Felieton Jerzego Jachowicza. Nie będę ukrywał. Znowu o Tusku. Jak zwykle z troski. Przyznaję, nie całkiem bezinteresownej. Usprawiedliwia mnie jednak to, że nie tylko o własnych korzyściach myślę i osobistym komforcie na wypadek, gdyby został za rok premierem, bo się przecież nieźle znamy od kilku dekad. Na sercu leży mi dobro wszystkich Polaków, a wiem w jak dużym stopniu wpływ na ich los i codzienne życie może mieć premier. Ile od niego zależy. Zgoda, także od tego, jakich współpracowników - zwanych ministrami - sobie dobierze. Ale przede wszystkim od jego zdrowia osobistego. A głównie od stanu nerwów. A z tym nie jest obecnie najlepiej. I to mnie właśnie martwi, kiedy myślę o przyszłości lidera Platformy Obywatelskiej. Po trosze samozwańczego przywódcy całej opozycji. A za chwilę być może narodu. Pierwsza rzecz to obsesje. Do tej pory miał jedną. Jak sam kiedyś przyznał, ma obsesję na punkcie odsunięcia PiS od władzy. I także Jarosława Kaczyńskiego, gdyż to lider Zjednoczonej Prawicy najmocniej ją uosabia. Ze wszystkimi konotacjami. Ostatnio – przedwyborczymi wystąpieniami prezesa PiS.Gdybyż obsesja była tylko słabością, zaklinam się, nigdy bym o niej ze względu na czystą sympatię do Donalda Tuska nie wspomniał. Żeby nie psuć i sobie i czytelnikom dobrego nastroju. Ale, czego nie da się zignorować, obsesja to psychopatologiczna przypadłość. Objawia się wbrew woli człowieka cierpiącego na nią natrętnymi, powracającymi wciąż myślami. Długotrwałe jej objawy wywołują spustoszenie w psychice delikwenta, rzutujące negatywnie na relacje z innymi ludźmi z bliskiego otoczenia. W rzadkich przypadkach obsesje mają tendencję do poszerzania swoich obiektów. Mówiąc wprost do zwiększania ich ilości. Taki przykry wariant, niech mnie kule biją! zdarzył się nieszczęśliwie akurat Donaldowi Tuskowi. Kolejną obsesją Donalda Tuska stał się minister edukacji Przemysław Czarnek.Nie pamiętam dokładnie, ale zdaje się, że nie zdążyłem powiedzieć, że obsesje prowadzą często na manowce i pod ich silnym naciskiem świadomości doświadczanego nimi powstają niestworzone historie. Jeśli idzie o Jarosława Kaczyńskiego to w głowie Donalda Tuska zrodziło się przekonanie, że lider PiS jest ukrytym wielbicielem Putina i cały czas knuje jak tu wyjść z Unii Europejskiej. Jeśli zaś idzie o kolejną osobę, obsesja Donalda Tuska ma dziwny podtekst seksualny połączony z pedofilią. Zarzuca bowiem ministrowi Czarnkowi, że interesuje go, co dzieci robią pod kołdrą. Kompletnie nietrafiony atak Donalda Tuska to wynik działania bijącej na oślep obsesji, w powstanie której nastąpiło pod znanym zjawiskiem w przypadłościach psychicznych, tzw. intencyjny transfer, czyli fałszywe przeniesienie. Otóż jeden z polskich uniwersytetów, poza jakąkolwiek wiedzą ministra Czarnka - zaprojektował przeprowadzenie badań, sprawdzających postawy młodzieży po okresie pandemii koronawirusa oraz zdalnej nauki. Ankietę, zawierającą wśród pytań kwestie intymnych przeżyć młodzieży, tworzył autonomicznie zespół naukowy, planujący badania. Zanim zaczęto je prowadzić, sprawy intymnych przeżyć zostały z ankiety usunięte. Siła i natężenie obsesji wobec Przemysława Czarnka odcisnęła w rzeczywistości nieistniejąca nić wiążącą ministra z owym pierwszym projektem ankiety, który ponadto nie został nigdy podjęty. Jeśli delikatnie można powiedzieć, że obsesje nie są miłym uzupełnieniem osobowości Donalda Tuska, to już z niepokojem należy patrzeć na jego układ nerwowy. Znowu z żalem trzeba stwierdzić, że jego nerwy znajdują się w opłakanym stanie. Z jednej strony – jak już wcześniej wspomniałem – chciałbym bardzo, aby został premierem. Należy mu się już choćby za to, pośród wszystkich Polaków on najmocniej chce być premierem. Zauważyła to nawet szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, choć rzadko bywa w Polsce. Ma być podobno w przyszłym roku, żeby podyktować nowe „kamienie milowe”. Wracając do głównego wątku, chcę zasygnalizować jedynie, że powstaje kolejna wątpliwość, czy Donald Tusk da radę sprawnie rządzić, jak mu będzie przeszkadzać PiS. Musimy wiedzieć, że już tylko, na dźwięk skrótu nazwy partii – jak sam przyznaje – „dostaje furii”. Jakiego wstrząsu nerwowego doznać może, jak usłyszy pełną nazwę pozostaje ciągle zagadką, gdyż nająć jego słabość, nikt w otoczeniu nie wypowiada pełnej nazwy partii Jarosława Kaczyńskiego.Warto wiedzieć, jak naukowe podręczniki z psychologii oraz socjologii polityki charakteryzują zjawisko furii przeżywane przez człowieka. Naukowcy określają furię jako „gwałtowny i silny napad złości objawiający się agresją oraz tym, że dana osoba nie panuje nad tym, co robi i mówi”. Wydaje się, że jednak, że na szczęście, wspomniane przez mnie skazy osobowości politycznej Donalda Tuska, nie są przeszkodami, które mogą mu uniemożliwić zdobycie stanowiska premiera. Zostaną one całkowicie usunięte w cień wobec poparcia elit Unii Europejskiej, które jak nikt inny, rozumieją obsesje i furie swojego faworyta.