„Donald Tusk jeszcze niedawno rząd CDU nazywał błogosławieństwem dla Europy.” PO w kwestii reparacji jest bardzo niewiarygodna, de facto zachowuje się jak partia niemiecka. Wystarczy przypomnieć, że Tusk jeszcze niedawno rząd CDU nazywał błogosławieństwem dla Europy – powiedział premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z portalem tvp.info. Samuel Pereira (szef portalu tvp.info): Rozmawiamy w autokarze, którym odwiedza pan kolejne polskie miasta. Skąd pomysł na taki kontakt z wyborcami?Mateusz Morawiecki: Chcemy pokazywać, jak realnie zmienia się Polska, pokazywać liczby i fakty. Myślę, że opozycja ma tylko jedną receptę – wzbudzić niepokój, panikę, strach czy niepewność. Same złe emocje. My jesteśmy ich przeciwstawieństwem. Pokazujemy dobre emocje i to, co robimy, czyli – możliwości rozwoju, lepsza służba zdrowia, doinwestowane wojsko, dobre perspektywy dla lokalnych przedsiębiorców, więcej miejsc pracy, wyższe zarobki.Opozycja twierdzi, że to samorządy budują Polskę, a rząd albo blokuje środki finansowe, albo stawia tylko na duże inwestycje. Często określa się je mianem „megalomanii”.Proponuję eksperyment w życiu realnym. Niech każdy, kto wierzy w takie bajki opozycji, pójdzie do swojego wójta, burmistrza czy starosty i zapyta go, czy kiedykolwiek wcześniej tak duże środki z budżetu centralnego trafiały do samorządu? Zostawiam to pytanie zawieszone w powietrzu, bo myślę że odpowiedź jest bardzo ciekawa.Istnieje jednak spór między metropoliami a rządem. Jakie są jego realne źródła?Prezydent Lubina Robert Raczyński przedstawił mi niezwykle ciekawą perspektywę. Zwrócił uwagę, ile dochodu z jednego mieszkańca czerpie Warszawa. Licząc na szybko, budżet miasta wynosi około 20 mld, a w stolicy mieszka ok. 2 milionów mieszkańców. Wychodzi około 10 tysięcy złotych na osobę. Porównajmy tę perspektywę z burmistrzami czy wójtami, którzy mają do dyspozycji często pięć czy dziesięć razy mniej. My teraz wyrównujemy te szanse. Czy robimy coś niewłaściwego? Na pewno nie. Tworzymy lepsze perspektywy rozwoju dla Polski, która w czasach darwinistycznych, czyli w okresie rządów PO, była Polską zapomnianą. Wielokrotnie mówił pan o rekordowych dochodach budżetu w 2023 roku, przekraczających 600 mld złotych. Tymczasem eksperci zrzeszeni wokół Leszka Balcerowicza powtarzają, że faktyczny dług wynosi 420 mld złotych. Trzymajmy się faktów. Jeśli porównamy budżet z 2023 roku z tym z 2015 roku, biorąc do tego skumulowaną przez ten czas inflację, która przez siedem lat wyniosła ok. 40 proc., to otrzymamy realne wartości. W ostatnim roku rządów PO dochód wyniósł 289 mld złotych, teraz będzie ponad 600 mld złotych. Czyli jest to sporo ponad 100 proc. Nawet jeśli odejmiemy od tego inflację, to mamy do czynienia z gigantycznym realnym przyrostem środków do budżetu. Dlatego możemy niemal dwukrotnie zwiększyć wydatki na armię, obniżyć podatki do 12 proc, czy podnosić kwotę wolną do 30 tys. złotych. Stać nas także na politykę społeczną, której wcześniej w ogóle nie było – to 500+, trzynasta czy czternasta emerytura. Przeznaczamy też ogromne środki na programy infrastrukturalne, drogi gminne, powiatowe, którymi porusza się każdy z nas. W jednej z miejscowości mieliśmy okazję porozmawiać ze zwolennikami PiS. Wszyscy narzekali na rosnące ceny. Opozycja twierdzi, że za inflację odpowiada dodruk pieniądza i „rozdawnictwo”. Znam te recepty polityków Platformy Obywatelskiej. W kuluarach oni mówią jeszcze bardziej brutalnym językiem, chcą zabrać i zlikwidować wszystkie programy społeczne. Tak było też na jednym ze spotkań z Donaldem Tuskiem (9 lipca w Szczecinie – przyp. red.), gdy zwolennik PO jasno domagał się likwidacji m.in. czternastej emerytury. Symptomatyczne było to, że cała sala wtedy biła brawo. Widać, że to DNA turboliberałów, jakimi są politycy PO. Czasem wprawdzie mówią co innego, ale zachowują się jak diabeł, który ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Pamiętajmy, co jest w ich sercach i głowach. Podzielam opinię mistrza Wincentego Kadłubka, który pisał, że w czasach trudnych sprawiedliwość polega na tym, aby państwo pomagało tym, którzy najmniej mogą.Co do gorzkich słów w kwestii wzrostu cen, to trudno się nie zgodzić. Bardzo podrożał węgiel, gaz czy energia elektryczna. To jest podstawowy problem, z którym obecnie się borykamy. Staramy się temu zadziałać. Z jednej strony łagodzimy skutki poprzez tarcze antykryzysowe, antyinflacyjne czy dodatki osłonowe np. na węgiel. Coraz głośniej żądamy także od Komisji Europejskiej, aby odeszła od swojej absurdalnej polityki klimatycznej.Czy w takim razie zima może być za zimna w tym roku?Z pokorą podchodzę do naszej rzeczywistości, także meteorologicznej. Importujemy takie zasoby węgla, aby zima nie zaskoczyła nas zbyt niskimi temperaturami. Energetyka systemowa, cieplna, a także zapewnienie dostępności węgla dla gospodarstw domowych – to dla mnie obecnie priorytet. W kwestii wojny na Ukrainie Konfederacja mówi: „Nie jesteśmy za Rosją, ale…”, w sprawie odszkodowań od Niemiec za II wojnę światową PO powtarza: „Jesteśmy za reparacjami, ale…”…Muszę panu przerwać. Przecież Grzegorz Schetyna, czyli absolutnie czołowy polityk Platformy przed kilkoma dniami powiedział, że temat zostanie zamknięty, jeśli PO wygra wybory. Co innego mówił jednak Donald Tusk: Nie jesteśmy przeciwko, nie dajmy się podzielić…Dlatego żądam odwołania słów wypowiedzianych przez Schetynę. Nie wierzę w to, że wypowiedź tak ważnego polityka była przypadkowa. PO w kwestii reparacji jest bardzo niewiarygodna, de facto zachowuje się jak partia niemiecka. Wystarczy przypomnieć, że Tusk jeszcze niedawno rząd CDU nazywał błogosławieństwem dla Europy. Dziś widzimy, że niemiecko-rosyjska polityka gazowa była przekleństwem dla Europy. Czy można się było bardziej pomylić? Szczerze wątpię. Zakochanie się PO, a w szczególności Tuska w polityce niemieckiej, budzi rosnące z każdym dniem zdumienie w Europie. Wszyscy widzimy, że niemiecka polityka energetyczna, klimatyczna, gazowa legła w gruzach. W przestrzeni publicznej pojawiło się także żądanie ujawnienia drogi dyplomatycznej, którą obierze polski rząd wobec Niemiec w kwestii reparacji.Opozycja nie musi niczego żądać, bo już wcześniej zapowiedziałem, że w krótkim czasie przygotujemy notę dyplomatyczną, a później wszelkimi możliwymi sposobami także, jeżeli zajdzie taka potrzeba, przed międzynarodowymi trybunałami, będziemy domagać się zadośćuczynienia za zbrodnie na polskim narodzie, gigantyczny zabór mienia, zniszczenie substancji materialnej. Nie może tutaj być zapomnienia i odpuszczenia tego typu grzechów.Polska jako jedyne istotne państwo biorące udział w II wojnie światowej nie dostała odszkodowania. To kpina. Dostrzegam także i cieszę się z tych niemieckich głosów, które rozumieją nasze podejście do tej kwestii. Przed nami długa droga, ale jestem przekonany, że będzie zwieńczona sukcesem. Tak się stanie, jeśli w Polsce rządzić będą patrioci. Nie odpuścimy tego tematu. PiS jest gwarantem tego, że ten temat zostanie zrealizowany do końca. Na szybkie zwycięstwo nie ma jednak co liczyć, mówił już o tym Jarosław Kaczyński. Na ile dialog z Niemcami jest w ogóle możliwy? KIlka dni przed ogłoszeniem polskiego raportu kanclerz Olaf Scholz mówił, że Polska to kraj rasistowski i antysemicki. Te słowa padły w kontekście rzekomych niedostatków demokracji w naszym państwie i na Węgrzech.Zawsze, kiedy Niemcy mówią, że chcą nas uczyć praworządności, to boli mnie nie tylko brzuch, ale także zęby. Niemcy same przez bardzo długi czas musiały się uczyć demokracji od kogoś innego, po II wojnie światowej mieli narzuconą konstytucję z zewnątrz. Z kolei sposób, w jaki RFN broniło zbrodniarzy wojennych, jest dokładną odwrotnością praworządności.Niemcy powinni dokonać gigantycznego rozliczenia ze swoją przeszłością. Współcześnie, po zjednoczeniu i upadku komunizmu, mogliby posłużyć jako pozytywny przykład w kwestii reformowania wymiaru sprawiedliwości. W 1990 roku te same Niemcy przeprowadziły gruntowną lustrację sędziów i prokuratorów. Na stanowiskach zostało około 30 proc. My próbujemy choć trochę zreformować wymiar sprawiedliwości, bo wszyscy Polacy wiedzą, że jest on kulą u nogi naszej gospodarki i poczucia sprawiedliwości.Pojawiają się także pytania o przyszłość i kształt Unii Europejskiej. Niemcy jednoznacznie opowiadają się za stworzeniem superpaństwa. Mówi się także o likwidacji prawa weta czy rozszerzeniu strefy euro. Powiedzieć, że to mrzonki i utopia, to nic nie powiedzieć. W najlepszym interesie UE jest nie realizować takich scenariuszy. Unia składa się teraz z 27 państw. Sprowadzanie wszystkiego do najmniejszego wspólnego mianownika, to realizacja interesów niemieckich i ewentualnie francuskich pod płaszczykiem zjednoczonej Europy. Wiele krajów UE szybko zda sobie z tego sprawę. Teraz kanclerz Scholz może opowiadać takie rzeczy, ale w przyszłości wprowadzenie w życie takiego scenariusza nie będzie możliwe. Przede wszystkim wymagałby on zmiany traktatów. Na to z pewnością nie będzie zgody Polski. Skonstruowanie ogromnej biurokratycznej machiny nie pomoże w podniesieniu konkurencyjności UE czy łagodzeniu napięć wewnątrz wspólnoty. Unia powinna być silna swoją różnorodnością. Obecnie to 27 krajów, mam nadzieję, że wkrótce będzie ich więcej. Powinniśmy szanować nasze odrębności. A zwłaszcza w sytuacji, gdy do UE dołączy Albania, Ukraina, Serbia czy Macedonia Północna. Przecież nie wszyscy musimy tańczyć do niemieckiej muzyki. Czy będzie wspólne stanowisko Grupy Wyszehradzkiej w tej kwestii?Partnerzy węgierscy podzielają naszą opinię. Z pozostałymi będziemy dyskutować w najbliższym czasie.