Na Krym zamiast nowoczesnych rakiet trafiły dmuchane atrapy. Rosyjska armia pochwaliła się ściągnięciem na Krym rakiet S-400. Na tle uzbrojenia wywiadu udzielił jeden z wojskowych. Nie widział, jak nowoczesna, ewidentnie dmuchana „broń” gnie się pod wpływem wiatru. Od kilku tygodni Ukraińcy ostrzeliwują most Krymski nad Cieśniną Kerczeńską. To jedyne połączenie półwyspu z Rosją. Do tego we wtorek doszło do serii potężnych wybuchów w położonej w pobliżu Sewastopola bazy wojskowej, co wywołało panikę i masowy wyjazd rosyjskich turystów, którzy przyjechali tam na wakacje. W odpowiedzi Rosjanie pochwalili się, że w pobliżu mostu ustawili systemy przeciwlotnicze czwartej generacji S-400 klasy ziemia-powietrze. To kolejna wersja systemu S-300, która może jednocześnie naprowadzać i namierzać sześć celów znajdujących się w odległości nawet 400 kilometrów. Rosjanie zapewniają, że S-400 radzi sobie z wrogimi samolotami, pociskami manewrującymi i rakietowymi pociskami balistycznymi.Uzbrojeniem, które przybyło na półwysep pochwalił się jeden z wojskowych, w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji. Rosjanie mogą mieć jednak poważny problem z użyciem nowego „uzbrojenia”. Okazało się, że rakiety, na tle których stał wojskowy to... dmuchane atrapy.