Rosyjski dyktator coraz bardziej upodabnia się do północnokoreańskiego satrapy. Totalitarny reżim, tępa propaganda, izolacja na arenie międzynarodowej, patologiczne nieliczenie się ze społecznością międzynarodową, skutkujące sankcjami brutalne rozprawianie się z przeciwnikami, chora chęć straszenia świata arsenałem jądrowym. W ten sposób funkcjonuje Korea Północna mająca pecha do rządów kolejnego dyktatora z dynastii Kimów. Tą irracjonalną drogą zdecydował się też iść Władimir Putin, który coraz bardziej przypomina Kim Dzong Una. W ostatnich miesiącach Pjongjang znacząco zwiększa liczbę testów pocisków balistycznych, tłumacząc to między innymi manewrami wojsk USA i Korei Południowej. Reżim Kim Dzong Una dokonał też próby rakiety międzykontynentalnej, która przeleciała nad terytorium Japonii. Łącznie od połowy września wystrzelił około 30 rakiet krótkiego i średniego zasięgu. Celem jest zastraszenie sąsiada zza 38. równoleżnika, Japonii i USA.Zbrojenia to oczko w głowie komunistycznego dyktatora, który w październiku osobiście nadzorował próbne odpalenie dwóch strategicznych pocisków dalekiego zasięgu. Chore ambicje jednego człowieka są ważniejsze od dobrobytu milionów obywateli, cierpiących głód i nieobjętych należytą opieką medyczną. To także efekt sankcji wprowadzanych po próbach nuklearnych – kraj ma mocno ograniczony dostęp do zagranicznych leków.Korea Północna jest objęta sankcjami ONZ, mającymi na celu odcięcie finansowania programów rozwoju broni atomowej i rakiet balistycznych tego kraju. Reżim odrzuca rezolucje ONZ, twierdząc że stanowią naruszenie suwerennego prawa do samoobrony i eksploracji kosmosu. Oczywiście sytuacja jest taka, że Korei Północnej nikt nie atakuje, ale symbol „oblężonej twierdzy” jest bardzo przydatny z propagandowego punktu widzenia. Nikt nie traktuje też poważnie twierdzeń, że Pjongjang miałby się wziąć za eksplorację kosmosu, bo za co?Nowa doktryna nuklearnaSytuacja związana z działaniami reżimu może się tylko zaostrzać. Od dłuższego czasu Seul ostrzega, że Korea Północna może w niedalekiej przyszłości przeprowadzić próbę jądrową – siódmą, przy czym ostatnia miała miejsce w 2017 roku. Wcześniej reżim chwalił się nawet testami pocisków hipersonicznych oraz pocisków mogących przenosić taktyczne głowice jądrowe i znowelizował swoją doktrynę nuklearną, zgodnie z którą Pjongjang może użyć takiej broni jako pierwszy.Niedawno sam Kim Dzong Un jasno dał do zrozumienia, że wojna atomowa jest możliwa. W przemówieniu w czasie obchodów 69. rocznicy zawieszenia broni w wojnie koreańskiej (1950-1953), która w Korei Północnej obchodzona jest jako Dzień Zwycięstwa dowodził, że konfrontacja jego kraju z USA „stwarza nuklearne zagrożenie”. W związku z czym – dowodził – konflikt ten wymaga od Pjongjangu realizacji „pilnego historycznego zadania”, jakim jest zwiększenie zdolności do samoobrony.– Nasze siły zbrojne są wszechstronnie przygotowane do reakcji na każdy kryzys, a możliwości odstraszania nuklearnego naszego kraju pozwalają im na szybkie zmobilizowanie naszych sił, by wypełnić ich zadania – mówił dyktator, nie bacząc, że sam przyczynia się do zaostrzenia tego kryzysu. Nie tylko zbrojeniami, ale i agresywną retoryką i straszeniem „anihilacją” Korei Południowej, tego „szamba zła”.Rosja Władimira Putina jest w o tyle bardziej komfortowej sytuacji, że broń atomową już ma, częściowo w spadku po zbrodniczym ZSRR, którego rozpad obecny gospodarz Kremla potrafił nazwać „największą katastrofą geopolityczną XX wieku”, częściowo stworzoną od nowa. Wobec porażek w wojnie na Ukrainie musi pokazać rodakom i społeczności międzynarodowej swoją siłę w tym zakresie.Manewry nuklearneSłużyły temu niedawne coroczne manewry nuklearne pod kryptonimem Grom. Minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu zameldował Putinowi, że ćwiczenia miały na celu symulację „zmasowanego uderzenia nuklearnego” w odwecie za atak na Rosję. Obejmowały one między innymi próbne wystrzelenie międzykontynentalnego pocisku balistycznego (ICBM) Jars z największego w Rosji kosmodromu w Plesiecku oraz pocisku Siniewa z pokładu okrętu podwodnego Tuła z napędem jądrowym (SLBM) na Morzu Barentsa.W ramach manewrów bombowce strategiczne dalekiego zasięgu Tu-95 wystrzeliły ponadto pociski manewrujące na cele szkoleniowe. Moskwa poinformowała, że wszystkie zadania zostały zrealizowane oraz wszystkie wystrzelone rakiety i pociski osiągnęły wyznaczone cele. Oczywiście oświadczenie to nie musi mieć żadnego związku z prawdą, wiadomo bowiem, że Kreml kłamie notorycznie i na każdy temat.#wieszwiecejPolub nasWarto zwrócić uwagę, że ostatnie manewry Grom odbyły się po groźbach reżimu Putina o użyciu „wszelkich dostępnych środków” w celu odparcia ataków na terytorium Rosji, przy czym jako to terytorium Moskwa traktuje także nielegalnie zaanektowane obwody Ukrainy. W oświadczeniach tych pobrzmiewała groźba użycia broni nuklearnej. Ukraińcy przejmują już tereny nielegalnie zajęte przez Rosjan w 2014 roku i na szczęście zbrodniarze z Kremla nie wcielają tych gróźb w życie.Znamienne jest także, że rosyjskie ćwiczenia zbiegły się z narracją reżimu, jakoby władze w Kijowie miały mieć rzekomo w planach zdetonowanie „brudnej bomby”. Celem takiej eksplozji wywołanej za pomocą konwencjonalnych materiałów wybuchowych jest uwolnienie materiału radioaktywnego i promieniotwórcze skażenie terenu. W przeciwieństwie do bomby atomowej nie zachodzi tu jądrowa reakcja łańcuchowa. Jeżeli chodzi o forsowanie tej tezy ludzie Putina znów idą w kierunku absurdu.Operacja „fałszywej flagi”Według Kremla Ukraina ma szykować operację „fałszywej flagi”, aby obwinić potem Bogu ducha winną Rosję za atak. Miałoby to na celu – demaskuje reżim – zmobilizować państwa Zachodu do większej pomocy Ukrainie. Tego typu twierdzeniami szermował Putin w pełnym kłamstw wystąpieniu. Także minister Szojgu ujawnił ministrom obrony Chin i Indii „plany Ukrainy”.Swoje obawy dotyczące niecnych planów Kijowa Szojgu przedstawił również szefom resortów obrony USA, Francji, Wielkiej Brytanii i Turcji. Oczywiście Waszyngton, Londyn i Paryż odrzuciły je. We wspólnym oświadczeniu stwierdzono, że są „przejrzyście fałszywe”, a ich jedynym celem jest szansa na użycie ich podczas eskalacji konfliktu. Ankara nie odniosła się do tych kłamstw, za to zadeklarowała po raz kolejny gotowość do mediacji w sprawie zawieszenia broni i wypracowania stabilnej sytuacji.„Brudne bomby” są wodą na młyn kremlowskiej propagandy, najwyraźniej ich idea mocno siedzi w głowie Putina, jak ICBM-y w głowie Kima. Takich oskarżeń pod adresem Kijowa było ostatnio znacznie więcej. Szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych FR i pierwszy zastępca ministra obrony Walerij Gierasimow podniósł je w rozmowie ze swoimi odpowiednikami z USA i Wielkiej Brytanii, zaś szef MSZ Siegiej Ławrow kłamał na ich temat na forum ONZ.W odpowiedzi na kłamliwe twierdzenia Moskwy Kijów zaprosił przedstawicieli Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) do inspekcji w obiektach w Dnieprze i Kijowie, w których – jak demaskują Rosjanie – mają się toczyć prace nad bronią radiologiczną. Nasuwa się pierwsza wątpliwość – skoro Rosjanie każdego dnia bombardują ukraińskie miasta, oczywiście wyłącznie miejsca gdzie knują sztaby wojsk albo zbrodnicze prowokacje szykują jacyś oficerowie NATO, dlaczego nie zlikwidują rzeczonych zakładów?Broń masowego rażeniaWątpliwość druga – dlaczego Ukraińcy mieliby używać broni masowego rażenia na własnym terytorium, dlaczego mieliby skazić żyzne pola, będące kołem napędowym gospodarki, która pozwoli odbudować kraj po wojnie? Ukraińcy dobrze radzą sobie w eliminowaniu rosyjskich żołnierzy – tej zgrai morderców, gwałcicieli i złodziei – bez sięgania po broń masowego rażenia.Dalej, wydaje się, że rosyjskie kłamstwa mają dwa cele – przeznaczone na rynek zewnętrzny oraz wewnętrzny. Pierwszy to straszenie rzekomym bezpośrednim zagrożeniem użycia broni masowego rażenia przez „faszystowski reżim w Kijowie” wobec pokojowo nastawionych Rosjan, którzy już raz wyzwolili świat od faszyzmu. Później działania odwetowe zgodne ze zmienioną – jak w Korei Północnej – doktryną nuklearną.Cel drugi – skierowany do Rosjan – to użycie tak lubianego przez każdy reżim motywu „oblężonej twierdzy”. Jesteśmy otoczeni przez wrogów – NATO, banderowców mających broń masowego rażenia – musimy się bronić. Być może to zagranie na patriotycznej nucie w jakimś stopniu zwiększyłoby zainteresowanie putinowską mobilizacją, ale wydaje się, że pozostałoby wyłącznie zagraniem propagandowym.WOJNA NA UKRAINIE Strategia kłamstwa, chorobliwa potrzeba straszenia bronią jądrową, jakaś mania na tym punkcie. Działania Władimira Putina w makabryczny sposób zaczynają przypominać politykę Kim Dzong Una. Mechanizmy działania obu zbrodniczych reżimów są podobne, zasadniczą różnicą jest to, że północnokoreański dyktator nie śmiał zaatakować innego kraju.Putin w swojej ambicji ustanowienia samodzierżawia na terenach byłego ZSRR doprowadził do sytuacji, w której stał się pariasem. Agresja na Ukrainę sprawiła, że Rosja jest izolowana na arenie międzynarodowej, zupełnie jak KRL-D. Sankcje to jedno, do tego dochodzi decyzja wielu państw i przedsiębiorstw, by niezależnie od sankcji ograniczyć relacje z państwem agresorem.W zasadzie jedynym oknem na świat Kim Dzong Una są Chiny. Partnerzy Rosji stopnieli do Chin, Iranu, Indii i Korei Północnej, od której kupowana jest amunicja. Państw typu Syria, Nikaragua czy Białoruś nie ma co wymieniać, bo nie mają znaczenia na arenie międzynarodowej. Rosja straciła dostęp do zachodnich technologii, rynków, produktów, dóbr. W tamtejszych miastach pojawiają się podróby zagranicznych restauracji – to symbol współczesnej Rosji.Rosja jak Korea PółnocnaObydwa totalitarne reżimy łączy brak poszanowania dla życia obywateli, w ocenie władz – biorobotów, tudzież mięsa armatniego. Nie ma co pisać, że są oni traktowani jako wyborcy, bo to wyznacznik państw demokratycznych. Rosja regularnie fałszuje wybory, a Korea Północna pewnie nawet nie musi fałszować, skoro stosuje model, który z automatu gwarantuje utrzymanie reżimu.Rosja Putina i Korea Północna próbują mamić jakimiś formami demokracji. W obu teoretycznie działa system wielopartyjny. W Rosji szansę na reprezentację w Dumie mogą mieć tylko ugrupowania mające licencję Kremla, a więc opozycja może działać, ale tylko taka, która i tak popiera działania Putina. Pozostałe są zwalczane. W Korei Północnej, o czym niewiele osób wie, również jest oficjalnie system wielopartyjny – w Najwyższych Zgromadzeniu Ludowym oprócz deputowanych Partii Pracy Korei zasiadają przedstawiciele Socjaldemokratycznej Partii Korei i Czundoistycznej Partii Czongu. W rzeczywistości nie mają nic do gadania. Wraz z niepowodzeniami bandyckiej agresji na Ukrainę, Putin coraz bardziej dokręca śrubę obywatelom. Dotyczy to choćby ograniczania dostępu do rzetelnej informacji, ta gdzie tylko może jest wypierana przez wszechobecną tępą propagandę w stylu stalinowskim. Zwiększa się także obłożenie łagrów – podobne istnieją też w Korei Północnej – oraz liczba przypadków likwidacji prawdziwych lub potencjalnych przeciwników. Tu warto przypomnieć tajemniczy pomór wysokich rangą ludzi Gazpromu sprzed kilku tygodni.Bohaterska obrona Ukraińców wykazała nie tylko słabość Rosji, ale również obnażyła wstydliwe oblicze reżimu Putina. Dyktatura przechodzi obecnie wymuszoną przemianę. Zamordyzm „średniego Putina” zamienia się w satrapię w stylu Pjongjangu. Pozostaje mieć nadzieję, że starzejący się i tracący kontakt z rzeczywistością dyktator nie użyje broni nuklearnej. Już i tak za dużo popełnił zbrodni wojennych, łącznie z ludobójstwem. Wojny nie potrzebują też Rosjanie. Jeszcze trochę i AwtoWAZ przestanie nadążać z produkcją białych ład.