
Nierozwiązany konflikt między Serbią a Kosowem powoduje, że wciąż dochodzi między nimi do napięć, z których każde grozi przywołaniem demonów sprzed kilkunastu lat. Zachód nadal liczy, że „czas leczy rany” i konflikt „jakoś” sam się rozwiąże. Rosja ma jednak co do tego regionu inne plany. Siejąc chaos i dezinformację dąży do podtrzymywania tam konfliktów, wykorzystując je jako kolejną broń przeciwko Zachodowi. Niedawny spór o tablice rejestracyjne pokazał, jak w ciągu jednej chwili dwie zwaśnione grupy są gotowe skoczyć sobie do oczu. Do kolejnych starć może dojść już za kilka dni.
Ukraina może wygrać i wygra wojnę - powiedział w środę podczas wizyty w Kijowie brytyjski premier Boris Johnson. Wezwał on społeczność...
zobacz więcej
Po tym, jak dokonała inwazji na Ukrainę, Rosja w jeszcze większym stopniu niż dotychczas uzależnia od siebie Serbię, co grozi zaostrzeniem sytuacji zarówno w Kosowie, jak i w Bośni i Hercegowinie. Moskwa wzmacnia współpracę energetyczną z Belgradem, wspiera go militarnie i politycznie, gdyż jest, obok Chin, głównym przeciwnikiem międzynarodowego uznania suwerenności Kosowa.
Serbskie władze najchętniej pozostawałyby neutralne w konflikcie Rosji z Zachodem, jednak coraz częściej trudno jest im lawirować. Do tej pory Belgrad opowiadał się za wejście do UE, ale jakoś niespecjalnie spieszył się z reformami.
Główną przeszkodą dla Serbii wciąż pozostaje kwestia Kosowa – którego suwerenności nie uznaje. Po tym, jak w 2008 roku ta była serbska prowincja zdominowana przez Albańczyków ogłosiła niepodległość, Belgrad nie ustaje w podważaniu tej deklaracji, przekonując, że złamane zostało prawo międzynarodowe.
Kolejnym punktem spornym jest mniejszość serbska zamieszkująca ten kraj, która również w większości nie uznaje jego suwerenności i chciałaby zrealizowania planu minimum, jakim jest podział tego państwa po liniach narodowościowych – co oznacza odłączenie jego północnej części i przyłączenie jej do Serbii.
Ukraina miała paść w kilka dni: szybka akcja, atak z wielu stron. Porwanie władz i ustanowienie marionetkowego rządu podległego Kremlowi, żeby...
zobacz więcej
Postulat ten jest wciąż jednak odrzucany przez władze w Prisztinie, które oskarżają Belgrad o chęć wpływania na wewnętrzne sprawy Kosowa i próbę odgrzania konfliktu.
Na szczęście na jego terytorium wciąż znajduje się misja NATO - KFOR, która jest dziś jedynym gwarantem tego, że niebezpieczeństwo przelewu krwi na większą skalę jest stosunkowo małe. Ale nie oznacza to, że go nie ma. Niewiele bowiem potrzeba, by z pozoru niewielka sprawa urosła do rozmiarów poważnego zatargu międzypaństwowego.
Tak jest też w przypadku obecnych zmian prawnych w Kosowie – którego władze chcą wymiany tablic rejestracyjnych z serbskich na kosowskie przy wjeździe na terytorium tego kraju, a także wymiany dowodów osobistych, które były wydane przez Belgrad, i przyjęcia dokumentów tymczasowych, wydanych przez władze w Prisztinie.
To zaś odbierane jest jako atak na serbską tożsamość i spotkało się pod koniec lipca z gwałtowną reakcją tamtejszej społeczności, która zaczęła ustawiać na granicy kosowsko-serbskiej barykady, a w kierunku policjantów padły strzały. Barykady zostały ostatecznie rozmontowywane dopiero po tym, jak władze w Prisztinie, pod wpływem Zachodu, zdecydowały się na odłożenie postulowanych zmian do 1 września.
Ludobójstwo, gwałty, atakowanie obiektów cywilnych, rabunek na masową skalę zarówno dóbr należących do osób prywatnych jak i instytucji czy całego...
zobacz więcej
Mimo tego, że do tej daty pozostało już tylko kilka dni, to sprawa nie została w żaden sposób rozwiązana. I nic nie zapowiada, że zostanie.
Przed kilkoma dniami doszło do spotkania prezydenta Serbii Aleksandara Vučicia z premierem Kosowa Albinem Kurtim. Co z tego, że obu polityków motywował przed rozmowami m.in. szef dyplomacji UE Josep Borrell, przekonując, że „ostatnie napięcia na północy Kosowa udowodniły, że nadszedł czas na osiągnięcie pełnej normalizacji w stosunkach obu państw”, skoro zakończyły się one fiaskiem.
Nie pomogły też rozmowy oby tych polityków ze specjalnym wysłannikiem USA ds. Bałkanów Zachodnich Gabrielem Escobarem oraz sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.
Borrell po rozmowach nie krył rozczarowania. Jedynym plusem była zapowiedź, że będą one kontynuowane.
W ostatnich miesiącach wciąż pojawiają się informacje, że Moskwa może wywołać wojnę rękami naddniestrzańskich separatystów. Tymczasem na...
zobacz więcej
O tym, jak złe są relacje Serbii z Kosowem świadczy też to, że były to pierwsze od roku rozmowy przedstawicieli tych państw. Mimo że wiedzą oni, iż tylko za pomocą dialogu można osiągnąć porozumienie, które pomoże ich krajom w drodze do UE. Ten zaś prowadzony jest pod auspicjami Brukseli od 2013 roku i chociaż nie przyniósł większych rezultatów, to jednak, wydawało się, że ostudził nastroje.
Wciąż kwestią sporną pozostaje bowiem utworzenie w Kosowie Wspólnoty Gmin Serbskich - jednostki autonomicznej z 10 gmin mających większość serbską. Prisztina mówi temu stanowcze „nie”. Uważa, że ograniczy to suwerenność Kosowa i będzie legitymizować wpływ Belgradu w tym kraju.
Ku rozczarowaniu Zachodu – zamiast wyciszenia sporu, obie strony go podgrzewają.
Premier Kurti ocenił, że niedawne protesty i blokady północnej granicy Kosowa zostały zorganizowane przez Belgrad, który był w tym wspierany przez Rosję i przekonywał, że „protesty nie były spontaniczne i nie organizowali ich ludzie z Kosowa".
Głośnym echem, nie tylko na Ukrainie i w Polsce, odbiła się sprawa raportu Amnesty International, dotyczącego wojny na Ukrainie. Nawet w Niemczech...
zobacz więcej
Szef kosowskiego rządu zaznaczył przy tym, że osoby, które obsadziły barykady, pracują „w nielegalnych podmiotach na północy Kosowa i są opłacani przez Belgrad”; „niektórzy z nich to przestępcy, którzy w zeszłym roku znajdowali się na czarnej liście amerykańskiego ministerstwa finansów”.
- Doznałem deja vu, to wszystko przypominało metody, którymi Serbowie posługiwali się w latach 90. Obecnie jednak Kosowo jest prężną demokracją i nie mogą tu wiele zdziałać – podkreślił Kurti. Zaapelował on przy tym, by jego kraj jak najszybciej został przyjęty do NATO, co, w jego opinii, wpłynie na stabilność w regionie.
Słowa Kurtiego zbiegły się z zatrzymaniem dwa dni wcześniej na przejściu granicznym na północy Kosowa rosyjskiej dziennikarki Darii Asłamowej, o której minister spraw wewnętrznych Kosowa Dżelal Sveczla powiedział, że kilka państw udowodniło jej działania na rzecz wywiadu Rosji i oskarżył ją o sianie dezinformacji w sprawie przebiegu wojny na Ukrainie. Zwrócił on uwagę, że Asłamowa starała się dostać do Kosowa ze strony Serbii, krótko po tym, jak doszło do napięć.
Przed dwoma dniami zaś albańskie ministerstwo obrony poinformowało o aresztowaniu dwóch Rosjan i Ukraińca, których oskarżono o próbę przedostania się do zakładów wojskowych w środkowej części kraju. Są oni podejrzani o szpiegostwo. Jeden z zatrzymanych podczas próby ucieczki użył wobec żołnierzy sprayu z substancją o działaniu neuroparalitycznym.
Tylko dwa europejskie państwa nie dostarczają broni Ukrainie w walce z rosyjskimi okupantami – poinformował szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro...
zobacz więcej
Tymczasem serbski prezydent wezwał Sojusz Północnoatlantycki, by „zrobiło, co do niego należy” w Kosowie i zagroził, że w przeciwnym razie jego kraj sam podejmie działania w celu ochrony żyjących tam rodaków.
- Ocalimy nasz naród od prześladowań i pogromów, jeśli NATO nie będzie chciało tego zrobić – zaznaczył Alaksandar Vucić i przekonywał, że władze w Kosowie są jedynie „zainteresowane zlikwidowaniem wszelkich śladów serbskiego państwa w Kosowie”.
Zapewnił przy tym, że serbskie władze będą w najbliższym czasie prowadzić rozmowy w celu osiągnięcia porozumienia, ale ostrzegł, że jeśli „prześladowania Serbów nie zostaną powstrzymane, politycy opuszczą wszystkie instytucje Kosowa w ciągu najbliższego miesiąca, a następnie do końca września w ich ślady pójdą sędziowie i policjanci".
Zachód bierze groźby formułowane przez obie strony konfliktu na poważnie. Siły pokojowe NATO stacjonujące w Kosowie zwiększyły swoją obecność na północy kraju i zapewniają, że są gotowe do interwencji, jeśli znów będą budowane barykady.
Norwegia i Wielka Brytania wspólnie przekażą Ukrainie mikrodrony Black Hornet, wyprodukowane przez amerykańską firmę Teledyne FLIR i przeznaczone...
zobacz więcej
Macki Rosji widać nie tylko w konflikcie w Kosowie, ale także w Bośni i Hercegowinie, gdzie Serbowie bośniaccy podejmują kolejną próbę rozbicia tego państwa i ogłoszenia połączenia się z Serbią. Ich lider Milorad Dodik uważa Putina za swojego „politycznego opiekuna” i liczy na jego wsparcie w działaniach destabilizacyjnych. Co gorsza, w ostatnim czasie pogorszeniu uległy też relacje serbsko-chorwackie, a ich przyczyną są wciąż nierozwiązane zaszłości historyczne.
Zaszłości – które jak zwykle stanowią pożywkę dla rosyjskich intryg, dezinformacji i siania chaosu. To zaś wymaga jednoznacznej reakcji Zachodu i większego niż dotychczas zainteresowania rozwiązywaniem tamtejszych konfliktów, także poprzez proponowanie atrakcyjnych alternatyw dla rozwoju tamtejszych gospodarek.
Petar Petrović
Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia.