RAPORT

Pogarda

„Ruski mir” nie zadowoli się Donbasem. Dajcie Ukrainie broń, a nie namawiajcie do „pokoju” z Putinem

Władimir Putin liczy, że przedłużanie się wojny na Ukrainie zniechęci Zachód do jej pomocy (fot. PAP/ EPA/ALEXEI NIKOLSKY/SPUTNIK/KREMLIN POOL)
Władimir Putin liczy, że przedłużanie się wojny na Ukrainie zniechęci Zachód do jej pomocy (fot. PAP/ EPA/ALEXEI NIKOLSKY/SPUTNIK/KREMLIN POOL)

Najnowsze

Popularne

Ukraińcy potrzebują więcej zachodniego wsparcia militarnego, politycznego i humanitarnego, a nie nacisków na Kijów, by dogadał się z Władimirem Putinem. Propaganda Kremla doprowadziła do sytuacji, w której większość Rosjan popiera zbrodniczą politykę dyktatora, a ten gotowy jest wylać morze rosyjskiej krwi, byle zajmować ruiny kolejnych ukraińskich miast. Mrzonki o pokoju z Moskwą służą jedynie przykryciu niechęci części zachodnich polityków do ponoszenia kosztów tej wywołanej przez Putina wojny. Oni wciąż nie rozumieją, że celem Putina nie jest Donbas, tylko zniszczenie Ukrainy i narzucenie Zachodowi swoich „reguł gry”.

Petar Petrović: Szwecja i Finlandia zrozumiały, że neutralność nic nie daje

Szwecja i Finlandia przez dziesięciolecia trwały przy swojej neutralności licząc, że będzie to stanowić ochronę przed Kremlem. Jednak inwazja Rosji...

zobacz więcej

Co z tego, że Rosjanie, jak donosi ukraińska armia, stracili już ponad 37 tys. żołnierzy, jeśli Putin ogarnięty rządzą zniszczenia Ukrainy będzie w dalszym ciągu parł do realizacji swoich chorych celów?

Rosyjski despota miał nadzieję, że Ukrainę uda się jego armii zająć w kilka dni, gdy 24 lutego jego siły prawie ze wszystkich stron przekroczyły jego granicę. To jednak okazało się nazbyt optymistycznym scenariuszem.

Nie tylko nie udało się zlikwidować bądź uwięzić ukraińskich władz z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim na czele, ale także zająć Kijowa. Kreml nie przyznał się do porażki, ale nie musiał, wszyscy mogli zobaczyć, że rosyjska armia, tak prężąca się na paradach, nie daje rady z o wiele słabszym, wydawało by się, przeciwnikiem i najlepiej wychodzi jej zabijanie kobiet i dzieci, gwałty, szabrowanie i bestialskie niszczenie miast.

Ostatecznie Kreml musiał zmienić plany i postanowił zająć cały Donbas – co miałoby wpisać się w scenariusz „obrony naszych” w separatystycznych republikach. Jak głosiła rosyjska propaganda, w ostatnim czasie doświadczali oni ludobójstwa z rąk „faszystów z Kijowa”. To było przedstawiane jako główny powód do zapoczątkowania „operacji specjalnej”.

Z doniesień ukraińskich i zachodnich służb wynika, że może też planować przeprowadzanie kolejnych quasireferendów na zajmowanych terytoriach i po kolei przyłączać je do Rosji. Przygotowania do tego trwają, ale nikt oprócz Rosjan nie bierze tego poważnie.

Nie liczmy na przebudzenie sumień. Macron i Scholz wciąż wierzą w „dialog” z Rosją

Ogrom zbrodni rosyjskich na Ukrainie, który w końcu mogli zobaczyć na własne oczy Emmanuel Macron i Olaf Scholz, nie spowoduje, że odrzucą politykę...

zobacz więcej

Celem rozbiór Ukrainy


Podpisanie w poniedziałek przez Władimira Putina dekretu upraszczającego procedurę nadania rosyjskiego obywatelstwa wszystkim obywatelom Ukrainy na wzór tego, co wcześniej narzucił mieszkańcom separatystycznych republik w Donbasie i później na okupowanych terytoriach południowej Ukrainy, pokazuje, że jego celem jest całkowite rozbicie państwa ukraińskiego. Przecież nikt nie ma chyba złudzeń, że ta „uproszczona procedura” to po prostu kolejna forma kradzieży ludności – będzie ona wykorzystywana do narzucania jej ludności wciąż żyjącej na zajmowanych terenach Ukrainy.

Ma też wymiar propagandowy – wszyscy Ukraińcy, którzy nie są „faszystami”, mają szansę wejść w świat „ruskiego miru”, gdzie, jak przekonywał wielokrotnie Putin, jest ich historyczne miejsce.

W najnowszym raporcie analitycy amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW) oceniają, że Rosja zamierza zaanektować część, a może nawet całość obwodu charkowskiego. Świadczy o tym szybkie tempo stworzenia w części okupowanego obwodu „cywilnej administracji” i wprowadzenia tam „stanu wojennego”, a także próby budowania uzasadnienia historycznego – przedstawienie nowego sztandaru z dwugłowym orłem, symbolem i herbem Charkowa z XVIII wieku - co miałoby go wiązać z Rosją.

Wojna jak za Stalina


Widzimy więc, że Rosja nie przejmuje się tym, że traci wielu żołnierzy, jak niedawno mówił doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak – widocznie postrzega się tam wojnę jak za czasów Stalina, gdy straty sięgały 20 mln ludzi.

Ten sojusz zagraża całemu światu. Rosja i Chiny wznoszą toast za upadek Zachodu

Inwazja Rosji na Ukrainę zbliżyła do siebie dwa totalitarne reżimy w Moskwie i Pekinie. Jeśli ktoś wcześniej wierzył, że Kreml uda się przekupić...

zobacz więcej

To fatalna wiadomość. Oznacza bowiem, że szaleństwo władz całkowicie udzieliło się społeczeństwu rosyjskiemu, które jest gotowe na ponoszenie tak wysokich strat.

Putin podczas spotkania z szefami frakcji w Dumie Państwowej przekonywał, że rosyjskie siły na Ukrainie „nawet jeszcze nie zaczęły niczego na poważnie”. Oczywiście, można to potraktować znów jako opinię mającą podnieść morale społeczeństwa. Jednak biorąc pod uwagę, że Rosja dobrze omija zachodnie sankcje i wciąż czerpie olbrzymie środki z dostaw surowców energetycznych – choćby z Chin czy Indii, to rzeczywiście będzie miała czym płacić za dalsze prowadzenie wojny.

Zbrodnicze ataki na cywilów


Rosja – nie mogąc przedrzeć się na wielu kierunkach przez solidną obronę ukraińską, która z coraz większymi sukcesami wykorzystuje nowoczesny zachodni sprzęt – częściej przeprowadza barbarzyńskie ataki na ludność cywilną. Te zbrodnie nie mogą pójść w zapomnienie. Jeśli ktoś na Zachodzie myśli – a wiadomo, że dotyczy to przede wszystkim polityków z Berlina i Paryża - że Ukraina przejdzie gładko nad tym i zgodzi się na pokój oferowany przez Putina, to grubo się myli.

Ukraińcy doskonale wiedzą, że taka oferta jest nic nie warta, gdyż będzie respektowana przez Rosję tak długo, jak będzie się jej to opłacało – czyli aż uda się jej przegrupować oddziały i zapewnić im logistykę.

Rosja chciała zastraszyć NATO. Sojusz udowodnił, że nie będzie ulegał szantażystom

Jeśli Rosja liczyła, że poprzez inwazję na Ukrainę uda jej się wystraszyć Europejczyków i wymusić na nich zaakceptowanie „swojej strefy wpływów” i...

zobacz więcej

Celem upadek Ukrainy


Rosyjska armia nie ma bowiem najmniejszego zamiaru się zatrzymywać. Nie wiem, na czym budują swoje nadzieje powyżsi politycy, liczący, że Putin zadowoli się pewnymi obszarami Ukrainy, a resztę zostawi w spokoju. Mamy tu chyba do czynienia z kompletnym niezrozumieniem, czemu zaatakował on Ukrainę.

Rosyjski zbrodniarz zrobił to dlatego, by Rosjanie wiedzieli, że nie ma alternatywy dla jego władzy i systemu, na którego czele stoi. Nie ma żadnej możliwości, by kierować swoje ambicje ku Zachodowi – ku UE, ku NATO, ku demokracji, wolnym mediom, niezależnym od władz opiniom, które nie podlegają cenzurze i autocenzurze.

Zwróćmy uwagę, że zarówno Putin jak i Łukaszenka po tym, jak sfałszowali wybory, zniszczyli wszystkie organizacje, które nie powtarzały ich przekazu. Znamienne? Znamienne.

Negocjacje na froncie


Dlatego Ukraina wie, że niezależność może obronić tylko na froncie – to tam się toczą prawdziwe negocjacje. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił niedawno, że terrorystyczne działa Kremla można powstrzymać tylko nowoczesną i silną bronią.

- Więcej systemów HIMARS i pocisków kalibru 155 mm to nasze priorytetowe potrzeby. To jest właśnie uzbrojenie, które pozwala nam odpierać wroga – podkreślił szef ukraińskiego państwa.

Być ojcem? Świat jest na „nie”

Cóż za symboliczny zbieg okoliczności, że w Dniu Ojca w Sejmie odbyło się głosowanie nad projektem „liberalizującym” prawo aborcyjne. Zbieg...

zobacz więcej

Kolejna transza wsparcia z USA oznacza, że Ukraina będzie miała już niedługo do dyspozycji 12 systemów HIMARS. Miejmy nadzieję, że zrobi z nich odpowiedni użytek.

Ukraińcy robią dobry użytek z dostarczanej im broni


To dzięki nowoczesnej broni dostarczanej z Zachodu, także tej pochodzącej z Polski, sytuacja na froncie ulega dużym zmianom. Rosjanie stanęli w miejscu i pomimo dalszego naporu nie potrafią przełamać ukraińskiej obrony.

Ich oddziały są wymęczone, a ukraińskie uderzenia w magazyny broni powodują, że zamierzona ofensywa spełzła na niczym i mamy do czynienia z przegrupowywaniem się sił.

To, oczywiście, nie oznacza, że najeźdźcy zadowolą się tym, co zdobyli. A zdobyli gruzy, z których uciekła większość mieszkańców. Jak jednak donosi brytyjskie ministerstwo obrony, Rosjanie przesuwają siły rezerwy z całego kraju i gromadzą je w pobliżu granicy z Ukrainą, by przygotować się do kolejnej operacji ofensywnej.

Najeźdźcy chcą złapać oddech


Niedawno mówił o tym również były dowódca armii USA w Europie gen. Ben Hodges; zwracał uwagę, że Kreml chce doprowadzić do przerwy w walkach na Ukrainie w celu odbudowania swojej siły i wznowić ofensywę w przyszłym roku. Jak ocenia, jest to „wspaniała szansa dla Ukrainy” – władze w Kijowie deklarują zaś, że przygotowują potężną kontrofensywę.

Pycha kroczy przed upadkiem. Żałosny koniec „arystokraty” dziennikarstwa

Przez lata mówili Polakom, jacy powinni być. Jak powinni myśleć. Jak żyć. Kogo kochać, kogo nienawidzić. Rościli sobie prawo do decydowania o tym,...

zobacz więcej

Gen. Hodges ma przy tym nadzieję, że na Zachodzie nie zabraknie cierpliwości, zainteresowania i chęci wspierania Ukrainy.

Rosja poniosła jednak duże straty w sprzęcie wojskowym i wykorzystała w dużym stopniu swój potencjał rakietowy. Eksperci zauważają, że wykorzystuje przede wszystkim pociski starego typu, oszczędzając nowe, gdyż ma problemy z produkcją kolejnych, głównie z powodu sankcji na podzespoły.

Rosja sięga do głębokich magazynów


Braki w nowoczesnym sprzęcie powodują, że duża część nowych jednostek piechoty otrzymała jako podstawowy środek transportu wyciągnięte z magazynów pojazdy opancerzone MT-LB, które w wielu operacjach są po prostu niezdatne do wykorzystania. W tym miejscu warto przypomnieć, że w latach 50. zostały one zaprojektowane jako ciągnik do holowania artylerii; mają ograniczone opancerzenie i słabe uzbrojenie.

Jeśli więc Zachód chce dać szansę Ukraińcom na obronę swojego terytorium, a przy tym osłabić „ruski mir”, to musi dostarczać im nowoczesny sprzęt, a przy tym nie zaniedbywać szkoleń.

Walka trwa


Nie wszyscy jednak biorą to sobie do serca.

Z raportu Instytutu Gospodarki Światowej (IfW) w Kilonii, opublikowanego w „Bildzie” wynika, że liderem dostaw uzbrojenia dla Ukrainy jest Polska, która dostarczyła w stu procentach obiecaną broń, a największym rozczarowaniem są Niemcy. Na szczęście Amerykanie wciąż podtrzymują swoje zobowiązania wobec Ukrainy, co sprawia, że na jej terytorium trafia coraz nowocześniejszy sprzęt.

Odwaga Ukraińców i coraz gorsze morale Rosjan mogą sprawić, że pokusa „sprzedania” Ukrainy i powrotu do „business as usual”, dojrzewająca w wielu głowach liczących się polityków na Zachodzie, przegra z rzeczywistością.

Petar Petrović

Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej