
Niezadowolenie i destabilizacja – tak sytuację w oddziałach najemników z grupy Wagnera opisuje były dowódca formacji Marat Gabidullin. W wywiadzie dla CNN wyjaśnia, ile wojna na Ukrainie kosztuje elitarną formację Putina. Jak zaznacza, siły Wagnera „są sfrustrowane tym, jak Kreml prowadzi działania wojenne”.
Związana z tak zwaną Grupą Wagnera rosyjska neonazistowska bojówka Rusicz walczy na Ukrainie i dopuszcza się okrucieństw; otwarcie nawołuje też do...
zobacz więcej
Czytaj więcej w raporcie: Wojna na Ukrainie
Grupa Wagnera jest uważana przez analityków za aprobowaną przez Kreml prywatną organizację wojskową, ale próżno szukać o niej zbyt wielu oficjalnych informacji. Moskwa od dawna zaprzecza jej istnieniu i związkom z państwem rosyjskim mimo wielu dowodów, że bojownicy organizacji walczyli na Ukrainie od czasu rosyjskiej inwazji w 2014 r., działali także w Syrii i w kilku krajach afrykańskich, w tym w Sudanie, Libii, Mozambiku, Mali oraz Republice Środkowoafrykańskiej.
Według Gabidullina, jednego z byłych dowódców, „bez aktywnej pomocy (grupy Wagnera – red.), rosyjskie siły zbrojne w ogóle nie byłyby w stanie posuwać się naprzód” w walkach z Ukraińcami. W wywiadzie dla CNN Gabidullin mówi, że siły Wagnera są sfrustrowane tym, jak Kreml prowadzi działania wojenne.
– Są niezadowoleni z ogólnej organizacji walk, niezdolności do podejmowania kompetentnych decyzji, planowania bitew. A to oczywiście oznacza straty – komentuje.
Gabidullin wyjaśnia, że najemnicy z grupy Wagnera różnią się od regularnych wojsk rosyjskich pod dwoma głównymi względami: większego doświadczenia bojowego i możliwością zarobienia większych pieniędzy.
– Wagnerowcy mają większe, bardziej znaczące doświadczenie niż armia. Armia to młodzi żołnierze, którzy zostali zmuszeni do podpisania kontraktu, a nie mają żadnego doświadczenia – mówi. Pracę sił grupy Wagnera tłumaczy w prosty sposób: „rosyjski pokój za amerykańskie dolary”, jako że najemnicy mogą zarobić nawet 5 tys. dolarów miesięcznie za wykonanie zadań, których regularni rosyjscy żołnierze nie mogą lub nie chcą wykonać.
W reakcji na straty poniesione na polu walki grupa Wagnera rozpoczęła publiczną kampanię rekrutacyjną reklamowaną na billboardach i w mediach społecznościowych.
Rozmawiałem z ukraińskim żołnierzem, widziałem zdjęcia zbombardowanych miast i wiem, że giną tutaj cywile, kobiety i dzieci. Uważam, że brałem...
zobacz więcej
Jeden z rekruterów, z którym skontaktowała się stacja CNN, oferował miesięczne wynagrodzenie w wysokości „co najmniej 240 tys. rubli” (około 4 tys. dolarów), przy czym okres „podróży służbowej” wynosił minimum cztery miesiące.
Spora część komunikatu rekrutacyjnego obejmowała schorzenia, które wykluczają kandydatów ze służby, m.in. nowotwory, zapalenie wątroby typu C czy uzależnienia. CNN dowiedziało się od rekrutera, że doświadczenie wojskowe nie jest wymagane – wbrew wizerunkowi grupy jako elitarnej formacji wojskowej.
Chociaż bezpośrednia rekrutacja z więzień jest nowym rozwiązaniem, Gabidullin mówi, że przeszłość kryminalna nie była przeszkodą w zatrudnieniu w firmie. Sam przyznaje, że odsiedział trzy lata w więzieniu za zabójstwo i opowiedział o wybitnych dowódcach, którzy po odbyciu kary więzienia pełnili służbę w ramach grupy na całym świecie.
Dla jednego z najemników, który skontaktował się z Gabidullinem, niekompetencja rosyjskiego przywództwa okazała się zbyt duża. „Zadzwonił do mnie i powiedział: »To koniec, nigdy więcej mnie tam nie będzie. Nie biorę już w tym udziału«”.
Zobacz także: Zamordował pod Moskwą 5 osób. Dostał od Putina medal za odwagę