Totalna opozycja wykorzystywała każdy pretekst, by głosić w Polsce, Europie i na świecie, że „PiS-owi się nie uda”. 17 września 2022 roku. Uroczyste otwarcie kanału przez Mierzeję Wiślaną. Inwestycji, którą opozycja u początków rządów Zjednoczonej Prawicy wyśmiewała, a później, gdy prace nad przekopem ruszyły, usilnie próbowała zdyskredytować. Od wyborów parlamentarnych i prezydenckich opozycja próbowała wciąż tej samej sztuczki: PiS-owi się to nie uda. 500 Plus i stopniowe wdrażanie polityki prorodzinnej i prospołecznej? Liberalna opozycja odpowiadała: PiS-owi to się nie uda; to marnotrawstwo pieniędzy, socjalizm i populizm. 13. i 14. emerytura? Liberalna opozycja odpowiadała: PiS- owi to się nie uda; to marnotrawstwo pieniędzy; socjalizm i populizm.Uruchomienie Baltic Pipe i dywersyfikacja dostaw energii? Liberalna opozycja odpowiadała: PiS-owi to się nie uda; to niepotrzebne inwestycje i zadrażnianie i tak napiętych „z winy PiS” relacji z Rosją; Większa samodzielność Polski na arenie unijnej i międzynarodowej? Liberalna opozycja odpowiadała: PiS- owi to się nie uda; to niepotrzebne drażnienie Niemców, czyli „naszych najlepszych przyjaciół w Unii Europejskiej”.Polityka wschodnia nastawiona na budowę antyrosyjskiej strefy wpływów? Wbrew temu, co dziś głosi lewicowo-liberalna strona, to ona bardzo długo swoje myślenie o Rosji opierała niemal wyłącznie na tym, co dobre dla relacji Berlin-Moskwa-Paryż. Politykę wschodnią PiS traktowano jako nieodpowiedzialne awanturnictwo, a każdą inwestycję, która uderzała w interesy Rosji w regionie, liberałowie i lewica traktowali jako zagrożenie, a nie szansę dla Polski.Dlaczego tak się działo? Prosta odpowiedź brzmi: totalna opozycja wykorzystywała każdy pretekst, by głosić w Polsce, Europie i na świecie, że „PiS-owi się nie uda”. Najprawdopodobniej od początku byli o tym szczerze przekonani, z tej prostej przyczyny, że tylko samych siebie uznawali za zdolnych do sprawowania władzy w Polsce.Przez ostatnie lata widzieliśmy wszak niejeden popis megalomanii ze strony polityków opozycji, bezbrzeżnie zdumionych po każdych wyborach, że znów solidnie przegrali. W końcu przerodziło się to w nienawiść liberalno-lewicowych elit wobec niemałej części elektoratu i w przekonanie, że niemała część Polek i Polaków „nie dorosła” do tak wspaniałych formacji jak Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Zieloni czy Nowa Lewica.Ale jest też druga odpowiedź, chyba jeszcze smutniejsza. Wiąże się ona z głębokim przekonaniem kompradorskich elit, elit głęboko zależnych i klientelistycznych wobec Zachodu, że Polska skazana jest na rolę kraju podrzędnego. Nie chodzi w tym o proste uznanie, że nie jesteśmy światowym supermocarstwem, to byłaby jak najbardziej trzeźwa uwaga.Chodzi o coś innego: wyrosłe szczególnie u początków III RP przekonanie, że Polska może tańczyć jedynie tak, jak jej zagrają. I najlepsze, co możemy zrobić, to wyuczyć się, jak najlepiej tańczyć wedle cudzych reguł gry.Stąd brała się choćby logika „polsko-rosyjskiego resetu” pod auspicjami Berlina: politycy Platformy, którzy dziś oskarżają PiS o „rusofilię”, przez dekady byli piewcami opcji geopolitycznej: nie przeszkadzajmy silniejszym od nas, a być może dla nas też coś skapnie.Stąd też brały się wiernopoddańcze adresy Donalda Tuska wobec Angeli Merkel, CDU i w ogóle – odbudowa niemieckiej hegemonii w Europie. To nie są stare historie, ani trochę. Ktoś odpowie, że z takiej polityki dałoby się czerpać niezłe profity: zarabiać na interesach z Niemcami i z Rosją, potakiwać ich narracji na forum międzynarodowym, żyrować strategiczne biznesy.Odpowiedź jest prosta: w świecie po „końcu historii” byłoby to wątpliwe, ale być może opłacalne i do wybaczenia. Ale w realnym świecie, w którym Rosja usilnie starała się odbudować swoje interesy również kosztem Polski i naszych najbliższych sąsiadów, była to głupota. Jeśli nie zdrada. I to nie jest tak, że Kreml stał się dla nas groźny w lutym 2022 roku.Rosja metodą większych i mniejszych kroków przygotowywała się do uderzenia w Europę, do takiego zacieśnienia więzi z Niemcami, że Berlin okazałby się decyzyjnie sparaliżowany i bezwolny wobec narastającej agresji rosyjskiej. I możemy być pewni, że gdyby nie postawa Stanów Zjednoczonych w ostatnich miesiącach, mielibyśmy dziś o wiele większe problemy niż dwucyfrowa inflacja.Za naszymi wschodnimi granicami stałaby gotowa do ciągłych, coraz ostrzejszych prowokacji i stałego militarnego nękania rosyjska armia. Znacznie pewniejsza siebie, gdyby Ukraina padła po trzech dniach, tak jak chciał tego Władimir Putin, przyjaciel Angeli Merkel, która przez lata mówiła niektórym polskim politykom, co mają myśleć o świecie.Gdy zatem dziś, 17 września 2022 roku, słyszycie i widzicie Państwo tych, co kpią i szydzą z przekopu Mierzei Wiślanej, pamiętajcie – to są ci sami ludzie, którzy przez dekady zachowywali się nad Wisłą jak zarządcy pośledniejszego folwarku. I to oni przez lata po cichu godzili się, żeby to Rosja i Niemcy w XXI wieku decydowali o przyszłości Polski.