RAPORT

Atak na Jana Pawła II

Spodek odleciał. Polska w finale mistrzostw świata!

Polacy po raz trzeci z rzędu zagrają w finale mistrzostw świata (fot. PAP)
Polacy po raz trzeci z rzędu zagrają w finale mistrzostw świata (fot. PAP)

To był siatkarski koncert w katowickim Spodku. Polacy pokonali Brazylię 3:2 (23:25, 25:18, 25:20, 21:25, 15:12) i awansowali do finału mistrzostw świata. W niedzielę o złoto zagrają z Włochami lub Słowenią.

To już dzisiaj. Iga Świątek zagra w finale US Open

Liderka światowego rankingu Iga Świątek zagra z rozstawioną z numerem piątym Tunezyjką Ons Jabeur w finale US Open. Polska tenisistka stanie przed...

zobacz więcej

Mistrzostwo świata w 2014 roku, powtórka w 2018, teraz... co najmniej srebro. Polacy dźwignęli rolę faworytów i w niedzielę zagrają o trzeci z rzędu tytuł. Brazylijczycy grali dobrze, walczyli dzielnie, ale na biało-czerwonych nie było tego dnia mocnych.

Udawało się właściwie wszystko. Świetnie w polu serwisowym spisywał się każdy z naszych zawodników: kilka asów posłali Kamil Semeniuk czy Mateusz Bieniek, a Jakub Kochanowski i Bartek Kurek jak zwykle straszyli przyjmujących charakterystycznymi dla siebie "bombami". Znamienne, że selekcjoner Nikola Grbić przez cały mecz właściwie nie zmieniał pierwszej szóstki: Śliwka, Semeniuk, Kurek, Bieniek, Kochanowski, Zatorski i Janusz mecz zaczynali i skończyli, a Łukasz Kaczmarek czy Grzegorz Łamacz pojawiali się - tradycyjne już - tylko okazjonalnie na podwójnej zmianie, na podwyższenie bloku w trudniejszych momentach. Tomasz Fornal, bezcenny w starciu z Amerykanami, tym razem mógł odpoczywać.

Trudno się takim decyzjom kadrowym dziwić: nawet jeżeli niektóre elementy momentami szwankowały, nasi siatkarze natychmiast wprowadzali korekty. Brazylijczycy robili co mogli, by sforsować polski mur, ale im ważniejszy moment meczu, tym lepiej spisywali się Polacy.

Co ważne: znów pokazaliśmy charakter w tie-breaku. Tak jak z Amerykanami, po przegranym secie, zamiast zwieszać głowy, nasi siatkarze wyszli podwójnie zmotywowani i w decydującej fazie spotkania pokazali klasę. Błysnął na zagrywce Bieniek, który ze stanu 4:4 doprowadził nas do trzypunktowego prowadzenia. Potwierdziło się, że - pomimo wielu narzekań, zwłaszcza przed turniejem - Nikola Grbić to przede wszystkim wspaniały motywator, który w najtrudniejszych momentach umie dotrzeć do zawodników.

Polacy wygrali w piątej partii 15:12 i zagrają w niedzielnym finale. Znów w Spodku, znów przy ogłuszającym wsparciu kibiców. Rywalem: Słoweńcy lub Włosi.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej