RAPORT

Pogarda

Bitwa w korytarzu Laczyn, czyli „siły pokojowe” z Rosji prowokują wojnę

Kolejny zbrojny incydent w rejonie Górskiego Karabachu (fot. Celestino Arce/NurPhoto via Getty Images)
Kolejny zbrojny incydent w rejonie Górskiego Karabachu (fot. Celestino Arce/NurPhoto via Getty Images)

Najnowsze

Popularne

Kolejny zbrojny incydent w rejonie Górskiego Karabachu potwierdza, że porządek zaprowadzony tam w wyniku narzuconego przez Moskwę rozejmu w listopadzie 2020 nie zdaje egzaminu. Niezadowoleni z postawy Rosji są już nie tylko Azerowie, ale i Ormianie. Choć oczywiście z różnych powodów, to jednak ogranicza to wpływy Moskwy.

Kuczyński: Putin poczuł krew. Donbas może być początkiem wojny

Jeśli ktoś myślał, że uznanie pseudopaństewek w okupowanym Donbasie i wprowadzenie tam już oficjalnie wojsk rosyjskich zaspokoi Władimira Putina,...

zobacz więcej

Premier Armenii Nikol Paszynian otwarcie zakwestionował rozjemczą rolę rosyjskich sił wprowadzonych do Górskiego Karabachu. Ta rzadka publiczna krytyka sojuszniczej Moskwy przez Paszyniana była bezpośrednią konsekwencją wydarzeń, do których doszło w pierwszych dniach sierpnia w spornym, górzystym regionie. W starciach zbrojnych, największych od jesieni 2020 roku, zginęło co najmniej trzech żołnierzy, kilkudziesięciu zostało rannych. - W armeńskim społeczeństwie pojawiają się pytania dotyczące rosyjskiej operacji pokojowej w Górskim Karabachu - powiedział Paszynian na posiedzeniu rządu 4 sierpnia. Wskazał na „rażące, przedłużające się naruszenia reżimu zawieszenia broni” oraz „ciągły fizyczny i psychologiczny terror” wobec mieszkańców Karabachu przy biernej postawie rosyjskich żołnierzy, których zadaniem jest wszak zapewnienie bezpieczeństwa tej ludności. Paszynian powiedział, że rola rosyjskiej misji pokojowej musi zostać „wyjaśniona”, dodając, że Armenia oczekuje, iż kontyngent będzie zapobiegał „wszelkim próbom naruszenia linii kontaktu”.

Po raz pierwszy zarówno Erywań, jak i Baku otwarcie wyrażają niezadowolenie z tego, jak funkcjonuje rosyjski kontyngent wojskowy w Górskim Karabachu. Fakt, że Armenia dołączyła do Azerbejdżanu, krytykując Moskwę w tej kwestii, stanowi istotną zmianę w stanowiskach obu krajów od czasu wprowadzenia sił rosyjskich do regionu na podstawie trójstronnej deklaracji pod koniec wojny w 2020 roku. Moskwa określa te oddziały jako siły pokojowe, choć nie spełniają one międzynarodowych standardów w tym zakresie, często działają w sposób jednostronny i nie robią nic więcej, niż tylko informują o naruszeniu zawieszenia broni, zamiast faktycznie utrzymywać pokój. Rosjanie zachowują się tak, jak obawiali się tego krytycy ich wprowadzenia już na jesieni 2020 roku: nie dbają o zachowanie pokoju i bezpieczeństwo ludności cywilnej, ale raczej działają, jakby budowali tu rosyjski protektorat, nie licząc się ani z opinią Baku, ani Erywania.

„Partia Gazpromu” obaliła rząd Bułgarii. Skorzysta na tym pupil Merkel i Tuska?

Co łączy populistów bez programu, postkomunistów kochających Rosję i oskarżaną o korupcję partię z unijnej chadecji? Chęć zatrzymania reform i...

zobacz więcej

Bitwa w korytarzu Laczyn


Korytarz Laczyn łączy Armenię z Górskim Karabachem, biegnąc przez terytorium Azerbejdżanu właściwego, nad którym Baku odzyskało kontrolę po zwycięskiej wojnie 2020 r. Obecnie to komunikacyjne połączenie jest kontrolowane przez rosyjskie siły na mocy warunków zawieszenia broni. 3 sierpnia władze nieuznawanej ormiańskiej republiki w Górskim Karabachu poinformowały, że dwóch ormiańskich żołnierzy zginęło, a prawie dwa tuziny innych zostało rannych w wyniku przeprowadzonego przy użyciu dronów, moździerzy i granatników ataku sił azerbejdżańskich na ich pozycje wojskowe wzdłuż korytarza Laczyn. Baku odpowiedziało, że operacja była odwetem za zabicie jednego azerskiego żołnierza przez siły ormiańskie w tym rejonie 1 sierpnia. Azerbejdżan zdobył kilka strategicznych wzniesień w górzystym regionie nad korytarzem Laczyn.

Choć przywódca Ormian w Górskim Karabachu Arayik Harutiunian zarządził „częściową mobilizację” rezerwistów, sytuacja nie uległa dalszej eskalacji w obliczu doniesień, że etniczni Ormianie opuszczą do września kilka wiosek wzdłuż korytarza Laczyn i zaczną korzystać z alternatywnej drogi łączącej Armenię z enklawą. To spełnienie żądań Baku, zresztą uzasadnionych. Rozejm z 2020 przewiduje bowiem, że korytarz Laczyn będzie otwarty tylko do momentu zbudowania innej drogi, omijającej wioski, które Azerbejdżan stracił w 1993 roku. Azerowie musieli stamtąd uciekać. Ich miejsce zajęli Ormianie – ale teraz to oni muszą się wynieść.

Tajna baza w Kambodży. Chińska gra o cieśniny

Chiny zwiększają swoje wpływy na Półwyspie Indochińskim. Pod pozorem inwestycji infrastrukturalnych budują dla siebie bazę wojenną na południowych...

zobacz więcej

Azerbejdżan stracił cierpliwość, bo punkt dotyczący korytarza Laczyn nie został dotąd spełniony. Azerowie zbudowali swoją część drogi alternatywnej, natomiast Ormianie się ociągali. Dopiero presja militarna to zmieniła. Podobnie jest z drugą kwestią. Tutaj też długo nie był realizowany punkt porozumienia z 2020 roku, aż Baku musiało uciec się do siły. Azerbejdżan zażądał, aby Erywań natychmiast wycofał swoje ostatnie oddziały wojska z Karabachu. Armenia odpowiedziała, że faktycznie to robi. Szef Rady Bezpieczeństwa w lipcu ogłosił, że do września wycofani zostaną z enklawy wszyscy poborowi z Armenii. No i tu jest pies pogrzebany.

Znajdujących się obecnie w Karabachu ormiańskich żołnierzy można bowiem podzielić na trzy kategorie. Pierwsza, to oddziały złożone z mieszkańców Armenii, które, jak przyznaje Erywań, muszą zostać wycofane. Ale jest druga kategoria. To oddziały regularnej armii Armenii, tyle że złożone z poborowych Ormian z Karabachu. W związku z tym Erywań uważa, że jednostki te nie są objęte postanowieniami rozejmu z 2020. Z tym nie zgadza się Azerbejdżan, który z pewnością będzie też parł do tego, by rozbroić – i to jest ten trzeci rodzaj ormiańskich sił w enklawie – tzw. siły zbrojne nieuznawanej republiki Arcachu (ormiańska nazwa Karabachu). Erywań twierdzi, że tej formacji rozejm z 2020 też nie obejmuje, bo nie jest to część regularnych sił zbrojnych Armenii. Tyle że wszyscy wiedzą, że faktycznie są zintegrowane z armią armeńską. W efekcie, napięcie w regionie wciąż się utrzymuje. Armenia poinformowała, że jeden z jej żołnierzy stacjonujących przy granicy z Azerbejdżanem został 6 sierpnia ranny. Baku temu zaprzecza, ale potwierdza ten incydent rosyjskie ministerstwo obrony.

Rosja ma w Mołdawii plan B. Gagauzja jak beczka prochu

W ostatnich miesiącach wciąż pojawiają się informacje, że Moskwa może wywołać wojnę rękami naddniestrzańskich separatystów. Tymczasem na...

zobacz więcej

Gdzie ci „mirotworcy”?


Nad Ormianami wciąż więc wisi miecz Damoklesa w postaci możliwych kolejnych ataków armii azerbejdżańskiej, która ma nad armią armeńską, nie mówiąc o oddziałach z Karabachu, miażdżącą przewagę technologiczną i - po zwycięskiej wojnie oraz dwóch ostatnich starciach (marzec, sierpień) – psychologiczną. Do tego może liczyć na pełne wsparcie Turcji i neutralność Zachodu (dla którego Azerbejdżan to ważna alternatywa gazowa dla Rosji), inaczej niż Armenia na Rosję. Erywań nie krył rozczarowania brakiem pomocy sojusznika już w czasie wojny 2020 roku. Obecność 2 tys. rosyjskich żołnierzy w rejonie Karabachu miała przynajmniej wykluczyć możliwość kolejnych agresywnych kroków Baku. Jak pokazały starcia w marcu i sierpniu, które łączy to, że przy biernej postawie Rosjan na miejscu, Azerowie zabijali i ranili kolejnych Ormian i zajmowali kolejne strategiczne punkty, Erywań nie powinien łudzić się, że w razie ofensywy Azerbejdżanu Rosja przyjdzie na pomoc. Zwłaszcza teraz, gdy utknęła na Ukrainie i musi też dbać o dobre relacje z Turcją, a więc sojusznikiem Azerbejdżanu.

Tak jak po marcowych starciach Paszynian uznał, że czas na zerwanie z blisko 30-letnią polityką ws. Karabachu i zaczął negocjować bezpośrednio z Azerami i Turkami, zakładając duże ustępstwa Armenii, byle wreszcie zaprowadzić trwały pokój i otworzyć Armenię na świat i gospodarczy rozwój, tak po sierpniowych w Erywaniu uznano, że czas zrobić coś z nieskutecznym rosyjskim kontyngentem. Cytowany na początku artykułu Paszynian, podczas obrad rządu 4 sierpnia zasugerował, że rosyjski kontyngent mógłby otrzymać „szerszy międzynarodowy mandat”. - Jeśli zobaczymy, że rozwiązania nie są możliwe w formacie trójstronnym [rosyjsko-ormiańsko-azerbejdżańskim – red.], będziemy musieli pomyśleć o uruchomieniu dodatkowych mechanizmów międzynarodowych - powiedział premier. To musiało zaniepokoić Moskwę, bo na ulicach Erywania demonstranci zaczęli wysuwać postulat wprowadzenia do Karabachu wojsk francuskich, aby zrównoważyć siły rosyjskie.

Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział 5 sierpnia, że Moskwa nie otrzymała od rządu Armenii żadnych konkretnych propozycji zmian w mandacie pokojowym i powiedział, że „rosyjskie siły pokojowe dokładają wszelkich starań, aby ustabilizować sytuację na miejscu”. Jednak rzecznik MSZ Armenii Wahan Hunanian tego samego dnia odpowiedział, że jeszcze w lutym 2021 roku strona armeńska przedłożyła kierownictwu Rosji pisemne zastrzeżenia dotyczące działalności rosyjskiego kontyngentu „w celu poprawy jego efektywności i uniknięcia konfliktu w przyszłości”. Sytuacja na linii Erywań-Moskwa zrobiła się na tyle nerwowa, że 8 sierpnia Kreml podał, iż prezydent Władimir Putin i Paszynian omówili telefonicznie sytuację w Górskim Karabachu.

Macedoński pretekst, czyli Bułgaria traci rząd. Czwarte wybory w ciągu półtora roku

Upadł rząd premiera Kiryła Petkowa, od lat najbardziej prozachodni i reformatorski w Bułgarii. Zapewne dojdzie do kolejnych przedterminowych...

zobacz więcej

Kto na tym skorzysta?


Publiczna wymiana zdań między armeńskimi i rosyjskimi urzędnikami dała początek spekulacjom o rosnącym rozdźwięku między Erewaniem a Moskwą. Do tej pory Erywań popierał rosyjską obecność w regionie, przekonany, że „siły pokojowe” są jedyną realną ochroną dla etnicznych Ormian w Karabachu. I wielu Ormian nadal w to wierzy. Ale w rządzie i wśród jego zwolenników narasta, jak widać sceptycyzm. Co może sprzyjać rozmowom z Baku. Azerbejdżan od dawna jest krytycznie nastawiony do tzw. kontyngentu pokojowego. W końcu Baku nie udało się wprowadzić sił tureckich do Karabachu i nie podoba mu się fakt, że wojska rosyjskie znajdują się na terytorium Azerbejdżanu. Ale Baku jest teraz szczególnie wzburzone, ponieważ uważa, że Rosjanie byli zbyt pasywni wobec działań samozwańczej ormiańskiej republiki w Karabachu i nie naciskali ani na wycofanie jednostek armii Armenii z Karabachu, ani na budowę przez Ormian alternatywnej drogi do regionu, tak aby korytarz Laczyn był pod całkowitą kontrolą Azerbejdżanu.

Sytuacja z rosyjskimi „siłami pokojowymi” pomiędzy różnymi siłami ormiańskimi i armią azerbejdżańską jest napięta i regularnie rodzi oskarżenia i kontroskarżenia o działania wojskowe z obu stron. Oba kraje zgadzają się jednak, że siły rosyjskie, które mają za zadanie oddzielać obie strony, konsekwentnie tego nie robią. Ta zmiana ma z kolei konsekwencje nie tylko dla Armenii, Azerbejdżanu i Rosji, ale także dla dwóch sąsiednich państw, Iranu i Turcji. W ostatnich dniach Zachód podjął intensywne wysiłki dyplomatyczne w regionie, aby spróbować uspokoić sytuację (telefoniczne rozmowy Blinkena z Alijewem i Paszynianem), a Iran nawet przeniósł wojska na granicę z Azerbejdżanem. Z kolei szef tureckiej dyplomacji Mevlut Cavusoglu wezwał Armenię do „powstrzymania się od nowych prowokacji”. Turcja, która jest głównym sojusznikiem wojskowym i politycznym Azerbejdżanu i nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z Armenią, od końca ubiegłego roku prowadzi proces normalizacji relacji z Erywaniem. Ankara daje jednak do zrozumienia, że nawiązanie stosunków dyplomatycznych i otwarcie granic zależy od zaakceptowania przez Erewań kluczowych postulatów Baku. Konflikt w Karabachu jest daleki od zakończenia. Rola Rosji nie jest już tak niekwestionowana jak kiedyś, zwłaszcza że Moskwa nie może wzmocnić swojej obecności w Karabachu z powodu wojny na Ukrainie. W związku z tym Kreml stał się teraz celem krytyki z obu stron.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej