Brutalna wojna rozpętana przez Rosję na Ukrainie dowodzi nie tylko degeneracji dyktatora Władimira Putina i jego żołnierzy – bandy morderców, gwałcicieli i rabusiów, ale też rosyjskiej klasy politycznej. To nie jest tak, że zbrodnie są pomysłem jednego człowieka – politycy, reprezentanci narodu, prześcigają się w pomysłach, które mogłyby być traktowane jako absurd, gdyby nie to, że są na serio i mogą zaowocować kolejnymi zbrodniami. Ich analiza daje doskonały wgląd w mentalność Rosjan.
Władimir Putin rozpętał na Ukrainie wojnę totalną. Jej celem nie jest wyłącznie zajęcie kraju, lecz unicestwienie go – infrastruktury, przemysłu,...
zobacz więcej
O tym, że Rosja jest krajem totalitarnym nie trzeba nikogo przekonywać. Dowodzą tego choćby prześladowania przeciwników politycznych, łącznie z tajemniczymi zgonami, za które odpowiadają służby podległe Kremlowi. Wymieniać można długo – Borys Niemcow, Anna Politkowska, Aleksander Litwinienko, Siergiej Magnicki i tak dalej, i tak dalej.
Prześladowania dotyczą zresztą całych grup społecznych, jak choćby oskarżanych o ekstremizm pokojowo nastawionych świadków Jehowy. Tego typu działania rosyjskich władz sprawiły, że kraj stał się modelowym przykładem dyktatury faszystowskiej. Ponurą ironią są twierdzenia Władimira Putina o wyzwalaniu Ukrainy spod jarzma faszyzmu, choć sam taki reżim stworzył.
Za faszyzm przyjmujemy skrajnie prawicową doktrynę polityczną, sprzeciwiającą się demokracji parlamentarnej, głoszącą kult państwa i wcielającą w życie założenia państwa totalitarnego z silnym przywództwem i terrorem państwowym. Z tym wszystkim dotąd musieli się zmagać mieszkańcy Federacji Rosyjskiej, teraz putinizm jest również eksportowany na Ukrainę, a dyktatorowi marzy się roznoszenie go dalej.
Namiastka demokracji
Putinizm jest oparty na kulcie jednostki, ale różni się od caratu, do którego nawiązuje dyktator. Posiada namiastki instytucji demokratycznych, jak parlament, choć pełni on wyłącznie funkcję fasadową. Nie znaczy, że jest pozbawiony znaczenia. Jest swoistym katalizatorem, który wypluwa z siebie pomysły głupsze, bardziej absurdalne i zbrodnicze, jakich nawet Kreml sam nie śmiałby zaproponować.
Warto się przyjrzeć niektórym, wybranym inicjatywom ustawodawczym, gdyż pozwalają lepiej zrozumieć mechanizmy, jakie zaszły w Rosji w ciągu ostatnich 20 lat, do jakiego etapu doszło dalsze upadlanie tego tak ciężko doświadczonego przez historię kraju. Świadczą one o nieodwracalnych zmianach, jakie zaszły w Rosji. Smutna konstatacja jest taka, że nawet odejście Putina nie będzie przepustką do uzdrowienia sytuacji.
Walka z „faszyzmem”, „denazyfikacja” – to ulubione hasła Władimira Putina, mające usprawiedliwić bezprawną napaść na Ukrainę. Neoimperialne ambicje...
zobacz więcej
Dotąd liderem, jeżeli chodzi o niedemokratyczne pomysły, był Władimir Żyrinowski, zmarły w kwietniu były lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, która nie była ani liberalna, ani demokratyczna, a faszyzująca. Dowodził więc między innymi, że trzeba wprowadzić monarchię elekcyjną i zakazać wszystkich partii politycznych. Chciał też usankcjonować poligamię w całym kraju, w tym dla ludności niemuzułmańskiej. Dowodził, że to sposób rozwiązania kryzysu demograficznego.
Żyrinowski nie był politycznym marginesem. Gdy umierał, jego ugrupowanie było trzecią pod względem popularności partią opozycyjną w Rosji, jak odnotowała agencja RIA. Trudno ją zresztą nazwać opozycyjną. Lojalnie wspiera Kreml, dzięki czemu miała licencję na działalność polityczną. Jak komuniści.
Opresyjna dyktatura
Teraz wszystkie partie i poszczególni politycy prześcigają się w tworzeniu inicjatyw sankcjonujących jeszcze większy zakres władzy Putina i tworzenie coraz bardziej opresyjnej dyktatury.
Każdy chce udowodnić, że jest bardziej patriotycznie nastawiony, odważniejszy w szafowaniu ludzką krwią, oczywiście cudzą. Daje to konkretne profity – władza zapamięta i nagrodzi – oraz świadomość uczestniczenia w budowie „Wielkiej Rosji”, mimo całego zakłamania.
Jedną z najświeższych inicjatyw jest projekt ustawy przewidujący między innymi wysokie wyroki za opowiedzenie się po stronie państw i organizacji, które Moskwa uzna za wrogie. Naturalnie przepisy w pierwszej kolejności uderzą w opozycję, tę bez licencji Kremla, oraz pozostałe niezależne media.
Po ich wejściu w życie, za wzywanie do nałożenia na Rosję sankcji lub podejmowanie innych działań szkodzących reżimowi grozić będzie od 2 do 4 lat więzienia. Rosjanie, którzy wezmą udział w działaniach zbrojnych przeciwko Rosji, zostaną wysłani do kolonii karnej nawet na 20 lat. Podobna kara grozi za zdradę państwa.
Rosja eksportuje zbrodniczy putinizm (fot. PAP/EPA/SERGEY KOZLOV)
„Nazizm nie spadł na Niemcy jak grom z jasnego nieba. Był zakorzeniony w jego historii” – napisał Alan Bullock w wiekopomnym dziele „Hitler,...
zobacz więcej
Natomiast za współpracę z zagranicznymi służbami i organizacjami ustawa przewiduje karę do 8 lat pozbawienia wolności. Odpowiedni projekt ustawy Duma Państwowa przyjęła w pierwszym czytaniu. Jest on rozwinięciem wcześniejszych metod kneblowania obywateli, szczególnie mediów nie wykazujących zachwytu nad agresją na Ukrainę.
Roskomnadzor
Szczególne zasługi ma na tym polu Federalna Służba ds. nadzoru w sferze łączności, technologii informatycznych i środków masowego przekazu, czyli instytucja posługująca się koszmarnym skrótowcem Roskomnadzor. Dwa dni po ataku na
Ukrainę oświadczyła ona, że „zgodnie z żądaniem Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej” wysyła zawiadomienia o konieczności ograniczenia dostępu do niewiarygodnej informacji dziesięciu redakcjom.
Były wśród nich czołowe rosyjskie media, znane z mniej lub bardziej niezależnej postawy: „Echo Moskwy”, „Nowoje Wriemia” (Nowe Czasy), „Dożd'” (Deszcz), „Nowaja Gazieta”, „Żurnalist”, „Krym.Realia”, „Swobodnaja Priessa” (Wolna Prasa) i inne.
Przy niektórych z nich dodano – zgodnie z obowiązującym od wielu lat ustawodawstwem rosyjskim – uwagę, że tytuły te są „obcymi agentami”, co stanowi dodatkową okoliczność obciążającą.
Według autorów oświadczenia „na wspomnianych stronach pod pozorem wiarygodnych doniesień zamieszczono niewiarygodną, znaczącą społecznie, nieodpowiadającą rzeczywistości informację o ostrzelaniu przez Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej miast ukraińskich i śmierci cywilnych mieszkańców Ukrainy w wyniku działań armii rosyjskiej i materiały, w których przeprowadzaną operację nazywa się napaścią, wtargnięciem lub wypowiedzeniem wojny”.
Roskomnadzor ostrzegł, że „w razie nieusunięcia wspomnianej niewiarygodnej informacji” dostęp do tych mediów, na podstawie istniejących w Rosji przepisów, zostanie ograniczony. Podkreślono przy tym, że złamanie prawa w tym zakresie „pociąga za sobą odpowiedzialność (...) w postaci kary administracyjnej do 5 mln rubli”.
Wraz rosyjską inwazją na Ukrainę weszliśmy w nową erę w historii ludzkości. Wojna rozpętana przez Władimira Putina jako rozwinięcie wojny...
zobacz więcej
Atak na Ukrainę
24 lutego Roskomnadzor zapowiedział, że środki przekazu, przygotowując materiały na temat „wojskowej operacji specjalnej Rosji, rozpoczętej w tym samym dniu, mają obowiązek korzystać z informacji pochodzących wyłącznie z oficjalnych źródeł Federacji Rosyjskiej”.
Przypomniano przy tym, że przed wydaniem swych materiałów
media, zgodnie z art. 49 Ustawy o środkach przekazu, są zobowiązane do ustalenia ich wiarygodności. Oczywiście w Rosji Putina, kraju opartym na kłamstwie jako sposobie sprawowania władzy nie da się drogą urzędową ustalić prawdy.
Przepisy są więc de facto jeszcze jedną formą cenzury.
W kwietniu do Dumy Państwowej wpłynął natomiast rządowy projekt ustawy, rozszerzający zapisy wcześniejszej ustawy o zagranicznych agentach. Autorzy dokumentu proponują między innymi uznanie za „zagranicznych agentów” tych, którzy otrzymują wsparcie nie od rosyjskich podmiotów lub znajdują się „pod inną formą wpływu zagranicznego”. Duża swodoba interpretacyjna.
Rząd uważa, że przepisy ustawy mają obejmować między innymi „finansowanie i rozpowszechnianie wiadomości i materiałów drukowanych, dźwiękowych, audiowizualnych oraz innych przeznaczonych dla ogółu społeczeństwa”, a także udział w ich produkcji, co stanowi zagrożenie dla „państw zaprzyjaźnionych”.
W przemówieniu do Dumy Państwowej, współautor ustawy Andriej Ługowoj wskazał różne rosyjskie osoby publiczne jako winne odbycia „specjalnych szkoleń” w Wielkiej Brytanii, które oskarżył o dążenie do zniszczenia Rosji od środka. Ustawa wprowadza także nową kategorię „osób powiązanych z agentami zagranicznymi”. Ługowoj stwierdził, że może to obejmować krewnych lub inne osoby pomagające im w prowadzeniu działalności. Model stalinowski.
Jedyny słuszny wybór – tak o bezprawnej rosyjskiej agresji na Ukrainę wypowiedział się jeden z kremlowskich oligarchów, posiadający nieograniczoną...
zobacz więcej
Zgodnie z ustawą, Roskomnadzor będzie miał prawo do blokowania stron internetowych „zagranicznych agentów" na wniosek Ministerstwa Sprawiedliwości bez decyzji sądu. Ustawę poparło 346 deputowanych, przeciwko 17 już w pierwszym z trzech czytań.
Inicjatywa komunistów
Oprócz bandyckich projektów konkretnych urzędów, w Rosji roi się też od oddolnych inicjatyw. Tuż przed agresją na Ukrainę była więc wiernopoddańcza uchwała Dumy o uznanie niepodległości tak zwanych Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki Ludowej. Projekt zgłosiła „opozycyjna” frakcja Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej.
Przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin natychmiast ogłosił, że uchwała „zostanie niezwłocznie podpisana i skierowana do głowy państwa”. „Kijów nie przestrzega mińskich porozumień. Nasi obywatele i rodacy mieszkający w Donbasie potrzebują pomocy i wsparcia” – twierdził szef Dumy.
Według niego uznanie tych dwóch regionów „stworzy warunki pozwalające zapewnić mieszkańcom republik bezpieczeństwo od zagrożeń zewnętrznych, a także umocnienie pokoju międzynarodowego i stabilności regionalnej zgodnie z celami i zasadami
ONZ i rozpocznie proces międzynarodowego uznania obu państw”.
Teraz wiemy, że był to zwyczajnie teatralnie rozegrany wstęp do napaści na Ukrainę.
Po agresji pojawiło się wiele absurdalnych projektów. Oto posłanka i była minister kultury Olga Kazakowa zasugerowała konieczność przepisania ukraińskich podręczników do historii. Według niej, dzieci potrzebują mieć możliwość bycia „dumnymi ze wspólnej historii Ukrainy i Rosji”.
Reżim Putina ma zakusy na kolejne kraje, na zdjęciu rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa (fot. PAP/EPA/EVGENIA NOVOZHENINA/POOL)
Opętany rządzą władzy absolutnej Władimir Putin tworzy kraj, który nie ma nic wspólnego z żadnymi demokratycznymi wzorcami. Pod względem...
zobacz więcej
Duma duma też nad innym sposobem uszczęśliwiania na siłę ukraińskich dzieci. Deputowani pracują nad specjalną ustawą, która ma usankcjonować porywanie ukraińskich dzieci. Projekt trafił już między innymi na stronę „Gazety Parlamentarnej”, oficjalnej gazety rosyjskiego parlamentu.
„Rosja masowo porywa ukraińskie dzieci. Tysiące ukraińskich sierot z okupowanych terytoriów jest nielegalnie »ewakuowanych« do Rosji. Duma Państwowa przyspiesza pracę nad ustawą mającą ułatwić procedurę ich »adopcji« przez rosyjskie rodziny” – napisało Ministerstwo Obrony Ukrainy na Twitterze.
– To drugi etap ludobójstwa. Rosja porywa ukraińskie dzieci z okupowanych terytoriów Ukrainy i przekazuje je rosyjskim rodzinom, aby wymazać ich tożsamość. Niemieccy naziści robili to samo: uprowadzali i „germanizowali” dzieci – przypomniał ekspert ds. Europy wschodniej Sergej Sumlenny.
Przepustka do inwazji
Do rosyjskiej Dumy Państwowej wpłynął też projekt ustawy, w którym proponuje się uznanie za Rosjan wszystkich tych, którzy mówią po rosyjsku. W myśl ustawy w szczególności proponuje się uznanie za rodaków osób, „które mówią językiem rosyjskim i należą do narodów, które historycznie mieszkały na terytorium Rosji”, a także tych, „których bezpośredni przodkowie urodzili się lub mieszkali na terytorium Federacji Rosyjskiej. To też możliwy wstęp do zajęcia ziem obcych państw, gdzie mieszkają ci „Rosjanie”, których trzeba uwolnić od faszystowskich reżimów w Wilnie czy Rydze i pozwolić im na włączenie do mateczki Rosji.
„Należy wziąć pod uwagę, że w ciągu 30 lat od upadku ZSRR wyrosło nowe pokolenie rodaków, którzy nie mają obywatelstwa ZSRR. W związku z tym związek z obywatelstwem ZSRR jest wyłączony z definicji rodaka” – napisano w uzasadnieniu projektu. Zaproponowano również uściślenie listy narodów, które historycznie zamieszkiwały terytorium Rosji.
W szczególności na liście znajdują się przedstawiciele narodów białoruskiego i ukraińskiego oraz przedstawiciele małych ludów tubylczych.
Zbrodnicze pomysły to jedno, ale jest też masa dziwnych inicjatyw, które można byłoby potraktować z przymrużeniem oka, gdyby nie chodziło o Rosję, kraj nieobliczalny. Oto zastępca Dumy Państwowej z Krymu Michaił Szeremet zaproponował w maju uznanie flagi ZSRR, która obecnie w Rosji nazywana jest flagą zwycięstwa, nową flagą państwową Rosji. Dowodził przy tym, że... kraje zachodnie wypowiedziały wojnę fladze zwycięstwa.
Ogrom zbrodni rosyjskich na Ukrainie, który w końcu mogli zobaczyć na własne oczy Emmanuel Macron i Olaf Scholz, nie spowoduje, że odrzucą politykę...
zobacz więcej
– Boją się tego symbolu, ponieważ czerwona flaga zwycięstwa przypomina im o wielkości naszego narodu i naszym wielkim zwycięstwie. Myślę, że nadszedł czas przekształcić flagę zwycięstwa jako naszą flagę narodową – powiedział, cytowany przez portal Prawda.com.ua.
W swoim propagandowym wystąpieniu Szeremet przekonywał, że jego „dziadkowie walczyli” podczas II wojny światowej, a teraz armia rosyjska rzekomo przeciwstawia się „neonazistom”, którzy odrodzili się na Ukrainie i przez wiele lat ukrywali się w krajach zachodnich. Podkreślił, że jest dumny z rosyjskiego „trójkoloru” , ale uważa, że na obecnym etapie rozwoju Rosji trzeba powrócić do flagi z czasów ZSRR, jako symbolu „odradzającego się supermocarstwa”.
Propaganda
Nie wiadomo, czy Putin zdecyduje się wprowadzić flagę rodem z
ZSRR, ale należy pamiętać, że jedną z jego pierwszych inicjatyw, gdy pod koniec roku 2000 został prezydentem było zastąpienie wprowadzonej w 1991 roku, po upadku Związku Sowieckiego Pieśni Patriotycznej hymnem będącym adaptacją hymnu państwowego ZSRR z 1944 roku.
Deputowany Siergiej Mironow, lider partii Sprawiedliwa Rosja będącej satelitą putinowskiej Jednej Rosji
zasugerował z kolei w odpowiedzi na japońskie sankcje po napaści na Ukrainę, że jego kraj ma prawo do japońskiej wyspy Hokkaido. Warto zaznaczyć, że stosunki Japonii z Rosji są niejednoznaczne od czasów II wojny światowej. Do tej pory kraje nie podpisały traktatu pokojowego, a toczą między innymi spór o Wyspy Kurylskie.
Przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin zagroził z kolei odebraniem Alaski Stanom Zjednoczonym. Dowodził, że podobnie jak Ukraina, jest to ziemia przodków Rosji. – Ameryka powinna zawsze pamiętać o Alasce… Musi pamiętać, że my też mamy coś do odzyskania – straszył
Te ponure pomysły to tylko wierzchołek góry lodowej w próbach budowy politycznego kształtu faszystowskiej Rosji. Do tego dochodzą skandaliczne słowa prokremlowskich propagandystów, które też można traktować jako próbę wybadania opinii publicznej przez reżim. Zasługują one na oddzielny artykuł. Tym, co nie budzi wątpliwości jest fakt, że współczesna Rosja postępuje w kierunku dalszej degeneracji.
źródło:
portal tvp.info
#rosja
#moskwa
#kreml
#duma
#władimir putin
#faszyzm
#ukraina
#polityka
#zsrr