600 tys. euro łapówki „dla Tuska”, żeby otrzymać zielone światło na zawarcie intratnego kontraktu miał przekazać wspólnik Marka Falenty; złożył w prokuraturze zeznania w tej sprawie. Marcin W. to mężczyzna, na którego powołuje się „Newsweek” i politycy opozycji, z Donaldem Tuskiem na czele. Teraz protokoły z jego zeznań ujawniła Prokuratura Krajowa. Według W. „reklamówkę z Biedronki” wypchaną pieniędzmi osobiście odbierał syn byłego premiera Michał Tusk. Jak ustaliliśmy, w jego zeznaniach pojawiają się też nazwiska Sławomira Nowaka i Grzegorza Napieralskiego, historie o „karmieniu polityków” i przyjaźniach z nimi „do ostatniej złotówki”.
Decyzja Donalda Tuska wobec mojej firmy była pisana rosyjskim alfabetem – uważa Marek Falenta. Biznesmen skazany w aferze podsłuchowej twierdzi, że...
zobacz więcej
Sprawa nagrań z warszawskich restauracji, których ujawnienie wywołało tzw. aferę taśmową, odżyła wraz z poniedziałkową publikacją „Newsweeka”. Tygodnik przywołał fragmenty zeznań Marcina W., wspólnika Marka Falenty, zarejestrowanych w czerwcu 2021 r. Ma z nich wynikać, że – co sugeruje Marcin W. – zanim nagrania z restauracji Sowa i Przyjaciele wstrząsnęły polską polityką, trafiły w ręce Rosjan.
Tygodnik sugeruje tym samym, że skoro nagrania były w posiadaniu Rosjan, to ich ujawnienie (które poważnie osłabiło rząd PO-PSL), było inspirowane przez Moskwę. Kreślony jest scenariusz – podtrzymywany przez Platformę Obywatelską – że Kremlowi zależało na odsunięciu rządu Donalda Tuska i „zainstalowaniu” Prawa i Sprawiedliwości.
Na wtorkowej konferencji prasowej Donald Tusk komentując rewelacje „Newsweeka” mówił właśnie o tym: że Rosjanie byli zainteresowani zmianą władzy w Polsce, a przynajmniej „destabilizacją sytuacji politycznej”. Gdy wybuchła tamta afera, uderzono w interesy węglowe Marka Falenty, rząd rozmawiał o możliwości budowy mostów energetycznych między Ukrainą a Unią Europejską oraz Ukrainą a Polską, a on jako premier zaproponował ustanowienie unii energetycznej, czyli wspólnego rynku gazowego Europy tak, by uniezależnić UE od gazu z Rosji. O tym, co wynika z ujawnionych nagrań, pisaliśmy m.in. w tym artykule.
Zobacz także: Donald Tusk promuje teorię spiskową „Newsweeka”. PO padła ofiarą „poważnego szatana”
W środę Prokuratura Krajowa ujawniła fragmenty zeznań Marcina W. Jak zaznacza Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, decyzję podjęto w odpowiedzi na oskarżenia Donalda Tuska wobec prokuratury „dotyczące rzekomego zatajania informacji i zaniechań w śledztwie”. „(Donald Tusk – red.) powołał się na jeden z protokołów wyjaśnień Marcina W., pomijając inne jego relacje procesowe pozostające w związku z tematem wczorajszej konferencji. Dlatego postanowiłem, że interes publiczny wymaga, by obywatele poznali całość złożonych przez niego relacji dotyczących wątku kryminalno-politycznego w kontekście związków z Rosją” – napisał Ziobro.
Prokurator Generalny zaznacza, że w przeciwieństwie do Donalda Tuska śledczy nie podchodzą do treści zeznań Marcina W. bezkrytycznie.
Wspólnik Marka Falenty w ujawnionych zeznaniach przekonuje, że biznesmeni „karmili” polityków ówczesnej partii rządzącej. Pojawia się relacja o łapówce przekazanej rzekomo bezpośrednio Michałowi Tuskowi, synowi byłego premiera:
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej we wtorek wrócił do sprawy afery taśmowej, która wybuchła w czerwcu 2014 r. W warszawskich restauracjach...
zobacz więcej
„Marek Falenta twierdził, że jest w stanie to załatwić, tylko potrzeba na to, z tego co pamiętam, 600 tys. euro, które miało być przekazane, jak to mówił Marek Falenta, »dla Tuska« – w szerokim tego słowa znaczeniu, bo nie wiem, czy chodziło o partię, czy o samego Donalda Tuska, czy o rząd w znaczeniu wówczas rządzących Polską; w każdym razie pieniądze te odbierał od nas M. T., syn byłego premiera. To miała być łapówka za zgodę na zawarcie kontraktu między spółką »Ciech« a SkładamiWęgla.pl i MM Group. Te rozmowy trwały od przełomu 2013 i w 2014 r.” – mówił w upublicznionych zeznaniach W.
Podejrzany twierdził, że między nim a Falentą powstał „duży spór” o wysokość tej łapówki, bo podejrzewał, że jego wspólnik chce część przywłaszczyć sobie. Dlatego warunkiem miało być to, by Michał Tusk odbierał pieniądze osobiście.
„M. (Michał Tusk – red.) rozchylił reklamówkę i spytał: »Czy kasa się zgadza?«. Ja wtedy nie wytrzymałem. Zapytałem: »Czy to są jakieś jaja, tak byś wziął reklamówkę i wyszedł? A co, jak się kasa nie zgadza?«. On powiedział: »Nie wiem, czy oglądamy te same filmy, ale jak się j***ąłeś, to cię od***ią«”.
Jak wynika z zeznań, do takiego spotkania miało dojść w biurze Marka Falenty. Budżet na łapówki w węglowych spółkach zarządzanych przez Marcina W. wynosił według jego słów rocznie 1 mln euro, a zgodę – wynika dalej z zeznań – wydał sam Igor Prokudin, główny udziałowiec węglowej spółki KTK Rosja.
„Przebieg spotkania był następujący: było ono bardzo krótkie; ja uznałem, że mogę do M. T. (chodzi o Michała Tuska – przyp. red.) mówić na »ty«, skoro przekazuję mu 600 tys. euro. Ja siedziałem za biurkiem F., dlatego mnie na nagraniu nie widać, ale słychać. M. F. (Marek Falenta – red.) siedział na jednym z foteli, a na ziemi obok ławy postawiłem reklamówkę z kasą. Michał wszedł i powiedział: »Witam, panowie«. F. powiedział: »To jest dla ciebie ta reklamówka«. M. rozchylił reklamówkę i spytał: »Czy kasa się zgadza?«. Ja wtedy nie wytrzymałem. Zapytałem: »Czy to są jakieś jaja, tak byś wziął reklamówkę i wyszedł? A co, jak się kasa nie zgadza?«. On powiedział: »Nie wiem, czy oglądamy te same filmy, ale jak się j***ąłeś, to cię od***ią«. Ja mu odpowiedziałem tak: »Oglądamy te same filmy, też oglądałem ‘Odwróconych’ czy ‘Świadka Koronnego’«. Odpowiedział: »Cześć« i wyszedł z reklamówką”.
Tylko komisja śledcza niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego mogłaby wyjaśnić, na czym polega...
zobacz więcej
W. twierdził też, że dla niego nie było w tym nic dziwnego, że pieniądze odbierze sam Michał Tusk. Dlaczego? „Były to czasy, że oni, czyli wówczas rządzący, nikogo się nie bali. F. miał wówczas dojścia do polityków opcji rządzącej. Był w stanie opiep***ć ówczesnego wiceministra gospodarki. Nie wiem dokładnie za co, ale coś chodziło o jakąś dotację dla jego firmy Hawe” – przekonywał śledczych.
„Takie były czasy, że »karmiliśmy« polityków”.
W zeznaniach W. pojawiają się także inne głośne nazwiska polityków opozycji: Sławomir Nowak i Grzegorz Napieralski. Pierwszemu z nich miał „podrzucić” kilka tysięcy złotych do jednego z hoteli, bo polityk „zapomniał portfela”.
„Spotkałem się w lobby ze Sławomirem Nowakiem. Dodaję, że to była prośba od M. F. i ja nie musiałem się kontaktować ze Sławkiem Nowakiem. Samo przekazanie pieniędzy wyglądało w taki sposób, że powiedziałem do niego: »M. kazał mi dać ci 6 tys. zł lub 6,5 tys. zł«. On powiedział, że »tak, tak, miałeś mi pożyczyć«. Wtedy odpowiedziałem: »Ja nie pożyczam pieniędzy; M. powiedział, że mam ci dać. Jeśli chcesz, żebym ci dał, to ci dam, ale ci nie pożyczę«. On odpowiedział: »No dobra, to daj«. Doszło do przekazania tych pieniędzy, gdy byliśmy sam na sam” – zeznał W.
Marek Falenta był badany na wariografie na okoliczność przekazania nagrań obcym służbom. Wynik negatywny – komentuje dziennikarz TVP Cezary Gmyz,...
zobacz więcej
Jak kontynuował: „Takie były czasy, że »karmiliśmy« polityków. F. zadzwonił i powiedział, że S. N. potrzebuje parę groszy, i się zgodziłem pojechać”.
Marcin W. opowiadał także o swoich rzekomych przyjacielskich relacjach z Grzegorzem Napieralskim, byłym kandydatem SLD na prezydenta (startował bez sukcesu w 2010 r.) i przewodniczącym Sojuszu w latach 2008-11. Jeden z wątków dotyczył rzekomego „spacyfikowania” bydgoskiej posłanki Anny Bańkowskiej, która miała „czepiać się” jednej ze spółek węglowych należących do W. i Falenty.
„Zwróciłem się w związku z tym do Grześka Napieralskiego, którego poznałem dość blisko gdzieś w 2013 r. Poznały się też nasze żony. Byliśmy razem na wakacjach w [...] pod [...] w większym gronie. On wielokrotnie pożyczał ode mnie pieniądze. Nie oddawał ich. Nie mam żadnych do niego o to pretensji. Nie oczekiwałem ich zwrotu. Nie mam na to żadnych potwierdzeń. Też w 2013 r. lub 2014 r. powiedziałem mu o tych moich problemach z poseł B. On powiedział, że mi ją »spacyfikuje«, ale muszę przelać na konto fundacji [...], w której to na harfie grały jego córki bądź córka, kwotę 30 lub 20 tys. zł. Ja dokonałem takiego przelewu z rachunku firmowego ze [...] lub z [...]. Po tym B. przestała się nas czepiać i nie rozmawiałem już z nią. G. N. nie mówił mi potem, czy to załatwił, czy nie, jednak ja przy jakiejś okazji podziękowałem mu za to. Przecież byliśmy przyjaciółmi do »mojej ostatniej złotówki«, jak to się mówi” – opowiadał śledczym W.
Czytaj więcej w raporcie: Taśmy z warszawskich restauracji