Problem COVID-19 nas nie opuścił. 31 sierpnia amerykańska Agencja Żywności i leków (FDA), a 1 września jej europejska odpowiedniczka (ENA) podjęły decyzje o zarekomendowaniu biwalentnych boosterów Pfizer-BioN-Tech oraz Moderny przeciw Covid-19 na bazie wariantów Omikron i pierwotnego Wuhan. Co zatem nowego, a co starego nas czeka w kolejnym sezonie, gdy SARS-CoV-2 krąży w swych niezliczonych już wariantach po świecie? Nawet jeśli się o czymś nie mówi, to nie znaczy, że to nie istnieje. Problem COVID-19 nas nie opuścił. Po prostu znalazł się – jak się wydaje – pod większą kontrolą. To już trzeci rok pandemii. Są szczepionki, choć nie wszyscy skorzystaliśmy z ich dobrodziejstwa, są też pierwsze leki skuteczne klinicznie w pierwszej fazie rozwoju choroby. Wreszcie też infekcja wysoce zakaźnym wariantem Omikron wirusa SARS-CoV-2 dla wielu stała się niczym szczepionka, gdyż zjadliwość tego wariantu nie była tak poważna, jak chociażby wcześniejszej Bety, nad której zastosowaniem w szczepionce pracowano właśnie z tego względu (np. firma Moderna skonstruowała taki preparat i testowała go), ale który został niejako wypchnięty z placu boju przez wszechobecny od początku tego roku Omikron. Szczepionki na bazie RNA kodującego białko Spike wirusa SARS-CoV-2 przeciw COVID-19 po raz pierwszy otrzymają aktualizację, czyli zostaną poddane procesowi, który szczepionka przeciw grypie przechodzi co roku, choć jest zupełnie inaczej skonstruowana, porównanie to ma swoje ograniczenia. Boostery, czyli dawki przypominające przeformułowane w celu ochrony przed wariantem Omikron. Są biwalentne, czyli zawierają w proporcji pół na pół zarówno RNA Spike wariantu pierwotnego, wyizolowanego w grudniu 2019 r. w Wuhan, jak i wariantu omikron BA.1.Kłopot w tym, jak zauważa poświęcony temu zagadnieniu niedawny tekst na łamach prestiżowego tygodnika „Science”, że „BA.1 już nie krąży; podwarianty BA.4 i BA.5 przyćmiły go na wiosnę. W czerwcu FDA poprosiła producentów o opracowanie boostera ukierunkowanego konkretnie na te dwa podwarianty wirusa, a w pod koniec sierpnia zarówno Moderna, jak i Pfizer-BioNTech poinformowały, że przedłożyły do FDA dane dotyczące ich szczepionki obejmującej BA.4/BA.5.” Administracja amerykańska już zamówiła 170 mln dawek tego właśnie, zasadniczo niezarejestrowanego jeszcze do powszechnego użycia boostera. Z kolei Unia Europejska zatwierdziła wyłącznie dawkę przypominającą opartą na BA.1, by prawdopodobnie później przejść na szczepionki BA.4/BA.5. Ponieważ boostery zawierają niższą dawkę mRNA niż pierwotne szczepienie, szczepionki te, nazwane Comirnaty Original/Omicron BA.1 i Spikevax bivalent Original/Omicron BA.1, mają być stosowane wyłącznie jako dawki przypominające, a nie u osób, które nigdy nie były szczepione przeciw COVID-19. Na ogół w obecnej sytuacji będą podawane jako trzecia lub czwarta dawka przypominająca. W Unii Europejskiej od 12. roku życia. W zależności od kraju, jak dotychczas czwarta dawka przypominająca jest rekomendowana dla osób w wieku 60 lub 65 plus, czasem także dla osób z grup ryzyka poważnego przebiegu zakażenia SARS-CoV-2 i ich najbliższego otoczenia i służb medycznych. ENA w swym dokumencie na ten temat, przedłożonym Komisji Europejskiej i opublikowanym zapewnia, że „badania wykazały, że Comirnaty Original/Omicron BA.1 i Spikevax biwalentny Original/Omicron BA.1 mogą wywołać silną odpowiedź immunologiczną przeciwko Omikronowi BA.1 i oryginalnemu szczepowi SARS-CoV-2 u osób wcześniej zaszczepionych. W szczególności były one bardziej skuteczne w wywoływaniu odpowiedzi immunologicznych przeciwko podwariantowi BA.1 niż oryginalne szczepionki. Skutki uboczne obserwowane w przypadku zaktualizowanych szczepionek były porównywalne do tych obserwowanych w przypadku oryginalnych (w tym ból w miejscu wstrzyknięcia i zmęczenie – przyp. MK-S) i były zazwyczaj łagodne i krótkotrwałe”. Jak dotąd mamy publicznie dostępne dane z badań na ludziach tylko dla boosterów z wariantem Omikron BA.1. Według najnowszych wyników badań Moderny wartości neutralizacyjne przeciwciał wobec wariantów BA.4/BA.5 są lepsze po boosterze biwalentnym niż tradycyjnym. Oznacza to, że ludzie doszczepieni produkują więcej specyficznych i zdolnych wzbudzić dalszą odpowiedź immunologiczną przeciwciał przeciw „nowym” Omikronom niż niedoszczepione. Największy zysk mają zaszczepieni ozdrowieńcy, nieco mniejszy, choć nadal wyraźny, mają osoby po trzech dawkach bez wcześniejszej infekcji.Każdorazowo mierzono tu wyłacznie zdolność surowicy osób zaszczepionych do neutralizacji różnych wariantów wirusa w laboratorium. W wypadku tych boosterów mierzy się zatem jedynie poziomy przeciwciał ochronnych, a nie skuteczność w zapobieganiu ciężkiemu przebiegowi choroby lub śmierci, co czyniono dla wariantu pierwotnego. Stąd prowadzi się je w fazie klinicznej każdorazowo na kilkuset osobach, co daje statystycznie istotne wyniki, jest zaś tańsze i trwa krócej. Boostery nie muszą każdorazowo przechodzić szerokich badań klinicznych, chyba że producenci znacząco zmienią sposób wytwarzania szczepionki. Takie podejście ma miejsce przy każdorazowej aktualizacji szczepionki przeciw grypie i podobne zostaje zastosowane do nowych wariantów COVID-19. Zmiany w mRNA kodującego Spike są niewielkie, a dostarczenie zaktualizowanych szczepionek tak szybko, jak to możliwe, wydaje się potrzebą chwili. Oczywiście autoryzacja zaktualizowanych szczepionek bez danych klinicznych może obniżyć dla nich akceptację społeczną.W przypadku dawek przypominających BA.4/BA.5 obie firmy przedstawiły bowiem publicznie wyłącznie dane dotyczące przedklinicznego badań na myszach. Jak na łamach „Science” informuje Gretchen Vogel, obie firmy twierdzą, że badania kliniczne szczepionek BA.4/BA.5 rozpoczną się we wrześniu. Badania takie są niezbędne dla pełnego zatwierdzenia szczepionek – ich ostatnie zgłoszenia dotyczą wyłącznie zezwolenia na zastosowanie tego boostera w sytuacjach awaryjnych. Modele matematyczne pozwalają przewidzieć, czy uaktualnione o sekwencję białka Spike Omikrona dawki przypominające przyniosłyby korzyści również na poziomie populacji. Wiele tu zależy od istniejącego poziomu odporności w populacji. Według specjalistów cytowanych przez „Science” jeśli na przykład populacja ma już 86 proc. ochrony przed poważną chorobą, boostery klasyczne mogą zwiększyć tę ochronę do 98 proc., a zaktualizowane – do 98,8 proc. Pozornie niewielka różnica może mieć jednak znaczenie, gdy populacja jest duża, a łóżek szpitalnych – za mało.Z drugiej strony dla niektórych badaczy, także członków komitetu FDA, jest oczywiste, że obecne szczepionki przeciw COVID-19 nadal zapobiegają najpoważniejszym skutkom tej choroby. Jeśli jednak celem jest powstrzymanie rozprzestrzeniania się infekcji, tzw. transmisję wirusa, nawet zaktualizowane szczepionki będą miały niewielki pozytywny wpływ, gdyż okres inkubacji COVID-19 – czas między zarażeniem a zarażeniem innych – jest zbyt krótki, wynosi kilka dni, a nie dwa tygodnie, jak np. w przypadku odry czy różyczki, gdzie transmisja jest zatrzymywana czy bardzo silnie ograniczana przez powszechne szczepienie. Cóż, nowe boostery nie są jakoś gigantycznie lepsze od bardzo skutecznego wariantu pierwotnego szczepionki. Chodzi zatem o to, żeby przyjąć jakikolwiek booster, pamiętając o wszystkich zasadach związanych z prawidłowym przyjęciem tej szczepionki: dobrze nawodniony organizm, brak symptomów infekcji (gorączki), co najmniej 2-3 miesiące od przejścia symptomatycznego COVID-19. Zwłaszcza, jeśli jest się w grupie ryzyka ciężkiego przejścia infekcji czy jest z taką osobą w bardzo częstym kontakcie, np. rodzinnym czy zawodowym. To samo zresztą dotyczy szczepienia przeciw grypie. Ogarnijmy się, idzie zima.