
Władze samorządowe w Monachium i Bawarii, ale także Saksonii, od kilku tygodni odmawiają przyjmowania ukraińskich uchodźców. Dwukrotnie większe od Polski Niemcy przyjęły od początku wojny ponad milion uciekinierów z Ukrainy, ale landy coraz częściej mówią „stop”. Powód? Skończyły się pieniądze na pomoc socjalną.
Reinhard Mueller na łamach sobotniego wydania niemieckiego dziennika określił Polskę jako „wiecznego wierzyciela”. Było to nawiązanie do...
zobacz więcej
Czytaj więcej w raporcie: Wojna na Ukrainie
Problematyczne podejście naszych zachodnich sąsiadów do napływu uchodźców z Ukrainy opisuje we wtorek „Gazeta Wyborcza”. Jak zauważa, miejsc ani pieniędzy niemieckie władze nie mają nawet mimo tego, że większość przybyszy przyjmują... prywatne rodziny.
Przykładem jest tu choćby sytuacja w Monachium, gdzie „tylko jedna trzecia z ponad 5 tys. przyjętych osób znalazła dach nad głową dzięki pomocy publicznych instytucji”.
Co więcej, po wprowadzeniu specjalnych limitów kolejne, „ponadprogramowe” osoby nie mogą już liczyć na pomoc socjalną. Z tego powodu w całej Bawarii i Saksonii przyjmowania uchodźców odmawia już 17 samorządów, a tragiczna sytuacja jest również w Nadrenii-Północnej Westfalii.
Dużą, kłopotliwą rolę odgrywa przy tym niesławna niemiecka biurokracja, krytykowana przez organizacje humanitarne, nierozumiana przez samych uchodźców.
Z tego wynikają takie osobiste dramaty jak rozdzielone rodziny, bo urzędnicy uznali, że ciotka to „dalsza krewna” i kazali zamieszkać w innym landzie. A w dodatku uchodźcom w Niemczech nie przysługuje prawo przenoszenia się z miejsca na miejsce – czytamy.
Zobacz także: Ceny gazu rosną trzykrotnie. W niemieckich miastach ciemno i zimna woda