
Jeden z czołowych aktywistów Homokomando miał grozić bronią innemu gejowi, wstrzyknąć mu nieznaną substancję i zmusić do czynności seksualnych. Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”. Teraz internauci informują, że w środowisku LGBT o skandalach wokół organizacji mówiło się od dawna, a orgie, na przykład w warszawskich saunach, to norma. Jeden z byłych członków Homokomando pisał latem w sieci: „Tu nie chodzi o forsowanie praw mniejszości, tylko podrywanie ludzi na tęczową opaskę w klubach gejowskich".
„Gazeta Wyborcza” informuje, że Maciej L. z zarządu Homokomando w kominiarce przyszedł do mieszkania 29-latka, wstrzyknął mu nieznaną substancję,...
zobacz więcej
Homokomando to stowarzyszenie LGBT założone przez grupę gejów. Maciej L., znany w środowisku aktywista i były członek zarządu organizacji, miał dopuścić się brutalnego gwałtu na innym mężczyźnie, podała „Gazeta Wyborcza”. Chodzi o zmuszenie go do czynności seksualnych za to, że odmówił randki.
Sprawą zajmuje się warszawska prokuratura.
Internauci podkreślają, że przecieki o skandalach pojawiały się w sieci od dawna. Jak reagowało środowisko gejowskie? Ze zrzutów ekranu z prywatnych rozmów wynika, że planowali zdyskredytować zajmującego się sprawą dziennikarza.
Zobacz także: „Doktorant UW jednym z oskarżonych o napaść na furgonetkę fundacji pro-life”
„Dać mu przed tym ostrzeżenie, że albo odpuści albo jego dobre imię zostanie zmieszane z błotem. Uderzyć w niego teraz, jak się tego nie spodziewa. Ja mogę się podłożyć i spotkać z nim, by przekazać nasze stanowisko” – czytamy w jednej z ujawnionych konwersacji.
Byli członkowie Homokomando publicznie informowali, że stowarzyszenie nie działa dla dobra mniejszości, lecz między innymi, aby zdobywać popularność i spotykać się w większym gronie na seks w saunach w centrum Warszawy.
Co zaskakujące, w jednym z wpisów pojawił się nawet zarzut, że na początku kryzysu migracyjnego po ataku Rosji na Ukrainę, Homokomando nie chciało pomóc w zorganizowaniu tymczasowego domu dla uchodźczyń z dziećmi, ponieważ bali się, że gdyby ten projekt nie wypalił, to „lewicowe media zaczęłyby o tym pisać”.
Francuski Olympique Marsylia i angielski Tottenham Hotspur zmierzyły się w środę w ramach Ligi Mistrzów. Podczas spotkania na Tottenham Hotspur...
zobacz więcej
„Czy lewicowa organizacja powinna przekładać dobro kobiet z dziećmi nad to, co może napisać o nich lewicowa prasa?” – pytał mężczyzna.
„Lewicowe zasady w Homokomando tak naprawdę nie istnieją. Liczą się grupówki i opowiadanie o tym, kto ostatnio komu robił dobrze ustami – niestety takie są realia bycia członkiem Homokomando” – dodawał.
Zobacz także: „Kule świszczały, zabawa była przednia”. Homokomando zorganizowało „trening bojowy”
Podsumowując stwierdził, że sens bycia w Homokomando to „szpanowanie na marszach równości logotypami i podrywanie ludzi na tęczową opaskę w klubach gejowskich".
Członek zarządu Homokomando Maciej L. miał 11 września zgwałcić innego mężczyznę, przedstawionego jako Rafał, z którym umówił się za pośrednictwem serwisu randkowego na przygodny seks w kominiarkach.
W Stanach Zjednoczonych zorganizowano kolejną imprezę, na której roznegliżowane drag queen bawiły się z dziećmi i ich opiekunami. W ramach...
zobacz więcej
Pytany o tę sprawę przez autora artykułu „Wyborczej” Maciej L. zaprzeczył i odmawia komentarza. Jak czytamy, wszystko zostało jednak nagrane, bo umawiając się z nieznajomym na przygodny seks, ofiara ustawiła w pokoju telefon z włączonym aparatem.
Liczni byli i obecni członkowie stowarzyszenia twierdzą, że sprawa długo nie wychodziła na jaw, gdyż była ukrywana m.in. przez Linusa Lewandowskiego – aktywistę znanego z Parad Równości i wiążącego przyszłość z polityką. Aktywista faktycznie często pojawia się w otoczeniu polityków. Ostatnio brylował na Campusie Polska Przyszłości, gdzie pozował do zdjęć z Rafałem Trzaskowskim. Zdjęciami chwalił się w sieci.
Zobacz także -> Demolował auto i napadł na działacza pro-life. Kiedy interweniuje policja, posłowie Lewicy protestują
Lewandowski tłumaczył „Wyborczej”, że Maciej L. to jego przyjaciel więc uważał, że musi mu pomóc. – Jednak nie da się. Jest po prostu gwałcicielem – ocenił w wywiadzie oraz serii internetowych wpisów. Maciej L. napisał z kolei, że oskarżenia wysuwane pod jego adresem „nie są prawdziwe”. „Film wideo, który ma je potwierdzać, został nagrany bez mojej zgody w sytuacji intymnej i przedstawia dwie dorosłe osoby w relacji seksualnej praktykujące BDSM w konwencji, na którą obie strony się umówiły i wyraziły zgodę” – zaznaczył.
Szerzej o całej sprawie pisaliśmy TUTAJ.