
Irański specjalista w dziedzinie atomistyki, profesor Mostafa Ahmadi Roshan, zginął w zamachu w Teheranie w wyniku wybuchu bomby umieszczonej na jego samochodzie przez motocyklistę. Co najmniej dwie osoby zostały ranne. Teheran oskarżył o zamach „agentów Izraela lub USA”, Biały Dom tymczasem zaprzeczył, by odegrał w nim jakąkolwiek rolę.
– Stany Zjednoczone nie mają z tym absolutnie nic wspólnego – oświadczył
rzecznik Białego Domu Tommy Vietor. – Potępiamy zdecydowanie wszelkie akty przemocy, w tym takie, jak dzisiejszy – powiedział rzecznik.
Mostafa Ahmadi Roszan – inżynier-chemik, zastępca dyrektora w ośrodku
nuklearnym Natanz, gdzie nadzorował wydział zajmujący się wzbogacaniem uranu
– zginął w Teheranie w wybuchu bomby, którą przytwierdzono do jego
samochodu.
To trzeci od roku 2010 taki zamach na irańskich naukowców zajmujących się
sprawami nuklearnymi. W listopadzie 2010 roku w Teheranie w jednym dniu
przeprowadzono dwa zamachy bombowe, w których zginął jeden naukowiec
zajmujący się kwestiami nuklearnymi, a drugi został ranny. Iran oskarżył
wówczas o przeprowadzenie ataku izraelskie, brytyjskie i amerykańskie służby
wywiadowcze, które – według Teheranu – chcą wyeliminować kluczowe postaci
zaangażowane w irański program nuklearny.
Irański wiceprezydent Mohammad Reza Rahimi zarzucił USA i Izraelowi, że stoją
za środowym zamachem, i powiedział, że zabójstwa irańskich naukowców nie
powstrzymają postępu irańskiego programu nuklearnego.
Zachód twierdzi, że program ten ma na celu pozyskanie bomby atomowej; Teheran
utrzymuje, że prace mają wyłącznie cywilny charakter.
Iran potwierdził w poniedziałek, że rozpoczął wzbogacanie uranu w swym
podziemnym kompleksie nuklearnym Fordo.