„Samobójstwo wspomagane stało się tam niemal zwykłą procedurą medyczną”. Na łamach „New York Timesa” kanadyjski dziennikarz Ian Austen zajął się tematem nowego „prawa do śmierci” w swojej ojczyźnie. Zwrócił uwagę, że przepisy te, uważane przez niektórych tamtejszych naukowców za „znakomite na tle innych krajów”, paradoksalnie rozpaliły na nowo debatę nad sensem eutanazji. Prawo to, uchwalone 17 marca 2021 r., pozwala na zakończenie swojego życia ludziom cierpiącym na „przewlekle, ciężkie i nieuleczalne choroby” i niepełnosprawnym fizycznie nawet wtedy, gdy nie są śmiertelnie chorzy.Kanada, która już wcześniej była w grupie 12 innych krajów i kilku stanów amerykańskich dopuszczających „samobójstwo wspomagane”, dołączyła teraz do Belgii i Holandii. W związku ze stosowaniem nowych przepisów w latach 2016-21 zmarło tam 31 664 obywateli. 224 z nich nie było śmiertelnie chorych. Cała sprawa rozpaliła w kraju dyskusje na temat sensowności nowej ustawy i podzieliła m.in. środowiska akademickie. Jocelyn Downie z uniwersytetu Dalhousie w Nowej Szkocji uważa, że „w stosunku do reszty świata mamy naprawdę wspaniały system (eutanazji)”. Inni twierdzą, że „samobójstwo wspomagane stało się w Kanadzie niemal zwykłą procedurą medyczną, zamiast traktowaną jako czoś wyjątkowego, stosowanego tylko w szczególnych przypadkach”. Tak sądzi np. Trudo Lemmens, profesor prawa na uniwersytecie w Toronto. Według niego „obecny system zamknął się na inne opcje i jest najmniej bezpieczny dla osoby chorej, nawet w porównaniu z innymi krajami, mającymi podobne przepisy”.Przeciwne są także rodziny tych, którzy „zbyt szybko” postanowili odejść z tego świata. Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem „na wybranie przez kogoś śmierci rodzina nie ma żadnego wpływu”. Tymczasem, zdaniem autora artykułu „wielu z krewnych zmarłych określa nowe prawo jako niebezpieczny atak na niepełnosprawnych, żyjących w trudnej sytuacji ekonomicznej lub bezdomnych, którzy po prostu rezygnują z dalszej walki (o życie) i postanawiają umrzeć. Wielu wskazuje też na chorych umysłowo, których śmierci nasz system nie jest w stanie odpowiednio zapobiec”. Nawet w ministerstwie zdrowia powstał już komitet sugerący zmianę ustawodawstwa tak, by było bardziej zdolne do „ochrony chorych psychicznie i w ogóle do analizowania »podań o śmierć« z punktu widzenia motywów takiej decyzji”. W łonie tego gremium trwają burzliwe dyskusje nad „dopuszczeniem nieletnich do możliwości wyboru śmierci oraz ludzi dotkniętych demencją i innymi podobnymi chorobami: czy mogliby oni prosić o takie pozwolenia jeszcze przed rozwinięciem się ich chorób?”.Pisząc o negatywnych reakcjach rodzin na nowe przepisy, autor podał przykład Christophera Lyona, którego ojciec zakończył życie w wieku 77 lat. Miał długą historię popadania w depresję i myśli samobójczych. Kiedy przestał chodzić, przestał też jeść. Zdaniem syna, który ostatnio przeprowadził się do Anglii, „ten proces pozwolenia ojcu na śmierć był zbyt pospieszny i sprzeczny z wolą całej rodziny”. Śmierć i jej okoliczności wzbudzają „więcej pytań niż odpowiedzi. Prawo kanadyjskie w tym względzie wydaje mi się niezbyt dobrze sformułowane” – stwierdził syn zmarłego.Innym przykładam jest 46-letnia Cheryl Romaire z Calgary, cierpiąca na rodzaj stwardnienia rozsianego. Gdy uzyskała już pozwolenie na „samobójstwo asystowane”, doszła do wniosku, że z niego na razie zrezygnuje, częściowo dlatego, że chce najpierw „omówić tę sprawę z dwoma członkami swojej rodziny, którzy na takie rozwiązanie się nie zgadzają”.