
Za czasów mojej młodości (Boże – kiedy to było!), dużą popularnością cieszyło się powiedzenie, będące trawestacją pierwszych słów piosenki: - „Nie zna życia, kto nie służył w marynarce”. Gdybym dziś musiał stworzyć odpowiednik tamtej prześmiewczej diagnozy, wskazującej na prawdziwą przyczynę ograniczeń w znajomości świata i ludzi, zaproponowałbym maksymę zgodną z duchem obecnych czasów: - „Nie zna świata, kto nie śledzi mediów społecznościowych”. Skarbnicy naszej drogiej, nieocenionej.
Apeluję, aby w mediach społecznościowych nie publikować zdjęć, na których widać przemieszczanie się lub rozmieszczenie wojska – powiedział...
zobacz więcej
Może nie są one „nauczycielką życia”, ale z pewnością dostarczają nietuzinkowej wiedzy o znanych postaciach życia publicznego – politykach, badaczach, twórcach, pisarzach, poetach, artystach, aktorach, sportowcach. Najciekawsze, często spontaniczne reakcje na wydarzenia zamieszczają właśnie w mediach społecznościowych przedstawiciele wspomnianych tu najróżniejszych profesji i zainteresowań. Tu też kierują oni własne, powstałe szybko, a więc siłą rzeczy krótkie analizy i komentarze. To tu poznajemy najróżniejsze ich „produkcje”, których jakże często nie znajdziemy w oficjalnych serwisach informacyjnych różnych mediów. Ukazujących się tradycyjnie w druku, jak i mediach elektronicznych typu telewizja czy radio. Zaletą wpisów w mediach społecznościowych jest ich lapidarność, wymuszającą niekiedy jako produkt uboczny, choć to rzadkie przypadki - błyskotliwość.
Dla obserwatorów życia publicznego, jakimi z racji zawodu są dziennikarze, media społecznościowe stanowią kopalnię wiedzy. Wiadomości nie tyle tajemnych, co pozostających nieco w cieniu, bo nie krążących w szerokiej przestrzeni publicznej. Tym samym nie dominujących. A ponieważ świat i jego wydarzenia oficjalne – jeśli zaliczyć do nich także najróżniejsze publiczne wypowiedzi polityków krajowych i europejskich - biegną z piekielną szybkością, trwa między nimi ciągły wyścig. W wyniku czego ukazujące się kolejne wypychają z pierwszego planu dotychczasowe. Zaś te w mediach społecznościowych, pozostające na uboczu – z punktu widzenia ich aktualności - szybko przykrywa kolejna warstwa, wytwarzana również bez przerwy.
Media społecznościowe mają jedną ogromną zaletę. Nic w nich nie przepada. Dlaczego? Media społecznościowe bowiem to media, które dostępne są przede wszystkim przez sieć Internet, a więc zarówno na komputerach, laptopach, tabletach jak i telefonach komórkowych. Są najbardziej popularną przestrzenią, pozwalającą na błyskawiczne komunikowanie się użytkowników i wymianę informacji między nimi. Autorzy wpisów mają świadomość z ogromnego, potencjalnego zasięgu zamieszczanych tam treści. Więc chętnie z tej platformy wymiany opinii korzystają.
Czytaj także: „Media społecznościowe coraz bardziej nas wyobcowują”
Cechą niezwykle ważną dla odbiorców mediów społecznościowych jest ta, że w sieci internetu nic nie ginie. Wszystko pozostaje na stałe. W każdej chwili można do tego dotrzeć, znając minimum danych. Oczywiście najłatwiej odnaleźć interesujący nas wpis, wykorzystując dane jego autora. Można też odnaleźć za pomocą innych tropów, np. słów kluczy – w rodzaju wydarzenia, tematu, jakiego wpis może dotyczyć itp.
Z przewodniczącymi komisji spraw zagranicznych parlamentów europejskich wzywamy media społecznościowe do zahamowania kremlowskiej dezinformacji i...
zobacz więcej
Dla odbiorców te cechy mediów społecznościowych są często podstawą ich cennego rozpoznania, kiedy zbłąkana myśl przy użyciu najprostszych metod może dotrzeć do oryginału, który często zapomniany jest już przez samego autora. A przecież bywa, że autor chciałby o swojej dawnej opinii, ocenie, niefortunnym komentarzy wolałby zapomnieć, bo ich aktualna wymowa staje się dla niego niekorzystna, a czasami kompromitująca.
Dla dziennikarzy zaś, jak już wspomniałem wcześniej, media społecznościowe czasami stają się skarbnicą.
Przepraszam za zgrzyt. Ktoś może podważyć moje bezinteresowne intencje, tylko dlatego że akurat posłużę się przykładem, który wystawia kiepską opinię jednemu z liderów Platformy Obywatelskiej, Rafałowi Trzaskowskiemu. Tak się składa, że prezydent Warszawy świadomie usiłuje Polaków wprowadzić w błąd. Kto wie, czy by mu się to nie udało, gdyby nie internet. Mówi więc dziś tak: - „Niemcy zawsze mówili, że to jest przedsięwzięcie biznesowe, a myśmy zawsze mówili: nieprawda, w tym jest mnóstwo polityki; próbowaliśmy przekonywać polityków niemieckich” – dodaje, przypisując sobie zasługi, których nie miał. Było akurat odwrotnie. Kiedy w 2015 roku rozpoczęto budowę drugiej nitki gazociągu przez Bałtyk z Rosji do Niemiec Rafał Trzaskowski zapewniał, że „Nord Stream 2 to porozumienie prywatnych firm i w żadnym przypadku nie jest projektem politycznym”.
Wspominam o Rafale Trzaskowskim, ze względu na jego pozycję polityczną. Choć tak naprawdę wartość mediów społecznościowych uświadomił mi znaleziony tam tweet prof. Jana Hartmana, filozofa z Uniwersytetu Jagiellońskiego. I to zamieszczony przed kilkoma dniami: - „Warszawski reżim przetrzymuje w lesie między białoruskimi zasiekami a polskim płotem hańby 800 uchodźców. Nie przestaje torturować a ofiary śmiertelne to kwestia czasu. Oddaliśmy Polskę w łapy szajki morderców!”
Wreszcie świat dowie się prawdy. O profesorze Janie Hartmanie.