet przeciwko słabeuszom z Ligi Narodów CONCACAF reprezentacji zdarzyło się długimi fragmentami bić głową w mur. Podopiecznym Martino wytykano całą masę bezradnych prób dojścia do sytuacji bramkowych, zatrzymywanych na granicy pola karnego. Te z kolei powodowały niepewność w grze i pochopne decyzje w drugich połowach spotkań. Optyczna przewaga nie była przekuwana w konkrety, a parokrotnie okazywała się wręcz przekleństwem, gdy znużony nieustannymi atakami zespół został bezlitośnie wypunktowany w końcówkach meczów. Meksykanie mają inklinacje do prowadzenia gry, lecz do tej pory ewidentnie nie radzili sobie z zespołami bardzo dobrze ustawionymi w defensywie. Urazy “żelaznych” wybrańców Martino - zostającego w domu Tecatito Corony oraz Raúla Jiméneza, który nadal walczy z czasem, na pewno nie pomogą sprawie… <br><br> W teorii w zespole aż roi się od piłkarzy z dużym doświadczeniem reprezentacyjnym. Pod tym względem to ścisła czołówka tegorocznego turnieju. W niektórych przypadkach zwyczajnie ze względu na bardzo długi staż w kadrze, a w innych - częstotliwość, z jaką "El Tri" rozgrywali spotkania w ostatnich latach. Czasami pozory jednak mylą. Gdy przyjrzeć się nieco bliżej, całkiem sporemu gronu kadrowiczów – zwłaszcza tym występującym na co dzień w ojczyźnie – brakuje międzynarodowego ogrania. Zasiedzieli się w lidze meksykańskiej, pobierają sowite wynagrodzenia, ale zderzenie z szybkim, europejskim tempem może być dla nich bolesne. Do tej pory doświadczali tego wyłącznie sporadycznie. <br><br> Nie pomaga fakt, że krótko przed przybyciem Gerardo Martino meksykańska piłka na dobre pożegnała się z gościnnymi występami na Copa América oraz w Copa Libertadores. Odłączenie się od południowoamerykańskich rozgrywek przypieczętował plan obrany przez działaczy. Ci, chcąc w krótkim czasie zapewnić piłkarskiemu związkowi pokaźne przychody, w pełni postawili na udział w rozgrywanych równolegle meczach i turniejach towarzyskich w USA. Z takiego obrotu spraw niezadowolenie wielokrotnie wyrażał sam Martino. Argentyńczykowi oraz jego podopiecznym siłą rzeczy nie było dane sprawdzić się w wystarczająco dużej liczbie spotkań na tle renomowanych przeciwników, a przecież tylko tacy stoją na drodze do mundialowych sukcesów.<h2>Uwaga, talent!</h2><br> Martino kurczowo trzyma się sprawdzonych nazwisk, rzadko dając szansę młodym na wykazanie się w kadrze. Jednym z wyjątków, którym udało się przebić do podstawowego składu, jest Alexis Vega. Zawodnik Chivas świetnie zaprezentował się m.in. na igrzyskach olimpijskich w Tokio, a w ostatnich miesiącach korzysta również na problemach zdrowotnych swoich europejskich konkurentów. 24-latek to już uznana marka w rodzimej lidze. Zaczął wyróżniać się jeszcze jako nastolatek, co w naszpikowanych obcokrajowcami rozgrywkach jest rzadkim obrazkiem. Jego usługami od dłuższego czasu zainteresowanych jest kilka klubów z Holandii – popularnego dla Meksykanów kierunku – więc pewnie niebawem zobaczymy go w Europie. <br><br> W przeciwieństwie do większości powołanych skrzydłowych, stawiających przede wszystkim na szybkość przy linii bocznej, Vega nie potrzebuje wielkich przestrzeni, by stworzyć zagrożenie pod bramką. Jego mobilność i częste zmiany pozycji na boisku potrafią wywołać zamieszanie w szeregach przeciwników. Tym niżej notowanym, którzy prawdopodobnie pozwolą Meksykanom utrzymywać się przy piłce, "wolny elektron" może wyrządzić sporo szkód, napędzając atak pozycyjny. Martino nie bez przyczyny stara się podbudowywać Vegę nawet na konferencjach prasowych. Wszystko wskazuje na to, iż szykuje dla 24-latka niemałą rolę w kluczowym dla dalszych losów Meksyku meczu otwarcia z Polską.<h2>Dokończ zdanie…</h2><br> <strong>Największa presja spoczywa na…</strong> Hirvingu Lozano. Bez niego, w obliczu absencji innych ofensywnych gwiazd. ani rusz. Dla “Chucky’ego” to pierwszy duży turniej, podczas którego ma pełnić rolę lidera. Po wyjeździe z Meksyku, przebojowy skrzydłowy świetnie odnalazł się w Europie, co zaowocowało udanym występem na poprzednich MŚ, a niedługo później przenosinami do Serie A. Jego gra we Włoszech to niestety wzloty i upadki. W pewnym momencie wydawało się nawet, iż Meksykanin zmuszony będzie pożegnać się z Napoli i szukać dla siebie nowej drużyny. Tej jesieni znów znalazł się jednak na fali: ku uciesze kibiców zarówno w Neapolu, jak i w Meksyku. Lozano może grać po obu stronach boiska, co dla preferującego taktykę z odwróconymi skrzydłowymi Martino jest wielką zaletą. Szybkiego, dobrze czującego się w dryblingu gracza od najwcześniejszych lat kariery eksperci porównywali do Arjena Robbena. Wszystko za sprawą firmowych goli zdobywanych po zbiegnięciu do środka i strzale w długi róg bramki. Problemy obrońców z powstrzymywaniem wychowanka Pachuki wyraźnie widać zresztą w statystykach. W jakich rozgrywkach by się nie pojawił, prawie zawsze widnieje w czołówce klasyfikacji piłkarzy najczęściej faulowanych. <br><br> <strong>Trudno się nie ekscytować, gdy…</strong> Guillermo Ochoa jedzie na mundial! Nadchodzący będzie już jego piątym i trzecim, który rozpocznie jako podstawowy bramkarz. Golkiper stołecznej Amériki to przypadek specyficzny. Co cztery lata potrafi zachwycić kibiców na całym świecie efektownymi paradami na linii. To właśnie jego interwencje walnie przyczyniły się do bezbramkowego remisu z faworyzowaną Brazylią w 2014 roku czy wygranej nad Niemcami w 2018. Jednocześnie, przez wiele sezonów na jego talencie nie potrafiły poznać się europejskie kluby, w których z różnych przyczyn nie zagrzewał miejsca. Po powrocie do ojczyzny może na szczęście liczyć na regularne występy również na niwie klubowej. A imponująca forma z ostatnich miesięcy każe wierzyć, że w Katarze też da się we znaki niejednemu napastnikowi. <br><br> <strong>Przed turniejem, nastrój w Meksyku…</strong> nieco różni się od typowej dla tego kraju mundialowej gorączki. Wielkie nadzieje, z jakimi Meksykanie zazwyczaj udają się na mundial, zostały mocno ostudzone. Choć i przed poprzednimi turniejami zmartwień nie brakowało, to jednak tak długa seria niepowodzeń w strefie CONCACAF wcześniej Meksykanom się nie przytrafiła. Wymagający fani przyzwyczajeni byli raczej do marzeń o wyrównanej rywalizacji z Brazylią czy europejskimi potęgami, a nie przerywaniu złej passy przeciwko Stanom Zjednoczonym i Kanadzie. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów oczekiwania formowane są bardziej na zasadzie koncertu życzeń niż racjonalnych przesłanek, a potknięcie się już na pierwszym płotku tym razem jest brane pod uwagę zupełnie na poważnie. Pomimo tego, do Kataru wybiera się kilkadziesiąt tysięcy meksykańskich kibiców, bez względu na wszystko podróżujących za swoimi reprezentantami. Dość powiedzieć, że najbardziej obleganymi wejściówkami sprzedawanymi przez FIFA są właśnie te na starcie Meksykanów z ich odwiecznym rywalem – Argentyną. Czy "El Tri" będą w stanie pozytywnie zaskoczyć swoich sympatyków w najmniej spodziewanym momencie?<h2>Przewidywany skład:</h2><h2>Przewidywania na turniej:</h2><br> Zamknięty, nieobfitujący w sytuacje bramkowe i zakończony remisem mecz z Polską, a potem korespondencyjna walka z Biało-Czerwonymi o wyjście z grupy. Punkty za zwycięstwo nad Arabią Saudyjską ostatecznie wystarczą do awansu, ale mecz fazy pucharowej jeszcze raz okaże się dla Meksykanów przeszkodą nie do przejścia.