
Podczas wtorkowej narady dotyczącej bezpieczeństwa państwowego białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka zaprzeczył, by planował mobilizację. Polecił jednak, by wojskowe komisje uzupełnień sprawdziły wszystkich podległych obowiązkowi służby wojskowej – przekazała państwowa agencja BiełTA.
Ukraina w ostatnich dniach przedstawiła dokumenty o wejście do NATO. Jej wniosek poparli już prezydenci dziewięciu państw członkowskich. Brak...
zobacz więcej
Jak informuje Biełsat, Łukaszenka zwrócił uwagę, z jakimi problemami prowadzona jest mobilizacja w Rosji. Stwierdził, że zmusza to Białoruś do aktualizacji danych wszystkich osób podlegających obowiązkowi wojskowemu.
– Ktoś jest chory, ktoś kulawy, ktoś zmarł, ktoś wyjechał. A my musimy wiedzieć, jaki jest stan na dziś. Nie ma to nic wspólnego z mobilizacją. Jeszcze raz podkreślam, nie mamy konieczności ogłaszać mobilizacji. Na szczęście wojny na terytorium Białorusi nie ma – powiedział dyktator.
Kontrolę rezerwistów polecił przeprowadzić „bez gwałtu i hałasu”. Zapewnił, że nie zostaną powołani, „by ich gdzieś posłać kogoś zabijać”.
– Za pośrednictwem wojskowych komend uzupełnień sprawdzaliśmy i będziemy sprawdzać wszystkich podlegających obowiązkowi służby wojskowej, którzy są w rezerwie. Trzeba to zrobić w każdym rejonie bez żadnego gwałtu i hałasu. Skończą się wykopki, szybciutko trzeba wezwać ludzi w rejonach, sprawdzić ich obecność i zaktualizować wszystkie nasze listy i dokumenty – wyjaśnił Łukaszenka.
– Każdy, kto powinien i może trzymać broń w rękach, powinien umieć się nią posługiwać. Choćby w stopniu podstawowym. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Powinni opanować choćby broń strzelecką, by bronić swojej rodziny. Szykujemy się do wojny, bo wszystko może się zdarzyć – stwierdził Łukaszenka.
Podczas wtorkowej oprawy z przedstawicielami resortów siłowych dyktator przyznał też po raz pierwszy, że Białoruś bierze udział w wojnie. Zapewnił, że białoruscy żołnierze nie uczestniczą w walkach na Ukrainie. Stwierdził, że zadaniem Białorusi jest obrona Rosji przed potencjalnym atakiem ze strony Polski, Litwy i Łotwy.